Widocznie odrobinka sarkazmu wprawiła w ruch jego trybiki w mózgu i po chwili do gryfona dotarło, że właściwie to nim pomiatam. Przypomnę, że to on jest tutaj aurorem, a ja zapuszkowanym.

Harry warknął, widocznie zdenerwowany przebywaniem ze mną w jednym pomieszczeniu i bez słowa wyprowadził mnie na korytarz. Przy wejściu grzecznie czekał Lestrange, bawiąc się świetnie.

- Odprowadź go do izolatki. - powiedział Potter ze złością i odwrócił się na pięcie, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem. Rzuciłem byłemu śmierciożercy długie spojrzenie, a ten dalej odgrywając swoją rolę pociągnął mnie za włosy (z radością), wlokąc do izolatki. Ugh, czekaj tylko draniu, niedługo będę mógł ci oddać z nawiązką.

- Słuchaj Snape, teraz nie możemy zwiać, bo jest tutaj za wielu aurorów. Liczba więźniów im się zgadza, więc nie zorientują się, że nie ma nas w celach. Musisz posiedzieć w dziurze do wieczora kiedy większość pójdzie do domu, łapiesz? Musisz to wytrzymać.

Przełknąłem ślinę, wiedząc, że nie taki był plan. Mieliśmy wyjść od razu, a ja jeszcze nie znałem możliwości izolatki, ani tego dlaczego właściwie była takim koszmarem. Przecież byliśmy w naszych celach cały czas i siedzieliśmy tam wyłącznie w dwójkach, rzadko pojedynczo...

Nagle się domyśliłem.

- Cz - czy ona nie jest przypadkiem... Eee... Maleńka? Taka tyci, tyci? - zapytałem wysokim głosem, czując jak włosy mi stają dęba. Zegar w biurze Pottera wskazywał dopiero co drugą. To jeszcze co najmniej pięć godzin siedzenia w tak potwornym miejscu.
Lestrange odchrząknął.

- Tak. Właściwie to tak. Ale spokojnie Snape, będę tutaj stał aż...

- POTTER, WRACAJ! POTTER TY CHUJU ZŁAMANY, ZABIERZ MNIE STĄD! - wrzasnąłem, mając małą nadzieję na to, że chłopak mnie usłyszy. Ugryzłem Lestrange w rękę, wiedząc, że facet tak łatwo nie zmarnuje swojej szansy na wolność. Faktycznie, śmierciożerca się nie patyczkował i jednym ruchem przywalił mi w brzuch, przez co dostałem odruchów wymiotnych.

Reszta strażników zaśmiała się wrednie, patrząc na mnie z kpiną. Jasne, nikt z nich nie wiedział że to tak naprawdę Lestrange, śmierciożerca i seryjny morderca z dożywociem. Nawet gdybym im powiedział, to by mnie wyśmiali, a Rabastanek jednym ruchem skręciłby mi kark.
Mężczyzna bez zbędnych ceregieli zarzucił mnie sobie na plecy, mimo moich dzikich wrzasków.

- Z - zostaw mnie! Powiedziałem łapy przy sobie, kanalio! - pisnąłem, stając twarzą w twarz z drzwiami tej nory. Ze strachu upadłem na kolana, nie mogąc utrzymać się na nogach. Jednak Lestrange doskonale wiedział czego chciał i bez słowa chwycił mnie za frak i wrzucił do środka, głośno zatrzaskując drzwi.

Przez jakiś czas leżałem skulony na ziemi, bojąc się otworzyć oczy i uświadomić sobie jak bardzo zostałem wychujany. Jednak nie mogłem cały czas trwać w jednej pozycji. Przewróciłem się na drugi bok, jednak nie do końca, bo nagle mój kręgosłup dotknął ściany. Czułem jak serce zaczęło łomotać mi jak oszalałe. Nie chciałem sprawdzać jak daleko znajdował się mur po drugiej stronie. Jednak czułem, że moje zmysły nie pozwolą mi na to. Wyobraźnia podsuwała mi obraz, gdzie kolejna ściana znajduje się tuż przed moim nosem, powoli przesuwając się, żeby mnie zgnieść jak robaka.

Zacząłem spazmatycznie dygotać, powoli wyciągając rękę. Nie trwało to długo. Dałem radę ją wyprostować, ale nic więcej. Jednak mój koszmar nie kończył się na przeciwległej ścianie. Musiałem wiedzieć czy sufit spadnie mi na głowę. Oczywiście domyślałem się, że tak ale to było dziwne. Trochę jak masochizm. Musiałem sprawdzić. Musiałem wiedzieć, chciałem być świadomy jak wielki był mój strach.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now