18. Kret

2.5K 165 17
                                    

Wchodzę do głównego budynku klubu, gdzie panuje spokojna cisza. Kilku braci siedzi zamyślonych na skórzanych kanapach. Kiedy mnie dostrzegają, wstają, po czym znów siadają, jakby byli nie zdecydowani, co tak naprawdę ode mnie chcą. Sam nie wiem co mam im powiedzieć, skoro nie wiem, co się mogło jeszcze wydarzyć. Poppy wraz z chłopakami wchodzą za mną, są tak samo zdezorientowani, jak ja. Zawsze w tym miejscu jest pełno ludzi, nawet rano. Dla większości z nich, ten budynek to ich jedyny dom.

- Gdzie są wszyscy? – Pyta Will, rozglądając się po pomieszczeniu, zupełnie jakby szukał reszty.

Czyli nie tylko dla mnie, wydaje się to wszystko podejrzane. Ojciec musiał ich gdzieś wysłać, tylko dlaczego odwołał spiż. Nic innego mi nie pozostaje, jak iść i dowiedzieć się wszystkiego od niego samego.

- Idę pogadać z prezesem. – Odzywam się, informując przyjaciół.

Nim zdążę się ruszyć, jeden z naszych braci wstaje i się odzywa.

- Kazał sobie nie przeszkadzać. Reszta ma swoje zadania, my czekamy na dalsze instrukcje. – Odzywa się nowy chłopak, którego imienia nie pamiętam.

Nie zwracając uwagi na jego słowa, kieruje się schodami na górę, prosto do gabinetu ojca. Pukam w brązowe drzwi i czekam na pozwolenie, po którym wchodzę do środka. W całym pomieszczeniu unoszą się smugi papierosowego dymu. Ojciec siedzi za biurkiem, wpatrując się w przestrzeń. Dopiero po chwili skupia na mnie wzrok.

- Ktoś przejął nasz transport. – Odzywa się, przechodząc do konkretów. – Wysłałem Zacka, żeby porozmawiał z Fobami, to się stało na ich terenie.

Cholera, niedobrze. To spowoduje u nas kolejne starty. Ojciec będzie mieć teraz większe poparcie w sprawie handlu kobietami. Na razie to musi poczekać. Biorę wdech i zaczynam opowiadać o wczorajszym wieczorze.

- Specjalnie wczoraj wysłałem dwie ciężarówki. Wasza była ze zwykłymi puszkami farby, druga z narkotykami. Zgadnij, która zaginęła. – Odzywa się, uważnie mi się przyglądając.

Wzruszam ramionami, zapewne ta z narkotykami. Na co komu puszki z farbą? Chyba że chcą sprzedać transport dalej, chociaż zawsze myślałem, że chodzi o narkotyki.

- Tą z narkotykami. – Odpowiadam.

Ojciec kiwa głową w geście zaprzeczenia, odpalając sobie papierosa.

- Tą naszą? Po co to zrobili, skoro nie ma tam narkotyków? Nigdy wcześniej, nie napadali na zwykłe transporty. – Odzywam się, naprawdę ciekawy.

- Ponieważ nikt nie wiedział, że nie ma tam narkotyków. – Odzywa się.

Nic z tego nie rozumiem. Czemu mi nic nie powiedział? Przecież jestem jego synem, zawsze działaliśmy w jednej drużynie. Dlatego nasze ostatnie nieporozumienia, sprawiają, że się od siebie oddalamy. Przestajemy sobie ufać, pomimo tego, że jesteśmy rodziną. Oboje chcemy dobra dla klubu, tylko że każdy z nas ma na to inne rozwiązanie. On chce handlować kobietami, ja uważam, że powinniśmy zwiększyć dawki narkotyków.

- Jakim cudem dowiedziała się policja? Skąd wiedzieli czego i gdzie szukać? – Pytam, uważnie się mu przyglądając.

Wyciągam z kieszeni paczkę papierosów, czuje, że jego odpowiedz, może mnie zdenerwować.

- Synu mamy w klubie kreta. Foby podejrzewały już to od kilku miesięcy. Sprawdzili każdych swoich ludzi, czas, żebyśmy teraz poszukali wśród nas. Odwołałem spiż, ponieważ nie wiem, komu już można ufać.

Na myśl o tym, że ktoś z naszych może nas podpierdalać, zaczyna swędzieć mnie skóra. Zawsze uważnie dobieramy klubowiczów, nowi członkowie zawsze gówno wiedzą. Oznacza to, że nasz kret, musi przebywać wśród nas od dłuższego czasu, tylko czemu dopiero teraz zaczął działać? Kiedy kończę papierosa, wstaje, chcąc wyjść się przewietrzyć. Potrzebuje na spokojnie wszystko przemyśleć. Musimy działać ostrożnie. Im szybciej znajdziemy kreta, tym mniejsze będą straty. Znów mam to coś, co miewała moja matka. To cholerne przeczucie, że stary będą większe, niż nam się wydaje. Nie dość, że mamy problemy z jakimś klubem, to teraz jeszcze zacznie ścigać nas policja.

Dylan - Seria Shadow #1Where stories live. Discover now