12. Zdrajca

2.8K 168 18
                                    

Parkując pod szpitalem, dostrzegłem przygarbioną postać. Która czaiła się zaraz koło wejścia głównego. W pierwszej chwili go nie rozpoznałem, dopiero kiedy zacząłem się zbliżać wąskim chodnikiem, dojrzałem że ta postać to Kenny. Czarne scenariusze przewijają się przez mój umysł. Dla mojego przyjaciela, Kate jest jedyną rodziną, którą on akceptuje. Jego siostra, która jest jego całym światem. Klub dał mu drugą rodzine, którą stawia na pierwszym miejscu, przynamniej tak mówię. Jednak ja wiem swoje, każdy wie. Jego siostra jest centrum jego życia. Zapewne dlatego dziewczyna nie chce powiedzieć, kto jest ojcem.

— Kenny. — Wołam, podchodząc do niego.

Światła ze środka pomieszczenia oświetlają jego zgarbione ciało. Palił papierosa, ponieważ dym unosił się z jego ręki. Nie zareagował. Nie podniósł głowy. Coś musiało się stać.

— Kenny.— Powtarzam, dotykając jego ranienia.

Chłopak się wzdrygał, jakby nie słyszał moich słów. Spojrzał na mnie mętnym wzrokiem, w którym można dostrzec tyle bólu. Jego widok prawie powala mnie na kolana. Jednak, cierpliwie czekam, aż sam zacznie mówić. Nie naciskam, chociaż mam ochotę potrząsnąć nim porządnie, żeby powiedział co się stało. Zżera mnie ciekawość mieszana z przerażeniem. Kate jest dla mnie tak samo ważna. Znam ją od dziecka. Powoli tracę cierpliwość, kiedy po chłopaka policzku spływa jedna pojedyncza łza. Niewiele myśląc zgarniam Kennego w ramiona, przytulając go jak brata, którym dla mnie jest. Nie tylko łączy nas klubowe kamizelki, jest moim przyjacielem. Jego cierpienie jest moim.

— Co się stało? — Pytam, nie mogąc już dłużej wytrzymać.

Kenny mnie puszcza i nieznacznie się odsuwa. Stając blisko mnie. Wyrzuca papierosa, depcząc go, po czym wyciąga czerwoną paczkę, chcąc odpalić kolejnego.

Jeszcze chwila a go walnę.

Odpala papierosa i w końcu się do mnie odzywa, zachrypniętym głosem.

— To moja wina.

Zaciąga się papierosem, w tym samym czasie sam sięgam po swoją paczkę wyjmując jednego i odpalając go ciemną zapalniczką. Przetwarzam jego słowa kilka razy, starając się domyśleć co mógł zrobić Kenny swojej siostrze.

— Pokłóciłem się z nią, wiedziałem, że źle się czuje. Jednak naciskałem na nią.

Zaczynam się denerwować. Nie lubię takich sytuacji, gdzie nie wiem co się dzieje i jak ma zareagować. Kocham ich jak rodzeństwo.

— Co z nią i dzieckiem? — Pytam, ponieważ chce przejść do sedna sprawy.

— Zmuszałem ją, żeby mi powiedziała kto jest ojcem. Ten skurwiel musi wziąć na siebie odpowiedzialność. Nawet jeśli ona tego nie chce. — Odzywa się, gasząc papierosa.

Sam długo nad tym myślałem. Jeśli Kate, nie chce ujawniać kim jest ojciec, powinniśmy to uszanować. Sami powinnismy jej pomóc wspierając ją w jej decyzji.

— Powinieneś uszanować jej decyzje. — Tylko tyle udało mi się powiedzieć. Nie chcąc teraz się z tego powodu kłócić.

Mój przyjaciel zawsze ze spokojem podchodził do życia. Zawsze żartował, starał się wszystkich rozweselać. Nigdy nie widziałem go przygnębionego, zawsze starał się robić dobrą minę do złej gry. Nawet jeśli przychodziło mu to z trudem. Dlatego nie poznaje jego zachowania.

— Weź się w garść. — Odzywam się, lekko zły.

Kenny, przeciera twarz. I nagle się prostuje.

— Masz racje. Chodźmy, zobaczyć co z nią. Przywiozłem ją i zostawiłem, bałem się co się mogło jej stać. Muszę się nią teraz opiekować. Kurwa! Ona naprawdę się zdenerwowała. — Odzywa się po czym, odwraca się i idzie do szpitala.

Dylan - Seria Shadow #1Where stories live. Discover now