10. Cuda sie zdarzają

2.9K 169 31
                                    

Wpatruje się w nieruchome ciało, mojego przyjaciela, z jego głowy sączy się krew. Przez chwile wstrzymuje oddech, ponieważ ogarnia mnie przerażenie.

Jakim jebanym cudem.

Omijam dziewczynę i biegnę do chłopaka, który leży na podłodze. Za moimi plecami, słyszę jak Kenny, wyprowadza roztrzęsioną Poppy, która głośno płacze. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś lub coś doprowadziło do takiego jej stanu. Ze spokojem przyglądam się, unoszącej się klatce piersiowej Willa. Chłopak po chwili otwiera oczy, kiedy nie słychać już dziewczyny.

— Musi mieć nauczkę. — Odzywa się, mój przyjaciel, po czym z jękiem bólu siada.

Przyglądam się mu niedowierzając. Ten chuj, przestraszył ją specjalnie. Zaczynam się cicho śmiać, kręcą głową. Odczuwam teraz ogromną ulgę, że nic mu poważnego nie jest. Rana na głowę nie wyglada na głęboką, więc nie trzeba jechać do szpitala.

— Wiesz, że ona cię za to naprawdę zabije. Albo upierdoli ci jaja. — Odzywam się, pomagając mu wstać.

— Nic jej nie mów. Położę się na kanapie i udam jak źle się teraz czuje. Powidz jej, że musi ze mną zostać i mnie pilnować. Poradzicie sobie sami z Kennym tam na dole? — Pyta, mój przyjaciel.

Na co kiwam głową na znak zgodny i wołam dziewczynę, w tym samym czasie w którym Will, kładzie się na kanapie.

Poppy wpada do salonu, niczym tornado. W pierwszej chwili podbiega na sam środek i zaczyna panicznie się rozglądać, dopóki nie zobaczyła leżącego na kanapie chłopaka. Wtedy to rzuciła się do przodu, klękając przed Will'em i zaczęła głaskać jego twarz.

— Zostań z nim, zaraz zapewne się obudzi. My idziemy na dół. Jak by się coś działo, krzycz. — Odzywam się, spoglądając na przyjaciela, który dalej leżał z zamkniętymi oczami.

Biedny chłopak, ile będzie musiał, jeszcze z nosić z tą wariatką. Mam nadzieje, że w końcu mu się uda, okiełznać bestie.

Wraz z Kennym schodzimy do piwnicy, gdzie związany oraz przerażony znajduje się Oscar Wang. Popapraniec, który najprawdopodobniej zlecił kradzież naszego transportu oraz odpowiedzialny jest za zabicie naszego kierowcy. Skurwiel, chciał nas oszukać, zapewne zażądałby później odszkodowania, powiedziałby wszystkim, że nasz klub go wykiwał. Mogliśmy przez niego mieć naprawdę spore problemy. Ten transport był podzielony na czterech odbiorców, gdyby wszyscy się zebrali, zabiliby nas zaraz następnego dnia.

— Will'owi nic nie jest? — Pyta ciekawy Kenny.

Kiwam głową, ponieważ moje oczy wpatrują się wprost w przerażone spojrzenie Wong'a. Uśmiecham się do niego przyjaźnie, zastanawiając jak długo będziemy musieli się z nim pobawić, nim facet pęknie. Kenny podbiega do niego i wyciąga z jego ust, dziewczyny skarpetkę, którą go wczoraj zakneblowaliśmy. Nim się prostuje, uderza go w twarz mocnym sprawnym ciosem. Facet się krzywi oraz jęczy z bólu, kiedy pieść spotyka się z jego nosem. W całym pomieszczeniu było słuchać, gruchot kości. Kręcę głową, ponieważ wiem, że Kenny robił to specjalnie. Zapewne myśli, że pozwolę mu, zabawić się z Oscar'em. Jest w całkowitym błędzie, to nie on powinien wykonywać tak brutalną robotę. Kenny jest na to za dobry, zbyt dużo w nim jest jeszcze życia, żebym mógł pozwolić na jego załamanie się. Nie oszukujmy się, każda śmierć człowieka, zostawia na nas swoje piętno. Możemy wmawiać sobie, że tak musieliśmy postąpić, jednak to zwykły blef, kłamstwo, które ma za zadanie zagubić nasze sumienie. Tak właśnie, funkcjonuje ja, już od bardzo dawna. Tak właśnie, nie chciał funkcjonować mój brat, po części dlatego wyjechał.

Moja matka, pewnej nocy musiała dokonać, morderstwa. Co prawda była to zwykła samoobrona, ale wiedziałem i widziałem jak to nią wstrząsnęło. Wtedy właśnie zaczęły się pierwsze kłótnie moich rodziców. Wtedy właśnie moja matka, pierwszy raz pomyślała o rozwodzie. Zamykam oczy, wymazując z siebie te wspomnienia. Nie czas i miejsce, na ten cały mój syf.

Dylan - Seria Shadow #1Where stories live. Discover now