1. Adrenalina lepsza od cipki

10.4K 302 48
                                    

Stoję obok wielkiego szyldu Charleston, ryk silników rozchodzi się echem po polach na obrzeżach miasta. Oddani bracia przemieszczają się w moim kierunku, ich światła oświetlają ciemną noc. Dziś jest moja kolej eskortowania naszego nielegalnego ładunku. Puszek farby gdzie są schowane narkotyki.

Podjeżdżają do mnie w szyku, czekając aż ruszę pierwszy. Dziwne uczucie niepokoju towarzyszy mi przez cały dzień, coś się święci, tylko jeszcze nie wiem co.

— Gotowy? – Pyta mój rodzony brat Brad.

Kiwam głową, odpalając moją maszynę, która wydaje z siebie potężny ryk, który zabija wszystkie moje wątpliwości. Mamy do przejechania tylko kilka kilometrów, dalej ciężarówkę przejmie zaprzyjaźniony klub. Działamy tym sposobem już od kilku lat, tak więc nic nie powinno się spierdolić.

Ruszam ciemną drogą, mijając gęsty las, do którego wjechaliśmy. Nasz cel znajduje się na pobliskiej stacji benzynowej, jakieś dwa kilometry przed nami.

Od dziecka wraz z bratem podziwialiśmy poczynania ojca, który stał się prezesem klubu. Chciałem być taki sam jak on, chciałem mieć harleya oraz klubową kamizelkę. Wszystko, co robimy, jest z myślą o zapewnieniu naszej dużej rodzinie przetrwania oraz godnych warunków do życia.

Rządzimy tym miastem, każdy, kto z nami zadrze, może trząść majtkami, ponieważ bezlitośnie się z nim policzymy. Wskazówka prędkościomierza przekracza już dawno dozwoloną prędkość, niestraszna jest nam policja, która sama się nas boi.

Podjeżdżamy pod oświetloną latarniami stację benzynową i parkujemy na małym parkingu zaraz przy naszej ciężarówce, która zaparkowana stoi w najciemniejszym miejscu. Gaszę silnik i podchodzę do wysiadającego kierowcy.

— Hej. Bez żadnych problemów? – Pytam, ciemnoskórego kierowcę, który pracuje u nas od dłuższego czasu.

— Siema Di, wszystko dobrze. Ruszamy? – Pyta.

Kiwam głową i podchodzę do swoich braci.

— Jedziemy tak jak zawsze. Kenny bez żadnych wygłupów. – Odzywam się i wskazuje na niego palcem, grożąc mu nim jak małemu dziecku.

Kenny jest naszym klubowym błaznem, jest lojalny, ale czasami jego pomysły przekraczają najśmielsze oczekiwania. Tak samo, jak mnie denerwuje, tak samo go lubię, od dziecka jest moim prawdziwym przyjacielem, to jemu mogę wyznać wszystkie swoje sekrety, nawet te, o których nie wie moja własna rodzina.

Odpalam maszynę i ruszam pierwszy, tuż za mną jedzie ciężarówka za nią reszta moich braci.

O tej porze rzadko kogo można spotkać na tej drodze jednak to, co się teraz dzieje przejdzie do historii.

Czerwony rozpędzony suw, wjeżdża na stacje, prawie potrącając mnie przy tym. Kierowca stanowczo musiał albo pomylić gaz z hamulcem co byłoby debilnym posunięciem, albo być pijanym. Przyhamowałem gwałtownie, sprawdzając, czy czerwony samochód bezpiecznie zaparkował. Tak się właśnie stało, z auta wyskoczyli trzech mężczyzn, którzy wymierzyli w nas broń.

Nim kule zdołały mnie dosięgnąć, ciężarówka ruszyła, zakrywając mnie, szybko ruszyliśmy dalej, nie chcąc jeszcze bardziej robić sensacji. Podążam za nią, wraz z braćmi, którzy zaczęli strzelać do czerwonego auta.

Przyspieszam, sprawdzając w lusterku czy ktoś podąża za mną. Jadą, trzy pojedyncze światła reflektorów, oznaczających moich braci. Doganiam ciężarówkę i ją wymijam, sprawdzając kolejny raz lusterko wstecznie i moje podejrzenia się sprawdzają. Za nami jedzie samochód, pewnie ten sam który nas zaatakował na stacji benzynowej. Przed nami kilka kilometrów drogi nie uda nam się ich zgubić, musimy wymyślić plan, który pomoże nam ich zlikwidować.

Dylan - Seria Shadow #1Where stories live. Discover now