8. Poppy ty szalona mordo...

4.2K 165 33
                                    

Siedzimy w spiżu i wszyscy czekamy jak na szpilkach na przybycie mojego ojca, który wczoraj wzbudził w nas zaciekawienie. Prezes James ogłosił dzisiejsze spotkanie za ważne, bez żadnych wymówek mieliśmy stawić się wszyscy. Dlatego połowa z nas siedzi przy stole na swoich wyznaczonych wcześniej miejscach a druga połowa stoi pod ściną i obserwuje otoczenie z wyraźnym na twarzach zainteresowaniem.

Spoglądam na brudną w wyblakłym kolorze ścianę, gdzie znajduje się stary zegar. Jego wskazówki pokazywały, wczesną godzinę. Wszyscy dziś zgromadzeni przyjechali wcześniej, nie chcąc się spóźnić i później ponieś tego konsekwencje. Zegar zrobiony jest przez jednego z nas, użyte do tego zostało, koło jakiegoś starego motocykla a za wskazówki robią dwa śrubokręty. Zastanawiające jest to jaką ludzie mają fantazje oraz jak mogą wykorzystać stare niepotrzebne przedmioty, żeby zrobić coś tak pięknego. Rzadko używam tego słowa, jednak zegar zasługuje na takie miano, w pełni pasuje do tego miejsca.

Głośne kroki, dużych ciężkich butów, sprawiły, że każdy z nas wpatruje się w drzwi z wyczekaniem. Drewniane schody skrzypiały przy każdym jego ruchu. Ta dziupla stanowczo potrzebuje renowacji. Spoglądam na swoich przyjaciół, którzy tak samo, jak inni obserwują drzwi spiżu.

— Witam. — Odzywa się James, donośnym głosem jak tylko przekracza próg pomieszczenia, od razu kieruje się na swoje miejsce.

Nikt nie raczył mu odpowiedzieć, wszyscy z zaciekawieniem czekają, aż prezes ogłosi nam nowości, przez które większość braci musi się gnieść z braku miejsca.

— Mam dla was nieprzyjemne wieści. — Odzywa się James, robiąc w tym miejscu pauzę i obserwując nasze twarze.

Powoli przełykam ślinę, nie mogąc już dłużej siedzieć w miejscu. Od wstania powstrzymuje mnie Poppy, która usiadła dziś koło mnie na pustym miejscu mojego brata, który powinien być dziś z nami. Dziewczyna położyła mi rękę na ramieniu, tak jakby spodziewała się nierozsądnego zachowania z mojej strony.

— Jak wiecie, wczoraj zostałem wezwany na komisariat. — Kolejna pauza, a we mnie zaczyna krew buzować. — Zostałem przesłuchany w sprawie naszego kierowcy. — Kontynuował.

Cichy szmer dochodził z każdej strony, moi bracia byli tak samo poruszeni, jak ja, kiedy dowiedziałem się o śmierci naszego kierowcy. Nie należał on do klubu, jednak dla nas pracował, był bardziej przyjacielem. Lojalny człowiek.

— Przesłuchanie poszło w miarę dobrze, szybko przeszliśmy do konkretów. Martwi mnie jednak to jakie zostały mi przekazane informacje. — Kolejna pauza, przez co ja zaciskam, pieści.

Wolniej się nie da? Dziś wszystko podnosi mi ciśnienie. Wieczorem czeka na nas jeszcze jedno zadanie, do tego czasu muszę się uspokoić. Nagle przypomina mi się jeszcze jedna rzecz, którą muszę dziś zrobić. Mam po spotkaniu zjeść śniadanie z Kennym u jego siostry, później pomóc blondynce w malowaniu ścian w jej przyszłej kawiarni.

— Podczas sekcji zwłok, w ciele Billy'ego znaleźli kilkanaście woreczków z kokainą. Najprawdopodobniej jeszcze żył, kiedy na żywca wsadzili mu to do brzucha. Była też karteczka z informacją dla nas. Shadow of the Road wasze dni są policzone. — Odzywa się James, po czym przeciera zmęczoną i surową twarz.

Teraz to już wstałem. Nie mogłem usiedzieć na miejscu, ewidentnie ten cały Oscar Wang prosi się o bliski kontakt z grabarzem.

— Usiądź Di. — Odzywa się Poppy, po czym ciągnie mnie za rękę w dół, zmuszając przy tym do ponownego zajęcia miejsca na swoim krześle.

Wszystkie twarze są skierowane na mnie, mam ochotę walnąć większość z nich. Denerwuje się, ponieważ nie chce stracić żadnego brata, dość już rozlanej krwi mamy za plecami. Mój ojciec zdawał sobie z tego sprawę, branża, jaką się podjął, odbija się na klubowiczach.

Dylan - Seria Shadow #1Where stories live. Discover now