Pozwoliłam jej rozciąć wiązania. Po chwili poczułam, jak rozcina także materiał mojej opaski. Zamknęłam oczy nie chcąc narażać się na szok w kontakcie ze światłem. Nie wiem, ile byłam w podróży i jak długo nie widziałam nic poza ciemnością.

- Pozwolę sobie odejść do łaźni. Przygotuję do końca dla Pani kąpiel. Proszę nie uciekać, z pewnością za drzwiami zostawili strażników. – skinęłam jej głową choć nie wiem, czy patrzyła akurat na mnie.

Siedziałam na czymś miękkim. Zafascynowana dotykałam tego opuszkami palców. Materiał bardzo miły. Kształtem przypominało ogromne poduszki. Powoli także otwierałam oczy. Musiałam w końcu zobaczyć, gdzie jestem. Pomieszczenie miało ciekawy kolor. Ściany całe były nim pokryte. Dziwne, bo nie widziałam dotąd malowanych ścian, jedynie pokrywane materiałami lub o naturalnej barwie. Malowanie, albo farbowanie było bardzo drogie. Pomieszczenie było dość duże. Faktycznie siedziałam na ogromnych poduszkach. Obok był nieczynny kominek. Niedaleko ode mnie ogromne łoże. A za nim okna, teraz zabezpieczone kratami. Pod oknem kufer przykryty miękkim materiałem, pewnie jako siedzisko. Po drugiej stronie pomieszczenia ustawiono ogromną szafę nie z tej epoko. Zawieszono mnóstwo półek z księgami oprawionymi w skórę. Był też duży fotel i jakaś dziwna sofa. Na stoliku ustawiono wazon z kwiatami, przekąski i coś do picia. Były tu także drzwi do innego pomieszczenia – jak podejrzewałam łaźni. Spojrzałam na siebie. Moja szata była podarta i brudna. Ta sama, którą nosiłam w lochach. Nogi były poździerane, zakrwawione. Podobnie jak miałam zakrwawione nadgarstki.

- Czy możemy już udać się do kąpieli? – spojrzałam na kobietę. Drobna postać, nie wyróżniała się ani urodą, ani figurą. Starała się być nijaka i dobrze jej to wychodziło. Włosy ciemne splątane miała z tyłu głowy, tylko pojedyncze pasma uciekły jej z wiązania. Gdy odwróciła głowę zobaczyłam, że wcale nie miała splecionego warkocza, a włosy po prostu owinięte skórzanym grubym wężykiem tak, by mocno przylegały do pleców. Kiedyś widziałam, że tak samo włosy były plątane wojowniczkom, ale nie mogłam sobie teraz przypomnieć, jak to fachowo się nazywało. Miała także bursztynowe oczy, żywe i mogłabym rzec, że widziałam w nich iskrę. Taką, która powoduje dużo zabawy. Była z pewnością do tego skora. Jej skóra prawie błyszczała – jasna karnacja pokryta ciemniejszymi włoskami, ale wyglądała niemal jak porcelanowa laleczka. I tunika, która ukrywała wszystkie możliwe zaokrąglenia. Kiedy szła, zauważyłam, iż na bokach ma rozcięcia do bioder, a pod tuniką dopasowane spodnie. Dla wygody? Gdy podnosiła pojemnik, widziałam naprężające się mieśnie. O nie, to nie była zwykła służka. Miała w sobie moc i siłę. Wojowniczka. Dlaczego zatem służyła mi?

- Jak mogę się do ciebie zwracać? – chciałam ją poznać. Starałam się, by mój głos wydwałam się jej delikatny, prawie nieśmiały. Nie było możliwe, by traktowała mnie jako słabą istotę, bo to już stracone. Ale mogłam przynajmniej starać się być łagodną.

- Ryiah, ale wszystko do mnie mówią Ry. – uśmiechnęła się lekko. – A czy teraz możemy iść, pani?

- Nie mów do mnie pani. Mów mi po imieniu.

- W komnatach owszem, ale poza nimi, nadal muszę nazywać cię pani.

- Bezsensu. – powiedziałam, podnosząc się z poduszek. Pozwoliłam, by prowadziła mnie w stronę łaźni. – Jestem tu takim samym więźniem, jak ty.

- Więźniem? – zaczęła się śmiać, odpychając delikatnie drzwi, byśmy mogły tu wejść. – Ja z przyjemnością służę swojemu panu wraz z siostrami. A ty, pani, nie jesteś tu więźniem. Oficjalnie gościem, ale to do czasu, aż prawda wyjdzie na jaw.

- Jaka prawda? – zdziwiłam się, pozwalając, by ściągała ze mnie brudne ubranie.

- Jesteś Niosącą Śmierć. Bogowie nas wysłuchali i dali nam ciebie, choć tym razem w innym ciele. Nie dane mi było służyć poprzedniej pani, ale ja i moje siostry będziemy służyć teraz tobie. – uśmiechnęła się teraz tak szczerze.

Wepchnęła mnie od małego basenu wypełnionego pianą. Tak przyjemnie pachniała kwiatami. Temperatura idealnie gorąca, na tyle, by rozluźnić moje ciało. Położyłam się wygodnie, pozwalając sobie na chwilę luksusu. Zamknęłam oczy, choć słyszałam jej ciche kroki wokół.

- Ry, a gdzie ja właściwie jestem? – o to powinnam przecież zapytać od samego początku. Ale wszystko było takie inne tutaj.

- W moich prywatnych pokojach. – otworzyłam natychmiast oczy. Nade mną stał Aker we własnej osobie. Chciałam się zerwać, ale cóż, byłam w basenie wypełnionym pianą i w dodatku naga. Jedyne, co mogłam zrobić, to warknąć na niego ostrzegawczo. – Cieszę się, że dochodzisz do siebie. Na tyle, że w końcu możemy porozmawiać.

- Nie mamy o czym rozmawiać. Porwałeś czy kupiłeś mnie, bym teraz walczyła dla ciebie na arenie? – nawet nie musiałam udawać obrzydzenia w głosie.

- Wykupiłem Baala z całym jego dobytkiem. I tak, przywiozłem go, choć po drodze powinienem zabić. Jest też młoda służka, ale teraz odpoczywa w swoim pokoju. – chciałam się odezwać, ale Aker podniósł dłoń, a ja choć bardzo tego nie chciałam, zamknęłam usta. – Twoja zdolność jest dziedziczona, a ja znam tylko jedną kobietę, która też jest Niosącą Śmierć. A teraz, Kalmo, powiedz mi, gdzie jest twoja matka.... – jego oczy zapłonęły, a zęby delikatnie się powiększyły. – Gdzie jest Mira?! 

Nowe miasto - Liberia IIIWhere stories live. Discover now