Rozdział 22.2.

10 4 1
                                    


Tego ranka obudziłam się jak zwykle pilnowana. Ry kończyła nakrywać mały stolik. Dziś była jej zmiana. Kiedy jednak spojrzałam w stronę drzwi, zobaczyłam Bala. Patrzył na mnie uważnie. Uśmiechnęłam się do niego.

- Nasza śpiąca królewna wstała. – zaśmiała się Ry. – Śniadanie zaraz będzie gotowe, przygotuję Ci łaźnię i pójdziemy się wykąpać. – skinęłam jej jedynie głową.

A kiedy wyszła do łaźni, Balor podszedł do łóżka i usiadł koło mnie. Zabrał mi włosy z twarzy i pogładził po policzku. Było to takie czułe.

- Nareszcie się obudziłaś. Martwiliśmy się.

- Ile spałam tym razem?

- Trzy dni. – skrzywił się. – Dlaczego z nim walczyłaś?

- Nie wiem, Bal – szeptałam. – Byłam taka zła na to wszystko i za to, jak ci powiedział prawdę. Byłam wściekła na to, że całe moje życie to kłamstwo.

- A więc to prawda. – wyszeptał i ucałował mnie w czoło. – Nie jesteś błędem. – uśmiechnęłam się. To oznacza, że pamiętał.

Wtuliłam się w niego, a on mi pozwolił. Delikatnie gładził moje plecy i całował w głowę. Miałam mętlik w głowie. Moja bestia chciała Baala, a nie Balora. A ja? Sama nie wiedziałam. Nie kochałam tego żołnierza. Ale seks z nim był magiczny. Ry akurat wtedy weszła do pokoju. Ostrym tonem stwierdziła, że Bal powinien wrócić do służby, a ona się teraz mną zajmie. Skinął jej głową i po prostu wyszedł. Kobieta nie skomentowała sytuacji, w jakiej nas zastała. Nic nie mówiła, za co byłam jej wdzięczna.

Po kąpieli ubrałam się w swoje spodnie i tunikę. Pozwoliłam sobie nawet zaplątać delikatnie włosy. Wciąż byłam tak bardzo słaba. Spojrzałam na jedzenie, ale nie czułam smaku na ten widok. Ry zostawiła mnie w komnacie, upewniając się, że mogę tu zostać sama. Za drzwiami i tak miałam strażnika, więc nic nie mogło się wydarzyć. A sama udała się z koszem prania do piwnicy. Spojrzałam przez okno na piękny dziedziniec, na ogród. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie w tym wszystkim jest dla mnie miejsce. Aker miał dwie córki i to dla nich miał przepisać ten majątek. Która z nas obejmie władzę? Eva wygląda jak księżniczka, ma prezencję, inteligencję, ale także zna tutejsze zwyczaje, prawa. Żyła w tym. Wychowywana była jak na następcę. A ja? Jestem zwykłą dziką, która bawi się w kogoś, kim nie jest. Oszukiwałam, będąc tutaj. Owszem, zdawałam sobie sprawę z tego, kim jest mój ojciec, ale to nie było dla mnie miejsce. Dyplomatką nie jestem, a bliżej mi do wojowniczki. Miałabym chronić siostrę? Patrząc na małżeństwo z Balorem, na ich gromadkę dzieci? Musiałam się zastanowić, gdzie naprawdę chcę być.

Chwyciłam rogalika i ugryzłam. Dziwnie smakował, jak gdyby był czerstwy. To w Porini mamy lepsze pieczywo. Widać w kuchni rano nikt się nie postarał. Otworzyłam drzwi. Garm stał tuż za nimi. Przywitałam go z uśmiechem i zapytałam, gdzie są komnaty Imy. Głupio się przyznać, ale cały czas spędzałyśmy czas w moim pokoju i kompletnie nie wiedziałam, gdzie kto ma swoje. Jestem taką egoistką. Wszystko kręci się wokół mnie i moich potrzeb. A czego chcą osoby blisko mnie? Gdzie chciałaby być naprawdę teraz Ima? A może jej Osada istnieje? Może chciałaby wrócić do swojej rodziny? Porozmawiałabym z Akerem, by zwolnił ją z obowiązków i po prostu wysłał tam, gdzie ona by chciała.

Otworzyłam drzwi do jej komnaty. Zdziwiłam się, bo była trzy komnaty ode mnie. Świeczka paliła się na stoliku. Widać i ona nie miała apetytu, bo zjadła tylko połowę. Pewnie jej też nie smakowało. Przyjrzałam się szybko jej komnacie. Była mniejsza od mojej. Na krzesłach rozwieszono mnóstwo sukien i dodatków. Uwielbiała się stroić. Spojrzałam na nią, jak słodko spała na swoim dużym łóżku, pełnym poduszeczek.

- Ima, czas wstawać... koniec leniuchowania.... – podeszłam do niej, ale ona nadal spała. Skubana, co ona robiła w nocy?

Szturchnęłam ją, ale nic nie wyczułam. Poza dreszczem niepokoju, który przebiegł po moim kręgosłupie. Wypowiedziałam ponownie jej imię, ale nie było reakcji. Natychmiast złapałam ją i odwróciłam przodem do siebie. Nawet nie wiedziałam, że krzyczałam. Wołałam pomocy. Ima miała zamknięte oczy, a gęsta piana wylewała się jej nadal z ust. Dziwnie pachniało. Do pomieszczenia wpadł Garm i odciągnął mnie od Imy. Sprawdził, co się dzieje i wszczął alarm. Czułam płynące po policzkach łzy. Gładziłam jej włosy, jej twarz. Wiedziałam, że jej tu już nie ma. Spojrzałam na okno. Siedział tam kruk i przyglądał się wszystkiemu. Nachyliłam się i zwymiotowałam tuż przy łóżku.

- Kal.... – spojrzałam na Akera... - Kal, jadłaś coś?

- Rogala... - wyszeptałam, po czym znów zwymiotowałam.

Złapał mnie na ręce i wyniósł. Widziałam biegających ludzi. Widziałam dwórki i Evę, przestraszone stały w kącie i patrzyły. Ale Aker się nie zatrzymał. Szedł dalej. A mi robiło się coraz bardziej niedobrze od tego trzęsienia. Minęliśmy moją komnatę. Gdzie mnie zabiera? Kątem oka widziałam Ry, klęczącą i zapłakaną. Koło niej stali strażnicy. Sądzili, że to ona?

Aker podał mi kolejny kubek. Kazał pić do dna. Ale to było niedobre. Strasznie gorzkie. Krzywiłam się, ale robiłam to, co mówił. Po pierwszym kubku ponownie wymiotowałam. Po drugim było już mi nieco lepiej. Teraz miałam trzeci. Siedziałam na jego łóżku, a on krążył po pokoju. Miał ogromną komnatę, ale bardzo surową. Jak gdyby spędzał tu czas za karę. Wszystkie pomieszczenia, które dotąd mi pokazywał, były ciepłe. To było niemal jak w koszarach. Otworzyły się drzwi i wszedł Balor.

- Raport. – wywarczał Aker, patrząc na niego z nienawiścią. Ale Bal najpierw spojrzał na mnie, jak gdyby chciał się upewnić, że nic mi nie jest. A dopiero potem przeniósł wzrok na swojego pana.

- Tylko jedzenie Imy i Kalmy były otrute. Ryiah zarzeka się, że nie ma z tym nic wspólnego. Ona jedynie odebrała posiłek od swych sióstr i zaniosła na górę.

- Kto przygotowywał dziś posiłki?

- Juda. Moi ludzie jej szukają. Zaraz po przygotowaniu posiłków poszła się przewietrzyć i nikt jej nie widział. Nie opuściła jednak Alapin.

- Odmaszerować. – Bal skinął jedynie głową, spojrzał na mnie i wyszedł.

- A więc ktoś bardzo chciał nas zabić pod twoim nosem. – wyszeptałam znad kubka.

- Zjadłaś za mało, by im się udało. – usiadł koło mnie. – Nie chcę cię stracić, skoro dopiero cię odzyskałem. Nikt poza nami i dwójką żołnierzy nie zna prawdy o tobie. Wtedy próbowaliby zabić tylko ciebie. A celem była też Ima.

- Ale dlaczego? Przecież nikomu nie zagrażałyśmy, byłyśmy jedynie twoimi gośćmi. No dobrze, była plotka, że jesteśmy twoimi kochankami, ale to nie powód przecież.

- A może właśnie jest.... – zamyślił się. – Obie byłyśmy w moim prywatnym skrzydle i pod moją opieką. Zajmę się tym, a ty proszę odpocznij.

Tak też uczyniłam. Gdy tylko wyszedł, odłożyłam kubek i położyłam się w tym ogromnym łóżku. Patrzyłam na gołe ściany, na to zimno pomieszczenia. Kwatera żołnierza, a nie wielkiego pana. Było mi zimno tutaj i nieprzyjemnie. Nie chciałam jednak wracać do swojej komnaty. Nie wiadomo, co bym tam zastała. Albo kogo. Ktoś próbował nas zabić. I udało się połowicznie. Biedna Ima zapłaciła za to najwyższą cenę. Poczułam łzy i pozwoliłam sobie zapłakać. Nie rozumiałam tego świata. Tych ludzi. Intryg i zazdrości. W Porini wszystko było prostsze. Jeśli ktoś miał coś za złe, to się rozwiązywało normalnie. W bitwie lub wiejskim sądzie. Ale tutaj? Jaką mogę mieć pewność, że kolejny posiłek nie będzie zatruty, albo moje ubrania? Aker ufał swoim ludziom i oto przykład – pod jego nosem zginęła Ima. Tylko z zazdrości? Ale kto mógłby być aż tak zawistny i zazdrosny? Były tylko dwie kobiety, którym mogłyśmy przeszkadzać – żona i córka. Ale one jeszcze nie znają prawdy. Gdy ta wyjdzie na jaw, nie będę tu bezpieczna. 

Nowe miasto - Liberia IIIOnde as histórias ganham vida. Descobre agora