Rozdział 24.1.

12 4 1
                                    


Aker nie miał racji, ujawniając kim jestem naprawdę. Czułam, że unoszę się w mętnej wodzie i powoli tonę. Nie mogłam oddychać. Bal się zakończył, a ja udałam się do swojej komnaty. Tak, wróciłam do tej, w której byłam cały czas, w prywatnym skrzydle mojego ojca. Nie chciałam jej zmieniać. I tak każdy mógł tu wejść. Pamiętam, że widziałam tutaj Eve ze świtą, a przecież ponoć nie zachodzą tu nigdzie. Chciały sprawdzić, czy trucizna zadziałała odpowiednio? Byłoby to największą głupotą. No cóż, ale to Eve, prawda? Nie musiała nigdy walczyć o swoją pozycję. Nie wiedziała, kim jestem tak naprawdę i jak bardzo jej zagrażam. Za to znienawidziła Imę tylko dlatego, że ta miała słabość do tych drogich sukien. Osądzała po pozorach. Dlatego byłam bezpieczna do czasu. Zamach był na Imę. A może to Lisa, w obawie o swój status żony? Wiedziała, że Eve ma pierwszeństwo do tronu, nawet jeśli jakaś kochanka by urodziła mu córkę. Ale co innego, gdyby to był syn. Może właśnie tego się bała? Że któraś z nas, jako kochanek, da mu syna? A teraz? Wiedziały już kim jestem. Córką miłości jego życia. Nawet wczoraj na przyjęciu stałam i potem siedziałam praktycznie na równi z nim, a żona i córka za jego plecami. Dał wszystkim znak, kim dla niego jestem. Ale sprawił, że byłam teraz celem tych, którzy chcieli władzy – albo do zabicia mnie, albo do próby zaślubin.

Zeszłam na dół i udałam się do głównej jadalni. Skoro jestem jego córką już oficjalnie, nie zamierzałam się chować po kątach. To nie ja. Z podniesioną głową weszłam w trakcie jakieś ich rozmowy. Służki skłoniły lekko głowami, a służba natychmiast ruszyła, by nakryć i dla mnie. Jedna z dziewczyn, prawie zapłakana, prosiła o wybaczenie, że nie przygotowali dla mnie miejsca. Uśmiechnęłam się do niej i lekko przytrzymałam ramię.

- Spójrz na mnie. – rozkazałam. Wykonała polecenie, patrząc mi z przestrachem w oczy. – Nigdy nie przepraszaj mnie w ten sposób za coś takiego. A teraz idź, uspokój się i wróć, gdy będziesz na to gotowa, ze szczerym uśmiechem na tej ślicznej buzi.

Po czym usiadłam na doniesionym mi krześle. Przywitałam się skinieniem głowy z resztą. Przy stole była idealna cisza. Eva i Lisa patrzyły na siebie. Balor kończył właśnie jeść. Aker był dziwnie milczący.

- Chciałabym odwiedzić dzisiaj Baala. – ojca oczy lekko zabłysły w gniewie, ale skinął głową. – Chcę też uczęszczać do koszar na treningi.

- Nie jesteś już wojowniczką, możesz zająć się czymś innym.

- Czym, ojcze? Intrygami? – prychnęłam. – Znasz mnie na tyle, by wiedzieć, że i tak to zrobię. – odwróciłam głowę tak, by teraz patrzeć na spiętego Balora. – Bal z pewnością zaopiekuje się mną podczas tych treningów, prawda? – dodałam do tego lekki uśmiech. Usłyszeliśmy niskie warczenie. Spojrzałam ojcu prosto w oczy, prawie w rzucaniu wyzwania. Odwarknęłam.

Lisa rzuciła białą serwetką na stół i ze słowami: „Zwierzęta", odeszła od stołu. No fakt, zapomniałam. Ona nie miała mocy. Resztę posiłku jedliśmy w ciszy. Służąca wróciła po chwili i faktycznie obdarzyła mnie przepięknym uśmiechem.

- Aker, gdzie jest Ry? Chcę ją w swoich komnatach.

- Dopiero co zostałaś jego córeczką i już się rządzisz? – spojrzałam na Eve. Siedziała napięta. Jej palce zaciśnięte na sztućcach były praktycznie białe. Prychnęłam jedynie i wrócilam do jedzenia. Nie warta była odpowiedzi. O tak, moja bestia się przeciągnęła z zadowoleniem. Chciała tej zabawy.

Straż sprowadziła mnie do piwnic. Zdziwiło mnie to, że nie do jakiegoś aresztu, czy celi. Po prostu piwnic. Był tam długi korytarz i małe drewniane drzwi. Wszystkie były pozamykane i miały tylko małe zakratowane otwory, by móc przez nie zaglądać. Zajrzałam do pierwszej z nich. Jakiś mężczyzna w długich łachmanach siedział na leżance. Nie wyglądało to jak więzienie, choć nim z pewnością było. Były wiadra pewnie na wodę i nieczystości. Mały stolik. Krzesełko. Nie wyglądało to wcale tak źle. Strażnik czekał na mnie przy drzwiach prawie w samym środku. Otworzył je i cofnął się zapewniając, że będzie za nimi. Wolałabym, by go tam nie było. Ale musiałam się zobaczyć z Baalem.

Leżał rozłożony na leżance i czekał. Z pewnością nie na mnie, bo kiedy weszłam, zerwał się zaskoczony. Strażnik drgnął, ale powstrzymałam go ruchem ręki. Podeszłam do mężczyzny przede mną i wpadłam mocno mu w ramiona. Nie chciałam teraz nic mówić, jedynie chłonąć jego zapach, ciepło. Moja bestia przeciągnęła się ponownie, wyczuwając go blisko. I znów ten zapach. Nasz. Mój. Sama już nie wiem. Domu. Naprawdę z nim czułam się, jak gdybym była w domu. Ale na innym poziomie. Nie potrafiłam tego nawet opisać ani zrozumieć. Ogromne przyciąganie, które uspokajało się dopiero, gdy byliśmy tak blisko. Spojrzałam mu w oczy. Gładziłam jego twarz, głowę, ramiona. Nie mogłam przestać go dotykać. Nie czułam podniecenia – to nie to. Po prostu te ciepło we mnie, że byliśmy tak blisko.

- Nie robią ci tu krzywdy? – zapytałam szeptem, wciąż nie móc się od niego oderwać. Wtulał się we mnie, dawał się dotykać, jakby chłonął tę chwilę tak samo, jak ja. – Postaram się cię stąd wyciągnąć.

- Możesz wnioskować u Akera, ale wątpię, by na to poszedł. – dotknął mojej szyi, na której nie było już żadnych znaków niewolnictwa. – Nie masz karty przetargowej.

- Nie jesteśmy.... Nie byłyśmy niewolnicami, Baal.

- Byłyśmy...?

- Ima została otruta. Wczoraj był jej pogrzeb. – zamknął oczy i odsunął się ode mnie.

- To jednak nie były plotki, że zabito jego kochankę. – skinęłam głową, choć nie podobało mi się mówienie o Imie jako nałożnicy wielkiego wodza. – Docierają tu różne plotki. O jego córce też.

- Tak, Eva wychodzi za dowódcę. Za trzy miesiące ma odbyć się ich ślub. – uśmiechnęłam się, bo nie chciałam jeszcze mu wszystkiego mówić. Z jakiegoś powodu o sobie chciałam powiedzieć innym razem.

Spędziliśmy razem pół dnia w jego nowej celi. Niewiele rozmawialiśmy. Po prostu chłonęłam jego całego. Leżeliśmy na tej wąskiej leżance, patrzyliśmy się na siebie, przytulaliśmy. Brakowało mi tego. Brakowało mi jego. Moja bestia uspokajała się. Nabierałam sił na kolejne dni i na to, co mnie teraz czekało. 

Nowe miasto - Liberia IIIWhere stories live. Discover now