Rozdział 10.1.

90 12 6
                                    

Niewielu wróciło do lochów po targu. Wszyscy jednak smutni, zrezygnowani. Pewnie liczyli na nowego, dobrego pana i wolność. Nie rozmawiali o tym, co się wówczas stało - o samobójczej śmierci, próbie ucieczki jednego z nich. Dlatego nie chciałam nawiązywać żadnych bliższych relacji z kimkolwiek tutaj. To mogło oznaczać tylko kłopoty. Chciałam się stąd wydostać i to bez różnicy jak - musiałam uciec z Duat i to jak najszybciej. Matka ostrzegała mnie przed Liberią, ale pewnie nie przyszło jej nawet do głowy, że mogę trafić tutaj. Skoro byłam tak niebezpieczna, to Whiro nie mogła się dowiedzieć, kim naprawdę jestem.

Lu siedziała zwinięta w kącie przy kracie. Kiwała się na boki i patrzyła przez okno. Z jej pozycji widać było jedynie kawałek nieba. Ale jej to najwidoczniej wystarczało. Skrawek wolności. Nie rozmawiała ze mną o niewoli. Nikomu nie zdradziła, jak to było żyć z łowcami przez tak długi czas. Słyszałam tylko szepty mieszkańców, że na targu mają wystawić kogoś wyjątkowego, za którego dostać pan ma dużo złociszy. Lu była jedynym nowym nabytkiem. Przecież gdyby mówili o mnie, to już wcześniej usłyszałabym szepty. Mimo to plotka się roznosiła. Im więcej osób o tym rozmawiało, tym Lu robiła się jeszcze mniejsza. Widziałam jej zgarbione plecy, oplecione rękami nogi. Kuliła się. Wiedziała. Nawet pan dawał jej znacznie lepsze porcje żywnościowe, niż dostawaliśmy my.

Ona jest jego przepustką. - odezwał się mężczyzna. Pierwszy raz słyszałam, jak do mnie przemawia. Pierwszy raz się odezwał od momentu, gdy sprzedano jego księżniczkę.

Przepustką do czego? - nie rozumiałam.

Do wyróżnienia. Do bogactwa. Stanie się najlepszym łowcą w Duat. Whiro go doceni.

Za młodą dziką gdzieś z okolicy pustyni?

Za zdrową młódkę, ledwo po pierwszych krwawieniach. Płodną. Doskonałą do rozrodu. A w dodatku nienaruszoną. Gdyby żyła u siebie, a nie wyjechała z tabunem, pewnie ojciec już dawno przeznaczyłby ją dla jakiegoś mieszkańca Sehra. Byłaby panią w jego włościach. I matką jego dzieci. Ale to zbuntowane dziewcze uciekło z tabunem. Kupcami. Do innego świata, gdzie pewnie sama mogłaby decydować o swoim losie. I gdzie trafiło to dziewcze? Do niewoli. A teraz będzie sprzedana jak rzecz dla pierwszego lepszego, przed którym siłą rozłoży nogi i będzie mu rodzić dzieci.

Zamilcz. - warknęłam widząc, jak Lu zaczyna chlipać. Nawet jeśli ma rację, nie powinien tego przedstawiać tak ostro.

Za ostro? - parsknął. - Może i tak. Ale lepiej usłyszeć to w tej wersji i się przygotować, niż żyć nadzieją i przeżyć szok.

Od jak dawna tu jesteś? - brzmiał, jakby spędził tu lata. Zachowywał się, jak gdyby napatrzył się na targ, na niewolników, wysłuchał ich historii, sam jednak zostając tutaj. Za karę. Co takiego zrobił, że pan nie wystawia go na targ?

Zbyt długo. Dają mi patrzeć na to wszystko. Za słaby na arenę. Zbyt cenny na sprzedaż.

Kim jesteś? - wyszeptałam, nawet nie zdając sobie sprawy, że zbliżam się do kraty. Zbyt ciekawa jego historii. Czy mnie też to czeka?

Jestem nikim. Od tak dawna jestem nikim.

A wcześniej kim byłeś?

Krukiem.

Drgnęłam. Widząc moją reakcję, uśmiechnął się. Ale nic już nie powiedział. Szybko ułożył się tak, jak gdyby drzemał. Po chwili usłyszałam otwierający się właz. Skąd wiedział, że idą?

Nowe miasto - Liberia IIIWhere stories live. Discover now