Rozdział 12

95 12 3
                                    

Droga była długa. Najpierw trzeba było pokonać spory dystans pod górę. Następnie minąć wiele uliczek tak podobnych do siebie, wąskich. Niektóre biegły w dół,inne trochę pod górę. Na koniec zeszliśmy na dół. Tu zapach był przyjemniejszy. Świeższy. Poza zabudowaniami z drewna i kamienia, rozciągał się tu widok na pola uprawne, rzekę oraz na drugim jej brzegu, tuż przy małym lesie, mury. Były ogromne, choć dzieliła nas spora odległość, robiły wrażenie.

Tam kończy się Duat. Tu - wskazał na zabudowania - jest teraz twój dom. Chcesz pokonać mur, dobrze, ale najpierw się do tego przygotuj.

Mam uwierzyć, że dasz mi wolność?

Mogę to zrobić, ale najpierw mi zaufaj. - uśmiechnął się i odszedł.

Deana, bo tak miała na imię kobieta, była moją opiekunką. Nasze zapoznanie nie należało do udanych i miałyśmy ochotę dokończyć to, co zaczełyśmy tam na ulicy, ale wiedziałyśmy, że nam nie wolno. Pokazała mi jednak moje miejsce spania, miejsce posiłków. Obowiązki mają przydzielić mi jutro, dziś mam czas by zwiedzić to miejsce i się oswoić.

Dlaczego w nocy skrzywdziliście tego mężczyznę? - odwróciła się do mnie z pytaniem na twarzy. Nawet nie wiedziała, o kim mówię. - W nocy, w lochach.

A... Gdy pobędziesz tutaj, zrozumiesz. To najbardziej wyzwolone miejsce, jakie znam. Spełniają nasze fantazje.

Ale wy naprawdę krzywdzicie innych. Zgwałciliście go.

I gdy zarobimy, wrócimy do niego i się zabawimy.

Wyszła, zostawiając mnie z tym samą. Gdzie ja właściwie trafiłam?

Mój nowy pokój nie był za duży. Małe okno z widokiem na pola uprawne. Drewniana okiennica, chroniąca mnie przed zmianami pogody. Mała leżanka tuż obok okna. Stolik i krzesło. Wyszłam z pomieszczenia. Na drzwiach pomalowano numery czerwoną farbą. Mój to 7. Zarówno na lewo, jak i prawo, ciągnęły się drzwi za drzwiami. Jedne były otwarte, inne uchylone, a jeszcze inne zamknięte. Zajrzałam do środka. wszystkie pokoje wyglądały tak samo. W tych uchylonych widziałam różne ozdoby i kolorowe materiały. Jak gdyby mieszkańcy sami przyozdabiali sobie swoje cele. Szłam dalej, wzdłuż korytarza, zaglądając do każdego pomieszczenia i próbując zapamiętać, gdzie co się tu znajduje.

Jadalnia i kuchnia były dość sporych rozmiarów. Stoliki i bar, jak u Hope, ale tu nie było atmosfery domowej. Za barem krzątały się młode dziewczyny w szarych tunikach do ziemi. Nie patrzyły na nikogo. Skojarzyły mi się z tamtą dziewczyną, która przyszła mnie obmyć po gwałcie. One też zajmowały się kuchnią. Niedaleko była także duża sala, ale ze ścianami w dziwne drewniane kratki. Ćwiczyło tu paru mężczyzn. Jedni na tych dziwnych kratkach się podciągali. Inni walczyli ze sobą na środku sali. W rogu zauważyłam mężczyznę z pamiętnej nocy, partnera Deany. Śledził walkę mężczyzn i wykrzykiwał polecenia, co mają robić. Ćwiczył ich w walce. Wycofałam się, gdy tylko zwrócił na mnie uwagę. Nie wydawał się jednak zdziwiony.

Wyszłam na zewnątrz. Nikt za mną nie podążał, więc kręcąc się po dziedzińcu, szukałam ścieżek, wydeptanych śladów. Aż za rogiem znalazłam to, czego szukałam. Posypana żwirem, wiła się wśród wysokich krzewów. Była niczym labirynt. Wiedziałam jednak, w którym kierunku mam się udać. Skręcałam wielokrotnie. Przy rozstaju dróg zerkałam na słońce. To jego kierunek wyznaczał mi drogę. Nie mogłam jednak nie docenić piękna krzewów. Ciemnozielone listki, lekko błyszczące w słońcu, a do tego te pachnące kwiaty, w kolorze niespotykanym do tej pory. Nigdy takich nie widziałam. Znam kolor czerwony, ale bardziej przypominał mi kolor mocno dojrzałych słodkich owoców, jakie zrywałam w lesie z krzaków z kolcami. Matka mówiła, że to maliny i można je jeść, ale tylko trochę, by zostało dla innych stworzeń. Ten kolor był właśnie pomiędzy tymi malinami, a czerwienią. Postanowiłam potem kogoś zapytać, co to za roślina i odcień. Choć ta wiedza nie posłuży mi do przeżycia, byłam ciekawa tego, co tutaj mnie otaczało. Duat przecież to nowy świat, inna Osada. Różniła się bardzo od Liberii. Było tu więcej zieleni, kwiatów, nawet domy wydawały się stabilniejsze, mocniejsze. A przecież Whiro była tym złem, o którym nam mówiono. Dlaczego zatem jej Osada wydawała się piękniejsza? A może to jedynie pozory i pod tym wszystkim jest prawdziwa kraina, pełna zgnilizny i zepsucia?

Nowe miasto - Liberia IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz