Rozdział 20.1.

15 4 0
                                    


Zgrzyt krat sprawił, że otworzyłam oczy, wybudzając się z cudownego snu. Leżałam na kamiennej podłodze. Naga. Przede mną w pozycji gotowości do walki kucał nagi Baal, warcząc ostrzegawczo do osób stojących w wejściu do celi. Podniosłam wzrok. Aker stał sztywno na nogach, patrząc na nas ze swoimi czarnymi oczami pełnymi furii. Za nim stał Fenrir i Balor. Ten ostatni patrzył na mnie z nieukrywanym szokiem.

- Uspokój swojego kochanka, nim ja to zrobię ostatecznie – wywarczał Aker i wiedziałam, że słowa kieruje do mnie. Dotknęłam otwartą dłonią pleców Baala. Były takie gorące. Nie reagował. Pocałowałam go lekko w plecy. Przestał warczeć. Gdy jednak się ruszyłam, ustawił się tak, by być pomiędzy mną a mężczyznami.

- Nie dotkniesz go, Aker. Jest mój. – wywarczałam. Aker także lekko warknął w ostrzeżeniu. Rzucił w naszym kierunku ubrania.

- Porozmawiamy, jak się ubierzesz. Nie chcę Cię oglądać nago. – po czym się odwrócił plecami, by dać mi możliwość ubioru.

Jednak nie wszystko potoczyło się tak, jak powinno. Baal rzucił się na plecy Akera. Ten złapał go za gardło w jednej sekundzie. I obaj puścili delikatnie swoją moc. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że krzyknęłam. Wiedziałam, że Aker mój jednym skinieniem, jednym przepływem mocy zabić więźnia. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że klęczałam niedaleko nich i błagałam Akera, by tego nie robił. Spojrzał na mnie , a ja nie potrafiłam znieść tego, co właśnie zrobiłam. Odsłoniłam szyję w pełnym poddaństwie, na co ostatkiem sił Baal warknął.

- Moje życie i wolność, za jego życie i wolność. – wyszeptałam, choć wszyscy doskonale to usłyszeli. Ale czułam, że nie mogłam go teraz stracić.

- Przyjmuje. Jeśli cię zdradzi albo zrani, mam prawo do wyznaczenia kary, a nawet śmierci. Jasne? – wyszeptałam zgodę czując spływające mi po policzkach łzy. Właśnie oddałam swoją wolność za życie Baala. – Wracajmy do domu. – po czym puścił mężczyznę na ziemię i odszedł, jak gdyby nigdy nic.

Baal objął moją twarz i scałował łzy.

- Coś ty zrobiła. – wyszeptałam.

- Wykupiłam ci wolność, którą tak pragnąłeś.

- Nigdy nie będę wolny. A ty zmieniłaś pana.

- Czyż oboje nie należymy do niego zgodnie z kontraktem? – uśmiechnełąm się i wtedy zrozumiał. Oboje i tak byliśmy niewolnikami Akera. Z tą tylko różnicą, że jeszcze wcześniej mógł nas po prostu puścić, albo moglibyśmy wykupić się u niego. Teraz ja stałam się jego własnością na zawsze i nigdy nie da mi odejść. Wiedziałam o tym, ale po tym, jak nazywa mnie swoją córką – i tak by mi na to nie pozwolił. Baal tego jeszcze nie wiedział.

Spojrzałam na strażników. Czekali przy otwartych kratach do celi. Ale nie było u nich radości. Balor wyglądał inaczej. Stał się dowódcą nie własnego oddziału, a jednostki. Awansował. Zebrałam ubrania i szybko się w nie przyodziałam. Baal także to uczynił, choć nadal starał się być pomiędzy mną a mężczyznami. Warczał, jak gdyby nie mógł znieść, że na mnie patrzą.

- Cześć Balor. Kupę lat. Gratuluję awansu.

- Dziękuję, Kal. Widzę, że wiele się zmieniło. – ale w głosie nie wyczułam nutki przyjaźni, jaką kiedyś mieliśmy. Był inny. Twardszy. Surowszy.

Wyszlam z celi, a wtedy z hukiem zatrzaśnieto drzwi. Baal stał przy kratach . Ostatni raz ścisnęliśmy swoje dłonie. On musiał zostać w areszcie, ja miałam wrócić do posiadłości Akera. Odprowadzana przez dawnych znanych mi żołnierzy.

- Słyszałem, że Pan ma nowych gości, pilnie strzeżonych, ale nie spodziewalem się tu Ciebie. Chodziły plotki, że znalazł sobie kochankę.

- Nie jestem jego kochanką. Wykupił mnie i innych podczas ostatniej wizyty u siostry.

- Byłaś u Whiro? Szukaliśmy cię....

- Pojmana, sprzedana. Dużo się działo, Bal. Ale widzę, że i tu spore zmiany. Zapracowałeś na niezły awans. – ale nie czułam radości od niego.

- Musiałem awansować, by podnieść moją .... Hierarchię. – powiedział cicho.

Nie rozumiałam. Jednak kiedy przekroczyliśmy wrota w murze i weszliśmy do Alapin, zdziwiłam się tymi pozdrowieniami w stronę Balora. Witano go, jak gdyby był tu dobrze znany. To mnie zdziwiło. Ale on też nie był przeszczęśliwy z tego powodu. Widzialam, jak się uśmiechał i także pozdrawiał innych mieszkańców, ale nie było w tym prawdziwej radości, a założona maska.

Doszliśmy akurat do ogrodu, gdy podbiegła do nas jedna z młodych dziewcząt. Miała na sobie piękną i skromną suknię, włosy odpowiednio ułożone. Skłoniła się nam, choć na mnie dziwnie spojrzała, jak gdyby nie rozumiejąc, co tu robię. Ale szybko wróciła spojrzeniem do Balora.

- Panie, dobrze Cię widzieć. Panienka zaraz będzie gotowa do posiłku.

- Dziękuję, muszę jednak odprowadzić gościa do jej komnat.

- Jestem pewna, że służka sama trafi do swej pani, zwłaszcza po nocnej nieobecności – to ostatnie wywarczała z takim jadem. O co tu chodzilo?

- Ona ma rację, Bal. Stąd już sama trafię do komnat. Dziękuję za wszystko. – po czym pocałowałam go w policzek. Spiął się, a dziewczę przed nami nabrało głośno powietrza. Ale ja niewiele sobie z tego robiłam. Poszłam w stronę własnych komnat wiedząc, że będę musiała się nieźle wytłumaczyć z nieobecności.

Nie myliłam się. Gdy tylko przeszłam przez próg i zamknęłam drzwi, natychmiast zostałam zaatakowana przez Imę i Ry. Jedna przez drugą na mnie krzyczały, gdzie byłam i jak wszyscy mnie szukali oraz jaki Aker był zły.

- Ima, bylam u Baala. Żyje i ma się dobrze, choć jest w celi. – dziewczyna uśmiechnęła się z ulgą, choć nie taką radością, jak ja. Ale przecież mieliśmy zupełnie inne relacje, chociaż obie byłyśmy niewolnicami.

- Tak, można to poczuć. – zaśmiała się Ry. – Chodź, przygotowałam ci kąpiel. Zmyjesz z siebie mężczyznę i będziemy mogły udać się na posiłek. 

Nowe miasto - Liberia IIIDonde viven las historias. Descúbrelo ahora