Rozdział 26

22 4 0
                                    


Dokańczałam śniadanie w ciszy, gdy otworzyły się drzwi. Wyczułam jego magię zanim się odezwał. Wiem, że przez chwilę stał w miejscu. Nawet się nie odwróciłam. Po prostu jadłam dalej, jak gdyby nigdy nic.

- Uciekłaś. – powiedział cicho i usiadł na stołku obok mnie. Sam bez słowa podał mu kufel, ale bez potrawki. Nie byłam pewna, czy nie napluł do tego kufla wcześniej.

- Gdybym uciekła, to byś mnie nie znalazł. Coś po matce mam. – warknął, ale nie skomentował. – Przyjechałeś zabrać mnie do swoich komnat?

- Przyjechałem, bo mamy problem. – jego głos był twardy. Zmienił się i to bardzo.

- Nie, to zawsze ty masz problem.

- Nie tym razem. Twój więzień uciekł. –spojrzałam na niego. – Twój kochany Beelphegor – jego imię praktycznie wywarczał, jakby chciał je wręcz wypluć – zabił strażników i uciekł. Balor złapał jednego z młodzików, którzy mu pomagali.

- Dziwisz się? Baal nie lubi niewoli, w jaką ją wpędziłeś. – wróciłam do jedzenia.

- Co powiesz na to? Młodzik miał to przekazać do swoich kontaków w Porini. \

Aker podał mi kawałek szmatki, jak gdyby oderwanej z części ubrania lub pościeli. A na niej krótka notatka: „Mira żyje. Ich córka u Akera. Przeżyła". Odwróciłam się i zwymiotowałam prosto pod swoje nogi.

- Zostaw ją w spokoju, Wodzu. – nigdy nie słyszałam tak twardego tonu u Hope. Podeszła i pocierała mi delikatnie plecy, gdy walczyłam z kolejną falą mdłości.

- Wprowadziła do mojego królestwa szpiega Whiro i sprzedawała mu informacje. Znasz Whiro, wiesz że to wykorzysta.

Czułam, że nie tylko podchodzi mi kolejna fala mdłości, to jeszcze po policzkach płyną mi łzy. To nie mogła być prawda.

- Nie wciągniesz ją w swoją grę, Aker. Nie popełni mojego błędu.

- Mira... - głos ojca się zmienił. Tak bardzo złagodniał. Zerwał się ze stołka i chciał do niej podejść, ale warknęła ostrzegawczo.

- Miała proste życie, a zobacz w co ją wciągnąłeś.

- Ja nie...

- Przyszedłeś tutaj, by jej oznajmić, że jej ukochany jest zdrajcą na usługach Whiro. Że wszystko to, co przeszła tam i tu jest kłamstwem. Ona jest oznaczona przez niego, kocha go. Jak możesz jej teraz coś takiego mówić?!

- Bo musimy go znaleźć, nim będzie za późno. Ona go wyczuje. Przecież wiesz, jak to działa.

- I co dalej? Zabijesz go? Zniewolisz do końca życia? Ona ci tego nie wybaczy. Tak, jak ja nie wybaczę ci tego, co zrobiłeś.

- Miro... - ale matka podeszła do Akera. W jednej sekundzie wystawiła swoje ogromne szpony i uderzyła z całą siłą w ojca. Odskoczył, ale nawet nie warknął. Poczułam kolejną falę mdłości na zapach krwi.

- Ona jest w ciąży. – Arima wywarczała mu prosto w krwawiącą twarz, a potem podeszła do mnie. Delikatnie chwyciła mnie pod ramiona i zaprowadziła na górę. Hope już zaczęła sprzątać to, co nabałaganiłam.

                                                                                       *   *   *   *   *   

Leżałam na łóżku patrząc na niebo za oknem. Właśnie pojawiły się pierwsze płatki śniegu. Nadeszła zima. Nakryłam się mocniej. Zaczynało się ściemniać, co oznacza, że przeleżałam większość dnia w łóżku. Hope dawała mi ciepłą herbatę do picia i jakiś napar na mdłości. Mówiła też, że może mnie przebadać, jeśli chcę, ale nie chciałam. Mówiła też, że Arima wyszła z Akerem na zewnątrz, do lasu. Musieli sobie wyjaśnić jakieś sprawy. A potem Hope opatrywała ich rany. Czy ja mogłabym aż tak znienawidzić Baala za to, co mi zrobił? Nie, nie on. Oboje sobie to zrobiliśmy. Przecież mnie nie gwałcił. Nasze bestie się nie oszukiwały. Nienawidziłam to, jak się przy nim czułam. Byłam jego niewolnicą, ale także dobrowolnie kochanką. Jak można kogoś nienawidzić i pragnąć w tym samym czasie? Przecież dbał o mnie. Chronił przed gladiatorami. I bał się Whiro. Chociaż miał też spore przywileje. Czy wszystko to, co tam przeżyliśmy, było kłamstwem? Planem Whiro do zniszczenia mnie i Akera? Jeśli tak, to by oznaczało, że jestem nic nie wartym pionkiem i matka miała rację. Cokolwiek by się nie wydarzyło, bez różnicy jak wiele ludzi zginie – oni zawsze wygrają i podpiszą kolejny rozejm. Słyszałam o tym, jaka kiedyś była Liberia. Doskonała i rozwinięta technologicznie. Kiedyś Thot pokazał mi auto. Było zarośnięte w lesie i zniszczone, ale bawiliśmy się w nim. Miało wygodne siedzenia, na których uwielbialiśmy się kochać. Pamiętam opowieści o tym, jak zaraz po wojnie chciano wrócić do tego rozwoju, jaki osiągnęli, ale nie mogli. Brakowało surowców wykorzystywanych do ich urządzeń. Kopalnie zostały zniszczone przez wojnę. Dlatego musieli nauczyć się żyć tak, jak dawniej. A raczej tak, jak żyjemy teraz. Pamiętam, że jako dziecko widziałam tłumy ludzi idących przez las. Nie potrafili nawet rozpalić ogniska, by się ogrzać. Mieli dziwne stroje i takie małe urządzenia, które przytykali do gałęzi i naciskali. Czasem jeszcze to dawało iskry. Thot mi wytłumaczył wtedy, że to są zapalniczki i tym się podpalało wszystko.

Po wojnie wróciła naturalna magia. Natura zabrała sporą część Osad. Budynki porośnięte bluszczem. Pomiędzy betonowymi ulicami rosły drzewa. Wszystko, co miało w sobie trochę nowoczesności, przestawało działać. Spora część ludzi nagle odkryła w sobie pokłady magii. Jak gdyby jakaś granica została zatarta i wszystko zostało tworzone na nowo. Ludzie się przystosowali. Nowe podziały Osady i świata poza Osadami, nazywane dzisiaj Porini. Nowe prawa. Pamiętam, że będąc dzieckiem widziałam różne pamiątki sprzed wojny. Ludzie nabywali je licząc, że będą warte jeszcze więcej. A potem okazało się, że są nic nie wartymi śmieciami i porzucali je w lasach. Bawiłam się nimi. Thot był tym, który wiedział sporo o dawnym świecie. Interesował się, a i u niego w domu często o tym się mówiło. Zwłaszcza jak ojciec siadał przy ogniu z kuflem świeżo pędzonego alkoholu i opowiadał o wygodnym dawnym życiu i jak wszystko zniszczyła wojna. Chłopak zbierał mnóstwo pamiątek i potem przynosił je nam pokazać. Tłumaczył, co to jest i do czego służy. A ja byłam taka zła, że matka nie chce mi nic mówić. Przecież ona też żyła w tamtym świecie. Kłóciłam się z nią o to. A teraz rozumiem. Dla niej musiał być to rozdział zamknięty, by mogła wrócić do życia, do innej rzeczywistości i zaopiekować się mną. Jedynym łącznikiem z dawnym światem, jaki chciała mieć. Kochała mnie, uczyła i wspierała. Chociaż inaczej to wtedy odbierałam. Czułam, że zabiera mi wolność. A ona mnie chroniła przed Liberią. Przed Akerem. Byłyśmy pod jego nosem, gdy on nas szukał w najdalszych zakątkach.

- Jak się czujesz? – matka usiadła na skraju łóżka. Widziałam gojącą się ranę na jej szyi i barku. Dotknęłam delikatnie ich palcami.

- Widzę, że rozmawiałaś z Akerem. – uśmiechnęłyśmy się do siebie. – Czy to prawda? Że on naprawdę mnie zdradził?

- Nie wiem, Kalmo. – pogładziła mnie po włosach. – A nawet jeśli, zostaw to. Masz dla kogo żyć. – dotknęła delikatnie mojego brzucha. – Będę babcią.

- Ano będziesz. – poczułam łzy. Nie wiedziałam, że zrobię się taka słaba. Jestem wojowniczką, a mam wrażenie, że cały czas na zmianę płaczę, wymiotuję i jestem wściekła. Nic pomiędzy. – Co ja mam teraz zrobić?

- Żyć tak, jak chcesz. Możesz tutaj zostać z nami. Jeśli zadecydujesz o odejściu, pogodzimy się, choć nadeszła zima, więc to najgorszy czas na podróż. Jeśli postanowisz wrócić z nim do Liberii, także to zrozumiemy. Być może tam będziesz nawet bezpieczniejsza.

- Nie chcę iść tam sama. Nareszcie zrozumiałam, dlaczego to wszystko dla mnie robiłaś. Byłam takim niedobrym i niewdzięcznym dzieckiem.

- Byłaś i nadal jesteś doskonała. Owszem, masz charakterek, ale przy takich rodzicach nie ma co się dziwić. – pocałowała mnie w czoło z taką czułością.

- Wybaczysz mu kiedyś? On cię kocha.

- Na swój sposób tak, kocha. Ale zawsze postawi władzę nad miłość. Pogodziłam się z tym dawno temu. Ja także miałam i mam dla kogo żyć. Obie czujemy, że wojna się zbliża. I nawet jeśli nie chcemy, zostałyśmy w nią ponownie wplątane. Moje kruki są gotowe chronić was do samego końca.

Dziwnie się z tym poczułam. Matka wcale nie mówiła o tych ptakach. Mówiła o Hope i Samie. Są moją małą armią. A co jeśli zostaniemy tutaj, albo uciekniemy? Przecież to walka pomiędzy Whiro a Akerem. Z drugiej strony jeśli nie zostaniemy, zniszczą wszystko. Jeśli Whiro ze swoją Hordą zniszczy Liberię i przejmie wszystko, co ją powstrzyma przed resztą? Poszerzy swoje wpływy, swoje niewolnictwo i stworzy jeszcze większą armię tych potworów. Owszem, byłam w jej Duat. Widziałam zwykłych ludzi, magicznych i te stwory żyjących razem. Owszem, była hierarchia i niewolnictwo. Ale mimo wszystko żyli razem, obok siebie. Nikt nie krzywił się na inność. Arena była dla rozładowania napięć i trzymania w ryzach. Niewolnicy mieli wykonywać najcięższą pracę, by mieszkańcy Duat mogli spokojnie żyć. Mieli swoje kopalnie, wydobywali surowce. A co ma Liberia? Handel, wojsko, intrygi przy władzy. Nigdy nie myślałam też o innych Osadach. Jakie są. Jak tam wygląda życie. Arima ma rację, to najgorszy czas teraz, by podróżować. Zostając tutaj możemy bronić się sami. Najemnicy się rozbiegną, a mieszkańcy Vary będą dbać tylko o własne bezpieczeństwo. Za to w Liberii mimo wszystko mamy ochronę. Budynki, żołnierze. Matka ma chyba rację – tam będę bezpieczniejsza. 

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: Aug 21, 2022 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

Nowe miasto - Liberia IIIDonde viven las historias. Descúbrelo ahora