12 // Vulnerability

7.2K 542 77
                                    

A/N: JAK WAM PODOBA SIĘ NOWA OKŁADKA? :)

Rozdział dwunasty: Vulnerability ( Wrażliowość)

Harry

Mój koń gnał prosto w stronę mojego przeciwnika. Byłem pełny determinacji, a dodatkowo władała mną złość. Nie miałbym sobie tego za złe, gdybym przez przypadek uszkodziłbym go. O nie! Myślę, że triumf nad nim byłby najlepszą nagrodą.

Nie oszukuj się. Najlepszą nagrodą byłoby serce Mel.

Zacisnąłem usta w wąską linię i mocniej ścisnąłem moją kopię. Gdy byłem blisko Lucasa starałem się trafić w miejsce, w które najbardziej by go zabolało, ale jego unik sprawił, że chybiłem. Dobiegłem do końca toru i obróciłem konia tak aby po chwili rozpocząć ponownie szybki bieg.

Będąc już naprawdę blisko na moment przeniosłem wzrok w inną stronę - stronę balkonu. Nawet nie zauważyłem kiedy kopia Lucasa rani moje ramię, a przeszywający ból nakazuje mi wypuścić kopię z dłoni.
Tłum oniemiał.

Nie spodziewali się, że ich książe będzie prawie przegranym.

Zeskoczyłem z konia, podając szybko lejce stajennemu.

-Marcel! Miecz. - krzyknąłem, zwracając jego uwagę natychmiastowo.

-Wasza wysokość, jesteś pewien, że możesz walczyć w tym stanie?

-Powiedziałem miecz! - miotała mną furia. Chciałem jej zaimponować, pokazać jej, że jestem czegoś wart, a on po raz kolejny upokorzył mnie przed kobietą, którą kocham.

-Nic się nie stanie jeśli się wycofasz. - mówił cicho, co raz bardziej mnie irytując.

-Marcel! - po raz kolejny krzyknąłem, próbując go popędzić.

-Wybacz mi, książe. - powiedział z opuszczoną głową, podając mi broń.

Syknąłem, kiedy poczułem ból w ramieniu, gdy próbowałem mocno ścisnąć ostrze w dłoni. Nawet to nie powstrzymało mnie do kontynuowania tego co zacząłem. Miałem swój cel i chciałem go osiągnąć.

-Wygląda na to, że zaczyna się druga runda starcia! - krzyknął głos prowadzącego.

-Do broni panowie! - dodał mój ojciec, wstając ze swojego tronu i podchodząc do barierki.

Ponownie spojrzałem w tamtą stronę. Jedyną osobę, którą widziałem była ona - Melody. Zaniepokojenie na jej twarzy dało mi do zrozumienia, że martwi się. Moment później ujrzałem jak całuje jej dłoń i posyła całusa. Zignorowałem to kiedy poczułem kolejny przeszywający na wskroś, ale tym razem w sercu.

Odwróciłem głowę, próbując sobie wmówić, że ten gest skierowany był do mnie i, że to o mnie się martwi.

Melody

Tak bardzo bałam się o zdrowie i bezpieczeństwo ich obu. Nie wyobrażam sobie jak strasznie musiało boleć to Harry'ego, gdy Luke ugodził go kopią. Gdy to się stało przeszedł mnie dreszcz. Nie byłam aż tak blisko tego wszystkiego, a przeżywałam to najbardziej. Cały czas stałam przy barierce nie potrafiąc usiedzieć ani momentu.

Kiedy Harry wyzwał Lucasa na dalszy pojedynek, tym razem na miecze, oniemiałam.

Nie chciałam, żeby kontynuowali. Walka na miecze była znacznie niebezpieczniejsza niż kopie. Jeden nieuważny ruch, a możesz stracić wszystko, czyli życie.

Chciałam tam pobiec i im przerwać. Pragnęłam opatrzyć ranę Harry'ego i powiedzieć mu, że wszystko będzie w porządku. Zawsze był wrażliwy na ból.

Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach, gdy zacięcie walczyli ze sobą. Wyglądali jakby byli na wojnie i walczyli na poważnie przeciwko sobie.

-Spokojnie, Melody. - głos królowej, wytrącił mnie z moich przemyśleń. - Gdy byli młodsi często walczyli ze sobą. Znają się od lat, wiedzą, że nie mogą siebie skrzywdzić.

-Niepokoi mnie stan Harry'ego. Po takim ciosie ledwie komu udałoby się podnieść ramię. Nie wyobrażam sobie bólu, który w sobie kumuluje.

-Dobrze wiesz, że mój syn zniósłby wiele. Jest zbyt dumny by się poddać. Z tym czułby się znacznie gorzej. - pokiwałam jedynie głową, nie wiedząc co więcej powiedzieć. Królowa Anne miała rację. Doskonale wiedziałam jaki jest Harry. Starałam się to zrozumieć, ale nie potrafiłam.

Przerażający krzyk kobiety na widowni przykuł moją uwagę. Spojrzałam w stronę, w którą patrzyła z ogromnym przerażeniem. Zamarłam z przerażenia, gdy zobaczyłam jego leżące ciało.

-Harry. - wyszeptałam cicho i pomimo, że było mi słabo pobiegłam po schodach w dół, by jak najszybciej znaleźć się przy nim.

*

Powiedzieli mi, że wnieśli go do jednego z pomieszczeń, w których urzędował lekarz. Mocno popchnęłam drzwi i od razu zobaczyłam go na łóżku z medykiem przy jego boku, który czyścił ranę Harry'ego.

Podbiegłam do nich i zobaczyłam jak chłopak walczy z bólem. Był cały spocony, oczy miał mocno zaciśnięte. Jego mięśnie były spięte, gdy próbował tłumić w sobie bolesne jęki.

-Ja dokończę. - powiedziałam, pozwalając medykowi odejść.

Położyłam dłoń na rozgrzanym czole Harry'ego. Moje serce bolało mnie, gdy widziałam jak cierpi.

-Melody. - wyszeptał, gdy lekko uchylił powieki.

-Cii. Jestem tutaj. Wszystko już jest w porządku. - mówiłam, gładząc jego policzek.

-Tak bardzo boli. - powiedział, łamiącym się głosem.

-Wiem, Harry. Musisz to przeboleć. - złapałam za materiał, którym chciałam oczyścić cięcie. - Jeszcze tylko chwila.

Zaskomlił z bólu, gdy przyłożyłam tkaninę do jego skóry.

-Cii.. - do moich oczu cały czas napływały łzy. Wyglądał tak bezbronnie, a jego cierpienie zdawało się udzielać też mi.

Na moment odłożyłam wszystko i przerwałam. Złożyłam pocałunek na jego czole i przytuliłam jego głowę do mojego brzucha. Musiałam go jakoś uspokoić, a przypominając sobie, że to zadziałało zeszłej nocy podczas jego koszmarów, postanowiłam to po raz kolejny zastosować.

-Melly. - wyszeptał żałośnie.

-Jestem tutaj. - powiedziałam. - Już nic ci się nie stanie. - dodałam, po raz kolejny całując jego czoło.

**

Przeczuwam lawinę hejtów na Lucasa ;)

Piszcie co myślicie o tym rozdziale :)

PS Chcę tylko powiedzieć, że The Prince nie jest żadnym tłumaczeniem. Jest to mój własny pomysł i jedynym ff jakie tłumaczę jest Across My Heart. Reszta jest moją własną wyobraźnią :)

The Prince // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz