45 // Betrayal

3.9K 368 61
                                    


Rozdział czterdziesty piąty: Betrayal (Zdrada) 

Melody

Podróż na zamek nie była długa. Ludzie, którzy byli gotowi oddać życie, by uratować króla i królową szli ogromną grupą przede mną. Na twarzy każdego z obecnych widać było determinacje, na pewno w głębi duszy bali się, ale nie było można tego po nich poznać.

Na samą myśl o ich odwadze na moje usta pchał się uśmiech. Dopuszczałam do siebie tą myśl, iż Anglia to nie tylko najpotężniejsze królestwo na świecie, ale dodatkowo miejsce przepełnione po brzegi wspaniałymi ludźmi, którzy kochali rodzinę królewską z całych sił.

Westchnęłam, oglądając się w każdą możliwą stronę, nie mając pewności, że Wiedźma nie czai się, gdzieś w pobliżu. Moje nerwy wzrastały z każdym krokiem, który stawiałam - każdy krok zbliżał nas do zamku.

Ucisk w żołądku nie pozwalał mi wyzbyć się myśli, że coś bardzo złego może się zdarzyć. Pomimo przewagi liczebnej wciąż mogliśmy być zbyt słabi, by pokonać Beatrice. Jej magia była potęgą, a my nie mieliśmy w jej obliczu nic, co mogłby nas uratować. Jedynym wyjściem byłoby znalezienie kolejnego czerodzieja lub czarownicy, ale to mogłoby pochłonąć za dużo czasu - każda sekunda była na wagę złota, jeśli mowa tutaj o ludzkim żywocie.

Dotarliśmy przed mury pałacowe, ruszyłam naprzód, prowadząc wszystkich za mną do środka. Całą grupą weszliśmy na dziedziniec, który wyglądał jakby nigdy nie był naruszony przez cokolwiek lub kogokolwiek. Główne drzwi były uchylone i  przed niczym nie chronione, dając mi do myślenia, że strażnicy uciekli albo zostali zamknięci. 

Ludzie zaczęli rozchodzić się w każdą możliwą stronę, niektórzy przeszukiwali teren, inni zaś obmyślali, gdzie w razie czego można by było się ukryć. Zewsząd słyszałam szepty odważnych mężczyzn, którzy kierowali się do uchylonych drzwi. Ja sama ruszyłam na poszukiwania Lucasa i Harry'ego. 

Szłam przez dobrze znane mi korytarze, kierując się w stronę sali tronowej, przy okazji uważając na jakikolwiek znak obecności Beatrice. Serce biło mi jak oszalałe, gdy znalazłam się pod samymi drzwiami. Przez chwilę wahałam się. Nie miałam przecież żadnej broni ani obmyślonego planu. Harry mógł być wszędzie, dosłownie wszędzie. 

Gdy poczułam dłoń na moim ramieniu podskoczyłam, natychmiast się odwracając. Gdy dostrzegłam stojącego przede mną Lucasa, uspokoiłam się odrobinę.

-Melody, dlaczego tutaj stoisz? - zapytał, gdy złość małowała się na jego twarzy - W każdym momencie mogła cię znaleźć i coś ci zrobić.

-Ja chciałam...

-Wiem, że chciałaś pomóc - przerwał mi - Ale stojąc tutaj i podstawiając siebie na srebrnej tacy nikomu by nie pomogło.

-Gdzie jest Harry? - zapytałam, nawet nie zważając na jego poprzednią wypowiedź. 

-Nie wiem - odpowiedział, odwracając wzrok - Ostatni raz widziałem go, gdy wchodziliśmy do zamku, żeby odnaleźć wszystkich.

Patrzyłam na niego przez krótką chwilę, analizując jego wyraz twarzy. Z każda kolejną sekundą było mi, co raz gorzej na sercu. Lucas był wspaniałym człowiekiem, a mimo to wzgradziłam jego uczuciem i zostawiłam go. Jednak nie mogłam się kłócić z samą sobą, gdy całe moje ciało i umysł targało w stronę Harry'ego. To on był tym, którego kochałam.

-Chodźmy stąd - oznajmił - Odszukamy księcia.

Lucas położył dłoń na moich plecach i zaczął prowadzić mnie w stronę królewskiej kuchni i przejścia do podziemii. Nie odezwał się ani słowem do mnie, jego wyraz twarzy także się nie zmieniał. Widziałam, że był smutny, ale wierzyłam, że jego zawód przeminie i że wkrótce odnajdzie sobie kogoś kogo będzie naprawdę kochał.

-Wiesz - zaczął - Nie mam ci tego za złe, że wybrałaś Harolda - powiedział nagle, gdy ponownie się zatrzymaliśmy.

-Nie? - zapytałam, niedowierzając.

-Nie - odparł - Jesteście dla siebie stworzeni. Nie wiem jak mógłbym was dłużej rozdzielać.

-Lucas, to cudowne co mówisz...

-Dlatego pozwól, że ostatnie chwile waszego życia pozwolę spędzić wam razem i jak najszybciej - dokończył, chwytając mnie mocno za nadgarstek i ciągnąc mnie przez korytarz do sali bankietowej. Próbowałam się wyrwać z jego mocnego uścisku, który był niczym z żelaza. 

Kopnął pięknie zdobione drzwi i popchnął mnie do środka, sprawiając tym samym, że upadłam na posadzkę. 

Podparłam się na rękach i spojrzałam w górę. Moje oczy rozszerzyły się, gdy dostrzegłam Harry'ego przwiązanego do krzesła z zakneblowanymi ustami, który patrzył w moją stronę z przerażeniem. 

-Oh, Melody - usłyszałam głos Beatrice, dobiegający z drugiej strony komnaty - Dobrze, że jesteś. Zakończenie nie mogłoby odbyć się bez ciebie.

***

Z jednej strony chciałabym was wszystkich przeprosić, że tak długo nie było rozdziału, a z drugiej mam ochotę ciskać pirounami, w niektórych. Moja nieobecność spowodowana była brakiem czasu. Przypominam, że chodzę do szkoły i moim priorytetem jest moje wykształcenie, ale niektórzy tego nie potrafią ogarnąć. Nie wiem czy wydaje się, co niektórym, że siedzę 24/7 przed komputerem i że wiecznie mam czas  - otóż mówię, że tak nie jest. Wasze ponaglanie i pytania o rozdziały zniechęcały mnie jeszcze bardziej - tym bardziej, że napisałam na moim profilu o moim braku czasu.

Dziękuję tym cierpliwym, którzy uszanowali to, że nie żyję tylko w internecie, ale mam też inne obowiązki x 


The Prince // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz