Prologue

13.9K 775 26
                                    

Mały chłopiec stał nerwowo przed ogromnymi drzwiami wejściowymi pałacu, w którym zwykł mieszkać. Oczami niespokojnie lustrował jego otoczenie, starając się za wszelką cenę wmówić sobie, że wszystko będzie w porządku. To był przecież zwykły spacer. Co złego mogło się stać? Mały książe nie był przyzwyczajony do takich spacerów. Rodzice nigdy nie pozwalali mu wychodzić poza mury zamku. Oboje bali się, że coś złego przydarzy się przyszłemu następcy tronu.

Biorąc głęboki oddech i chwytając rękę jego mamy, postawił pierwszy krok w przód.

-Nie obawiaj się, synu. Strzeże nas dwóch gwardzistów. – królowa uspokajała swojego syna, delikatnie masując jego drobną dłoń opuszkiem jej kciuka.

Książe spojrzał za siebie i odetchnął z ulgą, widząc za sobą umundurowanych mężczyzn.

-J-ja kiedyś też będę rycerzem. – odrzekł, spoglądając w górę na jego matkę, która uśmiechnęła się do niego, widząc radość w jego zielonych oczach.

-Jestem pewna, że tak się stanie. – odpowiedziała, sprawiając tym samym przyjemność jej dziecku. – Będziesz najdzielniejszym z nich wszystkich i uratujesz twoją damę serca z niebezpieczeństwa.

Chłopiec zmarszczył brwi słysząc słowa matki, nie będąc zbytnio zadowolony tym faktem. Był za młody by to zrozumieć.

-Mamo? – królowa Anne spojrzała na chłopca, wyczekując jego pytania. – A s-skąd wie się kto jest d-damą serca?

-Będziesz wiedział, gdy na twojej drodze stanie ta idealna dla ciebie dziewczyna. – przystanęła i ukucnęła przy jej synu. - To przyjdzie z czasem. Nie musisz się tym teraz zamartwiać. – uśmiechnęła się do niego i pogładziła go po zarumienionym policzku.

*

Książe stał bezradnie z prymitywną piłką w ręku. Spoglądał na bawiące się niedaleko dzieci, nieśmiało licząc, że któreś zaoferuje mu by bawił się z nimi. Bał się odrzucenia, pomimo że nigdy go nie doświadczył.

-Cal, podaj do mnie! – usłyszał drobny głos dochodzący zza jego pleców.

-Nie będę grał w piłkę z dziewczyną! – odpowiedział inny głos.

Chłopiec obejrzał się za siebie będąc ciekawym co tam się dzieje. Spotkał się z rozczarowaniem, gdy ktoś popchnął go, a on wylądował na ziemi, upuszczając przy tym piłkę. Nieopodal usłyszał śmiechy innych dzieci. Łzy zaczęły zbierać się w jego oczach, gdy uświadomił sobie jak bardzo został poniżony. Usiadł obolały na ziemi i sięgnął dłońmi, aby otrzeć łzy. Cofnął je jednak, gdy dostrzegł, że jego delikatna skóra zdarła się, formując ranę, z której spływała ciemno-czerwona krew. Bezradny pozwolił spłynąć łzom po jego policzkach, które teraz zdawały się być znacznie bardziej czerwone niż wcześniej.

-Nie płacz. – usłyszał nad sobą dziewczęcy głos. Uniósł jego oczy do góry, napotykając przed sobą postać brązowowłosej dziewczynki, która trzymała w jej dłoni białą chusteczkę. Chłopiec z zaciekawieniem przyglądał się jego towarzyszce, która chwyciła jego dłoń i najdelikatniej jak mogła oczyściła ranę chusteczką, po czym owinęła materiał dookoła skaleczenia.

-K-kim jesteś? – zapytał nieśmiało, przyglądając się jej.

-Nazywam się Melody. – odparła dumnie. – A ty?

-Jestem Harry. – odpowiedział nieco pewniej. – C-czy ja mógłbym się z t-tobą pobawić?

Melody energicznie pokiwała głową, wstając przy tym i wyciągając do niego rękę. Harry spojrzał na jej ubrudzoną od ziemi skórę, ani na moment nie zastanawiając się nad tym co robi.

Podał dziewczynie swoją nie zranioną dłoń, zaczynając tym samym ich wieloletnią przyjaźń.

***

Z dumą prezentuję Wam krótki prolog do tego fanfiction! Mam nadzieję, że Wam się to spodoba i wytrwacie ze mną do samego końca :)

Piszcie co o tym myślicie :) x 

The Prince // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz