56. Słyszeliście?

1.1K 98 178
                                    

Zegarek wskazywał równo siódmą dwadzieścia dziewięć kiedy John Dickinson zjawił się w pracy i zgodnie ze swoją rutyną przyszykował w ulubionym kubku kawę z jedną warstwą kremu, pięć razy słodzoną.

Zegarek wskazywał równo siódmą trzydzieści, kiedy pozorny spokój w gabinecie mężczyzny przerwał Richard Henry Lee.

— John! — wykrzyknął ten wpadając do pomieszczenia. Z zaskoczenia Dickinson niemal przewrócił swój kubek.  — Słyszałeś o tym!?

Pensylwańczyk wywrócił oczami zirytowany tym nagłym wtargnięciem tak jak zresztą zirytowany był wszystkim o tej nieludzko okrutnej porze. Wywrócił oczami.

— Słucham teraz, Richard — uśmiechnął się uprzejmie, nie chcąc sprawić młodszemu mężczyźnie jakiegoś rodzaju zawodu. — Audiebant mater studiorum, jak to mówią na Harvardzie. Który, jak wiesz, ukończyłem z wyróżnieniem — dodał, z dumą spoglądając w stronę wiszącego nad jego biurkiem, oprawionego dyplomu, na którego widok w oczach mężczyzny pojawiała się duma w ilościach tak olbrzymich, że łatwo można by pomylić ten wzrok absolwenta z oczami kochającej matki.

Lee wręczył mu tablet z kilkuakapitowym tekstem wyświetlonym na ekranie, któremu Dickinson z typowymi dla siebie nonszalancją i lekceważeniem na początku nie okazał zainteresowania, a jedynie pokusił się o krótkie, niedokładne spojrzenie, które bardzo niechętnie oderwał od swojego dyplomu.

— Cóż, ja zawsze myślałem, że to było repetitio mater studiorum, ale kim ja jestem żeby to wiedzieć — oznajmił Lee, wzruszając ramionami — Pamiętasz Thomasa Jeffersona? — zapytał, porzucając temat, gdy Dickinson obrzucił go ostrym spojrzeniem jasno świadczącym o tym, że motto Harvardu bynajmniej nie powinno być niczym innym, niż on życzy sobie, by akurat było. — Opublikował odpowiedź na wczorajsze zarzuty. Czytaj.

— Czy pamiętam? — Dickinson parsknął śmiechem — Za to, jak wzrosła moja wypłata przez ten jego pomysł zmian w administracji, mógłby nawet sprzedać udziały cholernej Hilary Clinton, a dalej nie powiem na człowieka złego słowa — oznajmił, po czym już zwrócił twarz w stronę tekstu i zaczął czytać pod nosem: — W związku z zarzutami wytyczonymi przez New York Reporter w dniu 09.01.2019 r. w stronę American Investment i senator Wayles, która rzekomo miała za moim pośrednictwem dopuścić się korupcji i oszustw finansowych, pragnę złożyć oświadczenie, by na dobre rzucić światło na tę sytuację. — Wziął łyka swojej kawy, w myślach zauważając, iż było to naprawdę długie zdanie. — Oskarżenia kierowane w moją stronę co do powiązań z moim pracodawcą, George'em Washingtonem, całkowicie opierają się na spekulacjach. Moją prawdziwą zbrodnią jest romantyczne powiązanie z jego synem przez długi czas bez jego wiedzy i przyzwolenia. Cholera! — wykrzyknął i oddał współpracownikowi sprzęt, na moment zszokowany tak bardzo, że aż zapomniał o emanowaniu nonszalancją, bez której wyglądał niemal jak nie on.

Normalnie w takiej sytuacji Richard by się uśmiechnął (w końcu uwielbiał wytrącać Dickinsona z jego typowej postawy), lecz w tej jednak spojrzał całkiem poważnie na dalszą treść oświadczenia.

— Czytaj dalej — polecił, po czym jednak sam odczytał kolejną część pierwszego akapitu. — Spotykamy się codziennie przez wzgląd na mój pobyt w jego domu. Pan Washington obecnie w celach zawodowych przebywa poza stanem, zostawiając swojego syna pod moją opieką — zakończył i odłożył urządzenie, siadając przy biurku.

— Oczywiście, że w takim momencie musiał to ogłosić. Szefa nie ma, Nowy Jork harcuje — mruknął Dickinson, już przywracając kpiący uśmieszek na twarz.

— Kiedy szefa nie ma, trzeba było ratować niemal krytyczną sytuację — poprawił Richard, patrząc na Johna, który to skomentował tę uwagę tylko kolejnym przewróceniem oczami. — Ten człowiek poświęcił swój związek i karierę, byś ty mógł sobie tak bezkarnie popijać kawę i mądrościami. — Dickinson jedynie sięgnął po telefon, by po cichu przeczytać resztę artykułu. — Porobiło się. — kontynuował jednak Richard. — Wiesz, że to ten dzieciak, którego Johnny Adams tak nie znosi?

Studium w nienawiściWhere stories live. Discover now