33. Jeśli ostatecznie wrócisz do domu

1.5K 122 255
                                    

Masowa histeria

Alexander Hamilton: Umieram.
Alexander Hamilton: Dosłownie umieram.
Peggy Schuyler: i nagle nazwa jest znacznie bardziej akuratna lol
Angelica Schuyler: Mam nadzieję, że to tylko błędne użycie słowa „dosłownie".
Peggy Schuyler: jezu, wywalajcie z tymi kropkami
Angelica Schuyler: Jezu*
Angelica Schuyler: Okaż synowi bożemu trochę szacunku, młoda damo.
Alexander Hamilton: Hej, ja tu potrzebuję wsparcia.
Alexander Hamilton: Powiedzcie Elizie, żeby spojrzała na telefon.
Peggy Schuyler: @Eliza spójrz na telefon
Angelica Schuyler: Myślałam, że wyszłyście razem.
Peggy Schuyler: no
Angelica Schuyler: Nie możesz po prostu jej powiedzieć, żeby spojrzała na telefon?
Peggy Schuyler: nie
Eliza Schuyler: Co się dzieje, Alex?
Alexander Hamilton: Dziękuję!
Alexander Hamilton: W końcu ktoś.
Alexander Hamilton: Lecę do Wirginii.
Angelica Schuyler: Wyłącz internet, kretynie.
Peggy Schuyler: I przestań histeryzować, kretynie.
Alexander Hamilton: ...
Eliza Schuyler: To tylko tydzień, Alex, wytrzymasz.
Gouv Morris: No i lecisz ze swoim chłopakiem
Gouv Morris: Myśl pozytywnie, bro
Alexander Hamilton: Primo, jeszcze nie startujemy. Secundo, nie, nie wytrzymam. Umrę. Terzo, on nie jest moim chłopkiem.
Peggy Schuyler: jeszcze
Peggy Schuyler: może coś się zmieni.
Peggy Schuyler: może przybędzie mu odwagi, w końcu przez tydzień będzie na swoim terenie
Angelica Schuyler: Na jego terenie, na którym kontakty seksualne z nieletnim są karalne.
Gouv Morris: Boi, faktycznie średniowiecze
Gouv Morris: Słyszałeś, Hamilton, zero kontaktów seksualnych poza Nowym Jorkiem
Angelica Schuyler: W średniowieczu akurat kontakty seksualne z nieletnimi były na porządku dziennym, więc mijasz się prawdą jak Hamilton z legalnym seksem.

Alexander wywrócił oczami i mocniej zapadł się w fotel, na moment odrywając wzrok od ekranu telefonu. Od czterdziestu minut siedzieli w samolocie i czekali, aż pilot zdecyduje się łaskawie wystartować. Hamilton z drugiej strony ani trochę nie spieszył się z opuszczaniem Nowego Jorku, więc nie miał nic przeciwko wszelkim komplikacjom, jakie oddalały go od cholernej Wirginii. Mimo to Alexander nie znosił opóźnień, spóźnień i wszystkiego, co zaburzało jakikolwiek plan, nawet jeśli jego celem miało być istne piekło na ziemi, jakim była Wirginia.

Samolot był wygodny, duży, a stewardessa już trzy razy przechodziła, pytając, co może komu podać, by niezaczęty jeszcze lot był jak najbardziej komfortowy. Alex, który wykłócił sobie miejsce przy oknie, chociaż specjalnie mu nie zależało, zdążył rozłożyć się już w fotelu, ze słuchawkami w uszach i Eltonem Johnem puszczonym w Spotify'u. Musiał przyznać, że taki stan rzeczy, by mu odpowiadał, gdyby nie kilka aspektów takich jak docierający do niego zza fotela przebijający się przez dziecięcy wrzask i głos Adamsa zawzięcie dyskutującego przez telefon z kimś z wirgińskiego zarządu, kto miał odpowiadać za organizację lub uparcie nadawane przez stewardessy informacje dotyczące bezpieczeństwa w czasie lotu, które i tak nikogo nie obchodziły z tego, co Hamiltonowi udało się zaobserwować.

Patrząc na wiadomości od przyjaciół, doszedł do wniosku, że nie istnieją, żadne słowa, którymi mógłby wyrazić, jak bardzo nie chce lecieć do Wirginii. Każdy cal jego ciała rwał się do opuszczenia samolotu póki jeszcze stykał się z ziemią, jednak rozsądek skutecznie zwalczał to pragnienie racjonalną myślą, że nie ma absolutnie żadnego sposobu, jakim mógłby przekonać tatę do zostawienia go samego w domu na cały tydzień. Już kilka razy zostawał sam na weekendy i z reguły kredyt zaufania okazywał się udzielony całkiem niesłusznie. Alex przypuszczał, że samą Wirginię jakoś byłby w stanie przeżyć, bo jakby nie było już dwa razy to zrobił, ale tym razem (gdy za jego siedzeniem znajdował się cholerny John Adams i to z żoną i w dodatku z niespełna dwuletnim dzieckiem będącym źródłem trwającego od czterdziestu minut wrzasku) miał znacznie więcej powodów niż nieco absurdalną niechęć do stanów południowych. Z reguły Alexander nie miał nic przeciwko dzieciom, swego czasu uwielbiał pomagać Laurensowi w zajmowaniu się licznym młodszym rodzeństwem, ale w przeciwieństwie do najmłodszego Adamsa, rodzeństwo Jacka było ułożone i absolutnie urocze od samej kołyski.

Studium w nienawiściWhere stories live. Discover now