15. Dzieło geniusza

1K 120 45
                                    

Okej, okej. Czekacie na POV Thomasa, wiem, allle...

Na początku chciałam dawać co 10 rozdziałów perspektywę kogoś z zewnątrz, ale niezbyt mi to pasowało, więc prawdopodobnie będą się takie pojawiać nieregularnie.

Enjoy

~*~

James westchnął, zerkając po raz kolejny w ciągu kilku minut na telefon, chcąc się upewnić, że Thomas dalej nie odpowiedział na żadną z jego wiadomości od ich sobotniej rozmowy i szczerze Madison zaczynał się martwić. Nie dlatego, że nie ufał swojemu przyjacielowi albo wątpił w jego umiejętność radzenia sobie samemu. Chciał po prostu jak najbardziej ułatwić mu powrót do normalnego trybu życia.

A domyślał się, że z Hamiltonem obok nie będzie to łatwe.

Miał niejasne wyobrażenie tego, co obecnie rozgrywa się w głowie Thomasa, James w jakiś sposób sam to przechodził po poznaniu Hamiltona. Wtedy chłopak miał zaledwie czternaście lat, chociaż nie różnił się tak bardzo od swojej siedemnastoletniej wersji. Niebezpiecznie inteligentny i w pełni tego świadomy, wygadany, sarkastyczny, zbyt elokwentny jak na swój wiek, na swój sposób przerażający i na jeszcze inny sposób urokliwy. Był wtedy odrobinę bardziej zamknięty w sobie, trudniej przychodziło mu mówienie o sobie, ale równocześnie znacznie łatwiej okazywał emocje. Wciąż jednak daleko było mu do przeciętnego czternastolatka. Tak jak teraz było mu daleko do przeciętnego siedemnastolatka. James przypuszczał także, że za trzy lata Hamiltonowi będzie daleko do przeciętnego dwudziestolatka i tak dalej.

— Dalej nic? — usłyszał głos Dolley z łazienki. Pokręcił głową, początkowo zapominając, iż od małżonki dzielił go korytarz. Dopiero po chwili odparł ponuro:

— Nic.

Po chwili ciszy poczuł dłonie Dolley na swoich ramionach, gdy kobieta stanęła za nim, spoglądając na ekran telefonu, który jakimś cudem ponownie znalazł się w rękach Jamesa, chociaż ten nie pamiętał, żeby po niego sięgał od ostatniego odłożenia.

— Za bardzo się przejmujesz — stwierdziła kobieta. Madison odetchnął cicho, czując delikatny, ale relaksujący nacisk dłoni małżonki na swoich ramionach. — Thomas jest dorosłym i inteligentnym mężczyzną, poradzi sobie z nastolatkiem — powiedziała. James bardzo chciał w to wierzyć. Jefferson nigdy nie był specjalnie rozsądny, angażował się w problematyczne sytuacje odkąd tylko Madison sięgał pamięcią. Wierzył jednak, że nieudane małżeństwo coś zmieniło. Thomas wrócił z Francji odmieniony — spokojniejszy, cichy, niemal nieśmiały. Nie takiego pamiętał go James z lat młodości. Przypuszczał, że stało się tyle różnych rzeczy, że zajście zmian było znacznie mniej niepokojące niż byłby ich brak. Miał tylko nadzieję, że zmiany te wyjdą jego przyjacielowi na dobre.

— Taką mam nadzieję — mruknął. — Ale jeśli przez Hamiltona zrobi coś głupiego, po części będę za to odpowiedzialny — wyznał. Dolley usiadła obok niego na łóżku, w końcu pokazując Jamesowi swoją już delikatnie pomalowaną twarz. Zawsze z rana szybko uciekała z łóżka, by nałożyć makijaż, poczesać i umyć zęby. Całkiem niepotrzebnie, zdaniem Jamesa.

— Niby dlaczego? — zapytała kobieta, unosząc jedną brew. — Jest dorosły. Sam za siebie odpowiada.

— Ale ja go wepchnąłem Washingtonowi do domu — przypomniał Madison. Oczywiście zaproponował wcześniej Thomasowi, żeby zatrzymał się u niego i Dolley, chociaż dobrze wiedział, że nie było to dobre wyjście. Nie mieli wystarczająco miejsca, żeby Jefferson mógł spędzić u nich więcej czasu niż tydzień.  I nawet jeśli miał świadomość tego, że dobrze zrobił, ściągając Thomasa do Nowego Jorku, bo powrót do Wirginii z pewnością zaszkodziłby stanowi psychicznemu Jeffersona, odnosił również silne wrażenie, że równie źle wyjdzie wepchnięcie Thomasa prosto pod dach Alexandra Hamiltona.

Studium w nienawiściWhere stories live. Discover now