54. Walczyć, walczyć i wygrać

1.5K 93 120
                                    

Alexander skrycie był znacznie bardziej sentymentalną osobą niż zwykł przyznawać. Każdy wypełniony przez siebie notatnik trzymał w pokoju, aż w końcu w szufladach biurka zaczęło brakować biurka, toteż część umieścił pod łóżkiem, a nowe układał na regale na książki, wcześniej te przekładając tak, by oddelegować osobną półkę specjalnie na własne zeszyty. Tuż nad nimi znajdowały się wszystkie książki, jakie kiedykolwiek otrzymał jako prezenty, nawet jeśli nie były one trafione albo już nie sprawiały Alexandrowi tyle radości, ile sprawiły w chwili otrzymania ich. To pierwszej grupy zaliczały się wszystkie trzy Bibie, dwie po mamie, jedna otrzymana po jej śmierci może jako otucha, choć co osieroconemu jedenastolatkowi po Biblii w języku, którym nawet nie władał płynnie. Obok nich Kamasutra, prezent na piętnaste urodziny od Morrisa, a dalej francuskie wydanie Małego Księcia, również pamiątka po mamie. Dalej podpisane jedno z pierwszych wydań ostatniej części Harry'ego Pottera, którego Alexander uwielbiał swego czasu jak większość trzynastolatków i które przez długi czas musiało stanowić najcenniejszą rzecz, jaką Hamilton kiedykolwiek otrzymał. Na półce w szafie nad kurtkami, garniturami i koszulami spoczywał kupiony w Wirginii kapelusz kowbojski, a obok niego głupi pluszak kupiony w głupim odruchu południowej serdeczności.

Do tych wcale nielubianych, ale tolerowanych sentymentów Alexandra zaliczały się też pewne przyzwyczajenia, z których chętnie by wyrósł, a które jednak trzymały się go jak uporczywy rzep we włosach. Do takowych zwyczajów zaliczało się chociażby oglądanie Szklanej pułapki, ilekroć widział, że film ponownie pojawia się w telewizji lub granie pierwszych dziewięciu nut do Für Elise za każdym razem, gdy jakiekolwiek klawisze instrumentu pojawiały się w zasięgu jego wzroku. Innym były mity i wszystko inne, co z nimi i szeroko rozumianą sztuką starożytną związane. I kiedy już wydawało mu się, że zdołał się wyrwać z łap cudownych córek Zeusa i Mnemosyne, pan Paine robił coś takiego jak zlecał im przeczytanie Iliady i Alexander niczym Syzyf wracał do początku nieszczęsnych prób.

Choć w październiku zdołał zacząć i skończyć książkę oraz doszczętnie wyczerpać temat motywu nienawiści pojawiającego się w niej, to jeszcze w styczniu tuż po powrocie do szkoły po feriach świątecznych, siedząc na lunchu tylko część swojej uwagi poświęcał grzebaniu widelcem w ziemniakach, wzrok skupiając za to na otwartej przed nim książce.

Jak ogrodnik od źródła, sączącego wody,
Wiedzie strumień przez gaje, przez wdzięczne ogrody
Tylko co uprzątnęła zawady motyka,
Po głazach, po kamieniach słychać bieg ponika
Na pochyłej on z wolna toczy się równinie
I ubiegłszy wieśniaka, słodko mrucząc, płynie:
Tak tam wody prędkiego Achilla goniły
Przy boskiej sile słabe bohaterów siły,
Ilekroć chciał się oprzeć, mocno stawiać nogi...

— Temat na dzisiejszą dyskusję lunchową. — Taca z porcją Morrisa uderzyła o stół, powodując, że siedzący obok Pendleton niemal podskoczył na swoim miejscu wytrącony z zamyślenia. — Alexander Hamilton. Czy postradał zmysły? Czy coś jest z nim nie tak? Czy można jeszcze cokolwiek na to poradzić? Omówcie — polecił.

Alexander oderwał się od Iliady i zmarszczył brwi.

— Czuję, że powinienem wycofać się z dyskusji ze względu na prywatne powiązanie z tematem — stwierdził. — Ale wy się nie krępujcie — dodał i wrócił do czytania, choć równocześnie przysłuchiwał się rozwijającej rozmowie.

— Bardzo dobrze — fuknął Morris. — Moje stanowisko. Alexander James Hamilton jest kompletnie popierdolony i należy umieścić go w kaftanie bezpieczeństwa, póki nie zaczął nam i sobie zagrażać. Kto jest ze mną?

— To dość radykalne stanowisko, nawet jak na ciebie — stwierdził Church, uśmiechając się lekko w stronę Hamiltona, który pozornie kompletnie niezainteresowany bawił się swoimi ziemniakami zbyt zimnymi, by w ogóle rozważyć wzięcie ich do ust. — Czy mógłbyś przybliżyć nam powody, dla których chciałbyś umieścić obecnego tu Alexandra Jamesa Hamiltona w kaftanie bezpieczeństwa?

Studium w nienawiściWhere stories live. Discover now