-Bardzo bym tego chciała, ale musimy omówić jeszcze jedną ważną sprawę. - spojrzałam w jego oczy, prowadząc go do salonu na kanapę.
-Co się stało ? - zapytał.
-Wiesz wakacje się kończą, a ja przyjechałam tutaj żeby odnaleźć się w moim życiu, co chcę robić, jak to dalej wszystko ma wyglądać. - oznajmiłam.
-To dlatego ostatnio chodziłaś taka przybita. - jednak zauważył moje inne jak dotychczas zachowanie.
-Tak, bo wiedziałam, że mój czas się kończy, a ja dalej nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. - zaśmiałam się.
-Teraz już wiesz ? - ujął moją dłoń w swoje.
-Dzisiaj jak chodziłam po mieście dużo myślałam i sama nie wiedziałam, co mam zrobić, ale kiedy tutaj wróciłam, czekałeś na mnie, opowiedziałeś o wszystkim to poczułam, że chciałabym żeby było już tak zawsze. - oznajmiłam. -Przyjeżdżając tutaj nawet nie myślałam, że będę w stanie zakochać się w kimś i zostać tutaj dłużej niż planowałam, ale Ty to zmieniłeś. - odpowiedziałam.
-Nie wyobrażałbym sobie dalszego życia bez Ciebie. - powiedział. -Nie zabronię Ci wracać do domu, ale bardzo się cieszę, że chcesz tu ze mną zostać. - dodał.
-W końcu Cię kocham to jak mogłabym odejść i wrócić do Hiszpanii bez Ciebie. - westchnęłam.
-Też Cię kocham i to bardzo. - powiedział, muskając przy tym moje usta.
-Wiem, że to nie będzie takie łatwe, bo jestem tu ledwo dwa miesiące, ale wiem, że razem wszystko może nam się udać. - chwyciłam jego dłonie. Byle byśmy byli razem, mam pracę, mamy wsparcie naszych rodzin, więc nie może być źle. - odpowiedziałam.
-Najważniejsze jest tak jak mówisz, że mamy siebie i nic więcej się nie liczy. - bardzo ucieszyły mnie jego słowa.
-Nie będzie różnicy między tym czy będę żyć w Hiszpanii czy we Włoszech. - zaśmiałam się. -Tutaj też mam na siebie mnóstwo planów, a co najlepsze nie będę musiała Cię zostawiać. - przytuliłam się do jego ramienia. -Nie zniosłabym tej rozłąki między nami. - dodałam.
-Odkąd pojawiłaś się w moim życiu to zmieniłaś wszystko wokół. - zaczął. -Byłem kiedyś taki jaki byłem, kobieciarz i ukochany synek tatusia, któremu nic nie brakowało, ale dopiero przy Tobie zrozumiałem, że o wiele cenniejsze jest prawdziwe uczucie. - uśmiechnął się, a mi zrobiło się ciepło na sercu. -Od kiedy tu jesteś to wiem jaką wagę ma świadomość, że wrócę do mieszkania i nie będzie ono puste, więc nie wiem jak ja mogłem wcześniej funkcjonować. - powiedział.
-Doceniam to, że potrafiłeś się zmienić, a ja cieszę się, że to dostrzegłam i dałam Ci szansę. - odpowiedziałam.
-Przynajmniej nie muszę sobie pluć w brodę tak jak Maxi, że nie zaczął działać wcześniej. - zaśmiał się. -Chyba bym nie przeżył tego, że mogłabyś wybrać jego, a nie mnie. - spojrzał w moje oczy.
-To Ciebie kocham. - uśmiechnęłam się.
-Teraz już to wiem, ale chyba potrzebowałem usłyszeć zapewnienia Maxiego, że odpuści. Nawet powiedział, że nie będzie się mieszać i dotarło do niego, że to mnie kochasz. - dodał.
-Czyli jutro oficjalnie możemy pokazać się w pracy jako prawdziwa para ? - zapytałam.
-Nie widzę żadnych przeciwwskazań. - w końcu mogliśmy się cieszyć swoim życiem we dwójkę bez żadnych problemów i wiem, że teraz będzie coraz lepiej. -Czuję, że jutro czeka nas jeszcze jedna wspólna rozmowa, bo nie chcę żadnych niedomówień, chcę żebyś czuł się zawsze pewnie przy mnie. - uśmiechnęłam się.
-Wiem, że przez wszystko przejdziemy razem. - oznajmił, a mnie bardzo cieszy jego podejście.
Jeszcze trochę porozmawialiśmy i dogadaliśmy resztę spraw, które mogły nas w jakiś sposób podzielić. Robiło się coraz później, więc poszliśmy spać, bo jeszcze jutro przed nami trudniejszy dzień, a potem marzę o samym słońcu, choć wiem, że jeśli pojawią się jakieś czarne chmury to razem wszystko przezwyciężymy. Z taką myślą zasnęłam.
***
Komentujcie i dajcie mi motywację by dalej dla Was pisać. Kocham Was moje bąbelki bardzo mocno ♡♡♡♡♡
YOU ARE READING
PŖÖBÄBĻËMËŅȚË ȚË ÄMÖ - ĻŮȚȚËÖ
Teen FictionPrawdopodobnie nigdy więcej cię nie zobaczę Chociaż tęsknię za twoim głosem w nocy Prawdopodobnie zapomnisz mojego imienia A może umierasz, żeby mnie zobaczyć jak ja Prawdopodobnie (hej) Prawdopodobnie Nigdy cię nie całowałem, jakby nie było jutra K...