+ Opowieść dwudziesta ósma +

8 0 0
                                    

Dzisiejszą opowiastkę wypowiadał klasie Kaliny zrozumiale właściciel firmy Niko Konstrukcje Bartuś Damianeczko. Mówił o dziejach sprzed kilku miesięcy.

Na ósmych urodzinach mojego syna, co je w sklepie naszym Niko Konstrukcje – najlepszym sklepie typu uzupełnienie domu i drobiazgi, taki co oferuje meble, jakieś doniczki, wazy, stoliki i w sumie też na przykład młoteczki – wyprawialiśmy, zdarzyła się śmieszna psota.

Otóż przyjaciel mojego syna, co jest synem mojego przyjaciela i bardzo się lubimy i znamy, powiedział, że przyniesie tort na stół, co żem ja nie dał rady bo mam probleny z kręgiem. No więc przyniósł, ale co – on się przewrócił, tort upuścił. Przez chwilę wędrował w wysokościach plądrując powietrze i takie teregrele. Potem automatycznie spadł i została z niego, mówiąc potocznie, miazga, co się ma jak piernik do wiatraka.

Ale co się wtedy działo. Syn płakał w niebo-głosy. Ja pocieszałem jego i mówiłem temu koleżce, że
– Co... ale to przecież nie twoja wina. Każdemu się zdarza
Ale w głębi serca obwiniałem brzdąca jakby co najmniej był Ikarem.

Ten koleżka chwilę potem, ni stąd ni zowąd, wyciągł z kieszonki świeczkę i wtem jego ojciec – a mój przyjaciel najlepszy – przyniósł jeszcze lepszy tort niż ten co ja kupiłem synowi. Wszyscy byliśmy uradowani jakbyśmy normalnie wygrali w loterii szczęścia i uśmiechu.

No jak widzicie, dzieci, nie raz warto zrobić gafę, bo wtedy los przynosi nam jeszcze więcej. Chociaż to co w mojej opowieści to akurat było planowane przez te dwójkę. W sumie to lepiej pilnujcie i starajcie się nie popełniać błędów, bo ludzie je mogą różnie zrozumieć. To tyle ludziska, dziękuję za uwagę.

Dzieci bili brawo i oklaski nie miały końca. Wszyscy się uśmiechnęli do klasowego zdjęcia ze sławną osobistością
























jak konie.




//////
powrót w wielkim stylu :)

Opowieści nowej eryWhere stories live. Discover now