++ Opowieść siedemnasta ++

11 0 0
                                    

Tego dnia był dzień zwykły jak każdy inny. Jednak Kalinkę odwiedziła ciocia z Ameryka Łacińskiej, która była pochodzenia azjatycko-norweskiego. Powiedziała jej historię sprzed 17 dni, czyli współczesną.


Jechałam wtedy na rowerze, a tu nagle przed maskę wyskakuje mi mała biedronka. 

A tak właściwie, co najgorsze jak z nut, było to nic innego jak ciągniecie mnie z powrotem do puntku poprzecznego jak staw w czekoladzie.

No i wtedy se jade tą autastradą, a ta biedronka ściaga mi maskę przeciw promienią UV i jeszcze takim innym drobinom w powietrzu.

I jak się wkurzyłam na tą biedronkę to zpuściłam się z roweru, który byl nie mój, lecz babci Heleny Halickiej Gordonowej z Sera Gołdy i zapowiedziałam jej:

-Ej tu się jeździ, patrz co mnie pociągłaś z powrtoem i inne auta, biedronko

-Ej, bo wiesz, że ja to nie biedronka tylko Józefina Kartofel co ci się dzisiaj snila

-Ej skąd ty wiesz co mi się śni

-Ej skończ z tym 'ej'

-No dobra, ale gadaj do rzeczy, małolato

-Bo ja zgadywałam

-Aha, ale zgadłaś.

-Idziemy na dżinsówki?

-Dzisiaj mam alergię

-Okejka, to może pójdziemy na fińskie lasmacze do "Gąbka i Bułka"?

A po drodze do ów miejsca wymieniłyśmy się zabawnymi spojrzeniami jak rumak po wojnie i zapowiedziałyśmy mojej babci Jonaszowanowej, że idziemy do ów Karmelka zawitać.

A babka Jonaszowanowa wyrzekła:

-Tylko rozważnie patrzcie z powrotem cyz nie ma tam Wilczaka lub Doroty "Dori" Bujniak. Przeprasam, szanowanej co nie miara Bujniakowskiej. Oczywiście jedynie dla niej to wszystko.

-Jonaszowana babuleńko, to nie krakowski rynek, ani Wronki, że takie poczwary tam chodzą - powiedziała Józefina Kartofel co mi się śniła i od teraz ją nazywam biedroneczką.

Ciotka i Kalina śmiały się co nie miara



























Opowieści nowej eryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz