Rozdział 5

48 10 5
                                    




Technika, jedni ubóstwiają ten aż za prosty przedmiot, gdy inni kombinują jak Jean pod górę, aby tylko nie musieć prezentować braku jakichkolwiek umiejętności z tym przedmiotem powiązanych. Jeśli już mówiąc o Jeanie... Kiedy reszta klasy kierowała się ku sali na ostatnim piętrze szkoły, on, jakby nigdy nic szuka spokojnego kąta na te 45 minut, ale jak w każdej grze, przychodzą niestrudzeni jego pragnieniami przeciwnicy. Okienko Profesora Jager, niebezpieczne korytarze, chronione przez Levia, rutynowe przechadzki dyrektora, ale co dla niego najważniejsze i najtrudniejsze jednocześnie, Pani Mikasa, nauczycielka angielskiego, również wtedy ma wolne. Chłopak dobrze wiedział, że zwykle zamiast w pokoju nauczycielskim siedzi w swojej sali. Tam się znajdował jego cel, jego ukochana nauczycielka, dla której od początku roku traci głowę. Zabił dzwonek na lekcje, dyskretnie się schował do jednej z wolnych, małych sal.

- Kurw, ale ciemno... - półszeptem wysyczał przez zęby na ślepo szukając pstryczka. Jak tylko go znalazł, zrozumiał jak w wielkiej dupie się znalazł. Owa sala miała okazać się kantorkiem woźnego. Na korytarzu nie było już uczniów, słychać było tylko powolne, długie kroki...

Nawet nie myśląc za długo, ukrył się tym razem za stertą miótł i różnorakich płynów. Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł wszystkim znany woźny. Podszedł do równo ułożonych miótł i wybrał swoją ulubioną, tak samo wybrał płyn do podłóg i już miał opuścić pokój, ale...

- Jean? Jean! - krzyknął nauczyciel techniki przy sprawdzaniu obecności -Czy ktoś wie gdzie on  jest? Godzinę temu jeszcze był. - żaden z uczniów się nie odezwał, nikt nie wiedział co się z nim stało. Olewając ten temat, nauczyciel klasycznie zaczął lekcję. - Dziś się zajmiemy rysunkiem technicznym, zgaduję, że każdy wie co to. Każdy przyniósł kartki na dzisiaj tak jak prosiłem, prawda? - cisza, długa cisza. Klasycznie, uczniowie zapomnieli o przyborach na lekcje. Pan Natsu mógł się tego spodziewać.

- To może obejrzymy jakiś film? Jak i tak nie możemy pracować... - zaproponowała nieco aroganckim tonem Ymir, klasa definitywnie się z nią zgodziła.

- Może obejrzymy Pamiętnik? To taki słodki i romantyczny film~ - pisnęła Lizzy, jednak spotkała się ona z dużą krytyką, bo oprócz niej tylko Usagi i Minako się zgodził.

Debata trwała w najlepsze, propozycje padały różne, od Star Wars, przez filmy z Tomem Hanksem po maraton Ojca Mateusza. Byli i tacy, co tak właściwie mieli to głęboko gdzieś co puszczą, byle do dzwonka i zdać. Jedynym problemem było to, że nikt nie dał dojść do głosu nauczycielowi. Wkurzenie rosło z sekundy na sekundę, minuty na minutę, już miał wybuchnąć gdy nagle...

- JESZCZE RAZ, KURWA SZCZYLU ZOBACZĘ CIĘ W MOIM KANTORKU, TO CI TĄ MIOTŁĘ WSADZĘ W DUPĘ!!! - wrzasnął na cały regulator Levi wrzucając przestraszonego Jeana do klasy, dosłownie, rzucił nim. - PO LEKCJACH IDZIESZ ZE MNĄ DO DYREKTORA! - trzasnął drzwiami, a klasa spoglądała całkowicie zdezorientowana na poobijanego chłopaka.

- Przykre. - skomentował Sasuke, a jego wypowiedź była pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Kiedy Jean już był w stanie iść o własnych siłach, ledwo, ale jednak, doczołgał się do pierwszej wolnej ławki obok niejakiej Makoto, czarodziejki z Jowisza. Była dość wysoka i silna, raczej lubiana przez ludzi, ale nikt nie był pewien czy ona kogoś lubi, miała ona kilku cichych wielbicieli. Oprócz swoich przyjaciółek nie zadawała się z nikim innym, stąd niewiedza innych. Tylko ona wiedziała kogo tak bardzo lubi, a kiedy on usiadł obok niej... Włączył się film, uwagi wszystkich poszła właśnie na niego. Cicho westchnęła i co jakiś czas kątem oka zerkała na swojego, teraz całego w siniakach i prawdopodobnie z krwotokiem wewnętrznym, wybranka.

Film nie był zbyt ciekawy, wszyscy coś szeptali do siebie czy zjadali swoje nieruszone śniadanie i przekąski, nawet Natsu, który powinien cały czas pilnować klasy, wolał się teraz zdrzemnąć. Jean położył swoją głowę na ławce chcąc choć chwilę odpocząć, zamknął oczy, ale nie mógł zasnąć przez wszechobecny ból.

- Może się spytam, czy mogę mu pomóc... to może być moja jedyna szansa... - pomyślała Makoto układając całą swoją wypowiedź w głowie, musiała przed nim dobrze wypaść. Lekcja skończyła się szybciej niż by się wydawało, uczniowie wzięli swoje rzeczy i jak strzała wybiegli na korytarz, starając się nie budzić nauczyciela, na szczęście z powodzeniem. Gdy w klasie nikogo już nie było, niepewnie zaczęła zielonooka dziewczyna:

- Emm... Może pójdę z tobą do pielęgniarki...? Naprawdę porządnie cię zbił, przyda ci się pomoc... - wydukała zdania, z każdym słowem coraz bardziej się zawstydzając. W odpowiedzi dostała tylko szybkie "okej", ale na samą myśl spędzenia chociaż tej głupiej chwili, jej serduszko biło szybciej niż Kubica jeździ. Wzięła jego plecak na ramię, aby ten się nie musiał męczyć i szybko udali się do gabinetu Sakury. Nie obeszło się bez zdziwionych uczniów ani już rozchodzącej się plotki. Przyjaciółki dziewczyny po cichu zaczęły jej kibicować nie mogąc się nacieszyć jej szczęściem. Ta wysłała im tylko drobny sygnał, że jeszcze nic nie jest pewne, ale ma plan, piski i radocha się podwoiły jak nie potroiły.

Tak o to dzień powoli dobiegał końca, na innych lekcjach nie wydarzyło się nic szczególnego, chyba, że na lekcji Japońskiego. Yukiteru akurat prezentował coś na wyświetlaczu, gdy Yuno, nauczycielka informatyki i jego partnerka, postanowiła go szpiegować za pomocą pamiętnika i wytykać mu każdy błąd, wysyłając co minutę SMS-y. Wszystko dobrze, do czasu kiedy nie wkradły się te nieco...mniej przyzwoite. Klasa wpadła w śmiech, a on bez żadnej wymówki dał im wolną lekcje aż do dzwonka. Kolacja przebiegła spokojnie, zapiekanką z ziemniaków zajadali się wszyscy, choć wielu powoli miało dość owego warzywa.

Nagle z głośników poleciał komunikat, prosto od dyrektora Erwina.

- Dobry wieczór szkoło, tu wasz ulubiony dyrektor! Po skończonej kolacji o 18:30 spotykamy się na auli, mam coś ważnego do ogłoszenia. Wszelkie umówione na dziś spotkania zostają przeniesione na jutro. Do zobaczenia! - zdziwienia uczniów nie dało się ukryć, ale wszyscy, nawet ci najniegrzeczniejsi i z zaplanowanym opierdolem od dyrektora się zjawili. Na środku stał właśnie on z jak się miało okazać, nowym nauczycielem, choć wydawał się dość znajomy...

Ustawieni klasami, uczniowie oczekiwali na rozpoczęcie. Erwin wziął do ręki i rozpoczął swój monolog:

- Witam znów wszystkie oddziały naszej kochanej placówki w ten oto nietypowy wieczór! Jako pierwsze chciałbym powiadomić, że w piątek o tej porze organizujemy szkolną dyskotekę! Zapraszamy wszystkich uczniów, najlepiej abyście dobrali się w pary, aby nawiązać nowe znajomości! Po drugie, od dzisiaj na jednej lekcji wf w tygodniu będziecie mieli naukę walki na wszelkie sposoby, będzie ją prowadził nasz dawny woźny, Levi Ackermann! Zajęcia są oczywiście obowiązkowe, więc niech wam nie przyjdzie do głowy opuszczać te lekcje - wszyscy osłupieli, gdy zobaczyli tego niskiego mężczyznę w stroju sportowym, a głównie dziewczęta znalazły nowy obiekt westchnień i grupowych pogadanek. Coś jednak było nie tak, wyglądał jakby coś go bolało, bo ledwo chodził, jednak uznano to szybko za kontuzję - ostatnią sprawą jest zmiana jednej z zasad szkół. Od dziś wszystkich uczniów obowiązują mundurki. Przy wyjściu z auli każdy otrzyma swój komplet, nie dostosowanie się do nowego ubioru będzie surowo karane. To wszystko na dziś! Uczniowie teraz będą kolejno wyczytywani do wyjścia. - jak powiedziano, tak zrobili, nauczyciele przy wyjściu każdemu dali mundurek złożony z: białej koszuli, niebieskiego krawatu dla klas pierwszych, fioletowego dla drugich i czerwonego dla klas trzecich, pod kolor oczywiście spódniczka lub spodnie. Jedna rzecz zdziwiła kilku uczniów, którzy coś zauważyli. Levi zwykle nie wyrażał żadnych uczuć, a teraz spoglądał na Erwina wzrokiem pełnym mordu i nienawiści, a powinien się cieszyć, że tak awansował...

Dzisiejsza noc zeszła wszystkim na rozmowach o nowo poznanej zasadzie, irytacji i przekleństw nie brakowało, do późnej nocy paliły się światła w większości pokoi, a rano, szkołę dopadł istny atak klonów i rozczarowania...

Akademia im. Katsudonu| Gdyby postacie z anime chodziły do szkoły... Where stories live. Discover now