Rozdział 41 „Zacznijmy od nowa"

158 15 0
                                    

Pakowałam swoje rzeczy do walizki. Od dawna nie czułam takiego podekscytowania, jak teraz. Przeprowadzałam się do Londynu, w ramach wymiany czarodziejów, które prowadzą nasze kraje. Pracuję w Magicznym Kongresie Stanów Zjednoczonych Ameryki, a ściślej mówiąc, jestem Dyrektorem Magicznej Ochrony. W brytyjskim Ministerstwie Magii to Szef Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów i to właśnie było moim celem. Chciałam udowodnić, że mimo mojej przynależności do Stanów Zjednoczonych, mogę im pomóc. W końcu moje nazwisko jest dobrze znane w Stanach i miałam nadzieję, że również w Anglii odnajdę się wśród nowych twarzy.

Mój narzeczony, a w zasadzie już były narzeczony, nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw. Postanowiłam, że musimy się rozstać. Nie miałam siły dawać od siebie więcej w tym związku, tym bardziej, że czułam, jak przez ostatni czas, mocno się od siebie oddaliliśmy. Olivier Wilde to mężczyzna, który od razu zawrócił mi w głowie. Okazało się, że oboje pracujemy w Magicznym Kongresie Stanów Zjednoczonych Ameryki.

– Dorcas? – zapytał mnie, a jego oczy tak się rozszerzyły, że wyglądały jak spodki.

– Elena. Musiałeś mnie z kimś pomylić – odpowiedziałam miło i uśmiechnęłam się. 

Mężczyzna chciał zaprotestować, ale po chwili pomyślunku przyznał mi rację i zaprosił na kawę. W ten sposób zaczął się nasz dwuletni związek. Przeżywaliśmy wspaniałe, jak i okropne chwile i mimo wszystko bardzo się starałam, by ten związek przetrwał. Prawdą jest to, że to mój pierwszy związek z tak długim stażem. Wcześniejsze znajomości kończyły się po kilku miesiącach, bądź kończyło się wszystko po tym, jak powiedziałam, że mam córkę.

Mieszkałam w Stanach Zjednoczonych od szesnastu lat razem z Hope Carter, moją córką. Nie mam pojęcia jak tutaj trafiłam i czy żyłam tu wcześniej, ale dość szybko zaaklimatyzowałam się w nowym miejscu. Prawdą jest to, że straciłam pamięć. Szesnaście lat temu obudziłam się w Szpitalu pod Patronem byłej Przewodniczącej, Serafiny Picquery. Lekarz powiedział mi, że jakiś czarodziej znalazł mnie nieprzytomną i od razu zabrał do szpitala. Gdy się obudziłam, okazało się, że nie pamiętałam mojego dwudziestoletniego życia, a doktor kazał nie tracić mi nadziei. Dodał, że czasem towarzystwo osób, z którymi spędzałam dużo czasu może pomóc, ale nigdy nie udało mi się odnaleźć przyjaciół ani rodziny. Jedyne osoby, które udało mi się odnaleźć o nazwisku Carter to mugole, którzy już dawno nie żyli. Czasem dopadały mnie wątpliwości, czy Elena Carter to moje prawdziwie dane, jednak szybko bagatelizowałam ten pomysł. Skąd miałabym inaczej różdżkę? Nie pamiętała ludzi, których kiedyś poznałam. Nikt nigdy nie próbował mnie odnaleźć, dlatego też skupiłam się na teraźniejszości, a przeszłość zostawiłam za sobą. Ten dzień, w którym obudziłam się w szpitalu, był dla mnie niezwykle ważny, bo dowiedziałam się, że zostanę mamą. Sześć miesięcy później urodziła się piękna, zdrowa dziewczynka, którą nazwałam Hope. Stała się moim oczkiem w głowie, porzuciłam nadzieję o odzyskaniu swojej tożsamości i zaczęłam po prostu żyć teraźniejszością. Zdawałam sobie sprawę, że zaklęcie zapomnienia nie odebrało mi wszystkiego. Wiedziałam jakie są moje pasje, co lubię a czego nie, lecz dziura w sercu codziennie dawała mi o sobie znać. Tęskniłam za czymś tak mocno, że byłam pewna, że nic nie załata tej pustki. Lata spędziłam sama z córką, odpychając wszystkich mężczyzn od siebie. Nie potrafiłam nawiązać z nimi jakichkolwiek bliższych relacji, bo moim celem była pomoc mojej córce Hope, którą w wieku dwunastu lat ugryzł wilkołak. Moje stanowisko spowodowało, że naraziłam ją na niebezpieczeństwo. Skazałam wilkołaka na dożywocie, a jego zwolennicy pragnęli zemsty. Byłam zbyt nieuważna, a konsekwencją tego było narażenie życia mojej córki. Przez lata szukałam leku na wilkołactwo, jednak w pewnym etapie życia zaprzestałam tego. Zamiast tego zaczęłam szukać pozytywów oraz sposobów, by panować nad  przemianą. Nie chciałam, by moja córka była uważana za inną, gorszą. Długie poszukiwania i pomoc, którą otrzymałam od znajomych, opłaciły się i nauczyłam się przyrządzać Wywar Tojadowy, który jest nie lada sztuką do przyrządzenia. Dzięki temu eliksirowi moja córka nie była niebezpieczna, a wręcz pomagała innym wilkołakom i namawiała ich, by przestali się chować. Dawała im nadzieję, tworząc swojego rodzaju watahę ludzi-wilków, którzy uparcie podążali drogą, którą wyznaczyła im nastoletnia dziewczynka. Mimo to Hope nigdy nie miała wielu przyjaciół. Trzymała się na dystans, choć była niezwykle wygadana i arogancka. Zastanawiałam się, czy to cecha jej ojca, kimkolwiek on jest. Takie cechy są bardzo dziedziczne, a arogancja mojej córki biła na kilometr. Później, gdy Hope była już starsza, zdarzały mi się przelotne i dłuższe znajomości. Dopiero gdy poznałam Oliviera Wilde'a, coś w moim życiu się zmieniło. Olivier miał dobre relacje z Hope i akceptował jej wilkołactwo, a nawet wspierał ją w tym. Prawdą było to, że Olivier stał się dla Hope kimś w rodzaju wzorca. Moja córka wychowywała się bez ojca i wiem, że bardzo ją to boli. Marzyła, że kiedyś go odnajdzie, jednak im była starsza, tym marzenie pozostawało wraz z dziecięcym spojrzeniem na świat.

zanim cię zapomnę // dorcas meadowes i syriusz blackDove le storie prendono vita. Scoprilo ora