17

3.1K 242 201
                                    

Padł strzał. Chybiony.

Bum bum, bum bum!

Bije serce.

Strzał! Trafiony...

Kap kap, kap kap!

Kapie krew.

Ryk bólu i upadek na ziemię.

Cisza w lesie.

Tup tup, tup tup!

Tupanie łowcy.

Ciche warczenie. Jeszcze bijące serce.

Ciepła posoka.

Błękit.

Ostatnie mrugnięcie. Ostatni dech. Śmierć.

DEMON WRÓCIŁ DO PIEKŁA

***

Levi wyszedł z domu. Było nawet ciepło. Temperatura sięgała na słońcu dwunastu stopni. Mężczyzna spojrzał na Erena, który gonił Hanji. Oczywiście dawał temu żarłkowi fory.

Brunet oparł się o chłodną ścianę i upił łyk kawy. Od paru dni nie stało się nic niebezpiecznego, co trochę go napawało lękiem. W końcu tamte demony tak szybko by nie zrezygnowały z Erena.

Levi czuł napięcie w powietrzu. Ciepły wietrzyk, który powienien zwiastować wiosnę, przyprawiał go o dreszcze. Te demony gdzieś są i czają się na biednego Erena.

Prychnął. Nienawidził rozumnych demonów. Denerwowały go, ale z drugiej strony ekscytowały. W końcu łowca szuka najdoskonalszej zwierzyny, wyzwań, a przecież przeciwnik z siłą i rozumem w jednym ciele jest doprawdy trudny do pokonania.

- Eren, chodź tu!- krzyknął i dopiero po tym zdał sobie sprawę, że nawet nie wie, po co go zawołał.

Szatyn posłusznie do niego podbiegł, a Hanji zaraz za nim. Brunet musiał coś na szybko wymyślić, a pierwszym, co mu przyszło do głowy... było oczywiście sprzątanie.

***

Szorowanie podłogi nie było przyjemnym zajęciem, ale Eren nie narzekał. Mógł swobodnie patrzeć na kapitana, który akurat zdejmował kotary. Musiał stać na stołku na palcach, co wyjątkowo bawiło szatyna.

- Przestaniesz się na mnie gapić?- spytał Levi, kątem oka wychwytując rozbawiony wzrok Erena.

- Stajesz na palcach jak zawodowa belrina...

- Taki śmiały jesteś?- mruknął brunet, zniżając głos do szeptu przyprawiającego o ciarki.

Dla zielonookiego było to nowe uczucie. Zrobiło mu się dziwnie gorąco, a przecież w bibliotece było bardzo zimno. Levi szedł w jego stronę wolnym krokiem i nawet biała chustka na głowie nie zepsuła jego wizerunku.

Eren spojrzał w jego oczy i uśmiechnął się trochę zadziornie. Chciał schować dziwne myśli pod maską wredoty. Brunet kucnął naprzeciwko i wlepił wzrok ciemnych oczu w szatyna. Wyglądały jak nocne niebo. Eren mógł w nie patrzeć i patrzeć bez końca.

- Jestem jak zawodowa balerina?- spytał, specjalnie nadając głosowi głębię.

- Jesteś jak zawodowa baletnica po długoletnim doświadczeniu- odpowiedział Eren, wpatrując się uparcie w jego oczy. Bardzo podobała mu się ta dziwna gierka.

- Skoro ja jestem baletnicą, to ty kim?- szepnął, nachylając się nad nim.

Szatyn podparł się dłońmi i mimowolnie zjechał wzrokiem na szyję. Levi odpiął dwa pierwsze guziki koszuli, widząc reakcję Erena. Mu też zaczęła się coraz bardziej podobać ta zabawa, mimo iż przed chwilą był jeszcze zły na zielonookiego.

Nie zabijaj  [Riren, Levi x Eren]Where stories live. Discover now