12

3.3K 257 203
                                    

Relacje Erena i Levi'a polegały na przytulaniu się lub całowaniu co jakiś czas. Nikt nie widział o ich związku, a oni sami starali się grać role kapitana i podwładnego jak najlepiej. Zachowywali się bardziej jak uczniowie podstawówki niż jak dorośli ludzie. Byli wstydliwi, uważali na każdy swój ruch, a ponad własne dobro przekładali dobro drugiego.

Z tego też powodu Eren był jak najbardziej posłuszny i nigdzie nie wychodził sam. Nie chciał wrócić do sali sądowej. Już nie chodziło o to, że pożegnałby się z życiem. Teraz zagrożony był cały Zakon Czystości, a w tym kapitan Levi. Więzienie mogło wydawać się błahostką, ale w tym kraju wyjście z niego żywym równało się cudowi.

Levi tymczasem starał się wybierać z Erwinem proste misje, aby ich demon nie musiał używać zbyt wiele mocy. Nie chcieli, aby stracił nad sobą kontrolę. Dodatkowo dbał o to, aby Eren jadł pełnowartościowe posiłki, co w przypadku wilka równa się drogim mięsem na śniadanie, obiad i kolację.

Ich miłość bez wątpienia jest romantyczna, a nie czysto seksualna, co bardzo pasowało im obu. Levi raczej nie był prędki do spania z kimkolwiek, a jak już to zrobił z Petrą, nie wyciągał z tego zbyt wiele przyjemności. Z kolei Eren nie był gotowy na tak duży krok w ich związku.

Właśnie tego dnia, gdy roztapiały się już ogromne zaspy puchatego śniegu, do ich domu wpadła kobieta z rozwalonymi blond włosami i błękitnymi jak niebo oczami. Trzymała kopertę i wcale nie wyglądała na spokojną i opanowaną. Damie nie przystoi dyszenie ze zmęczenia, ale nieznajoma miała to najwyraźniej gdzieś.

- Szukam Zakonu Czystości! To tu?!- krzyknęła wysokim głosem.

- Tak- odpowiedział spokojnie Erwin i nalał jej wody do szklanki. Wychłeptała ją w parę sekund.

- Potrzebuję pomocy- powiedziała i podała dowódcy kopertę.

Ten otworzył ją pospiesznie. Od razu obok niego pojawił się kapitan i obaj czytali krótki, aczkolwiek bardzo zrozumiały list.

- Dlaczego zgłaszacie się do nas? Przecież siedmiowieczne demony powinno zgłaszać się do centrali.

- Pędziłam tam jak najszybciej mogłam, ale przysłali mnie tu. Podobno macie najlepsze wyniki, a mi zależy na szybkim rozwiązaniu problemu- powiedziała już spokojniej, obracając nerwowo szklankę w dłoniach.

- Rozumiem. Zakonnicy, zbieramy się!- zarządził szybko Erwin.

- Wszyscy?- spytał dla pewności Jean, odkładając niedojedzoną kanapkę, którą trzymał od paru minut.

- Tak.

Wszyscy jak jeden mąż pobiegli na piętro, aby wziąć to, co najważniejsze i przebrać się w coś odpowiedniejszego do walki z demonem. Tylko Eren siedział na krześle i przyglądał się blondynce, której dowódca zapomniał spytać się o imię. Była ładna i bardzo zwracała na siebie uwagę.

- Ty się nie pakujesz?- spytała nieśmiało, nie wiedząc, jak wybrnąć z nieprzyjemnego milczenia.

- Nie muszę- odpowiedział. Był świadom tego, że Hanji już mu pewnie zdążyła spakować rzeczy.

- Jak się nazywasz?

- Eren, a ty?

- Krista Lenz- przedstawiła się i podała mu rękę. Była wyjątkowo ciepła i gładka.

- Gdzie mieszkasz?

- Za miastem. Zajmuję się szyciem i przekazywaniem poczty u mojej pani- powiedziała trochę smutnym głosem.

- Szyciem?- upewnił się Eren.

- Tak.

Chłopak przejechał po niej wzrokiem, co wywołało u kobiety lekki rumieniec. Poprawiła włosy i uśmiechnęła się dość nieśmiało. Szatyn wstał i przytulił kobietę. Zdziwiona nie zdążyła zareagować. Eren odsunął się, gdy do kuchni wszedł dowódca wraz z kapitanem.

Nie zabijaj  [Riren, Levi x Eren]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum