7

3.9K 319 403
                                    

Wstałem wyjątkowo wcześnie nawet jak na mnie. W pokoju było jeszcze ciemno, a przez okno wpadało ostatnie światło księżyca. Niektórzy zakonnicy pochrapywali. Tylko Eren nie spał i siedział przy fortepianie, mając na sobie za duże rzeczy Jeana. Zdawał się być zamyślony.

- Umiesz grać?- spytałem szeptem, stając za jego plecami.

- Nie- odpowiedział i wstał. Denerwował mnie fakt, że był wyższy o parę centymetrów.

Zielone oczy wpatrywały się we mnie z dziwnym zaciekawieniem. Złapałem go za ramię i pociągnąłem w dół, aby ponownie usiadł. Tak jest o wiele lepiej.

- Dlaczego tamten demon nazwał ciebie paniczem?

- Nie mam bladego pojęcia- odpowiedział Eren i wzruszył lekko ramionami. Kiedy on się nauczył tak mówići zachowywać jak człowiek?

- Wyruszamy za cztery godziny. Pieniądze dostaniemy od odźwiernego.

- Dobrze- mruknął szatyn, a pierwsze promienie słońca wlały się przez długie okna na korytarzu do otwartej bawialni.

- Posprzątamy trochę w domu- powiedziałem z przekonaniem. Przecież w naszej siedzibie musi się błyszczeć, bo zalęgną się tam jakieś mendy i owsiki.

- Dobrze.

- Potem trochę odpoczniemy i popolujemy na demony.

- Dobrze.

- Jakiś za grzeczny i przymulony jesteś. Ćpałeś coś?- spytałem, nabierając podejrzeń.

- Wstałem- powiedział swobodnie jakby wczesna pobudka tłumaczyła jego dziwne zachowanie.

***

Spojrzałem przestraszony na list. Nakablowano na nas. To koniec. Trzeba zabrać Erena przed sąd. Westchnąłem przeciągle. Szatyn spał wygodnie na kanapie, nie znając swojej ciężkiej sprawy. Skazany na śmierć. Miejsce egzekucji to sala sądowa.

- Erwin, jakie są szanse, że zabiją Erena?- spytała Hanji, chodząc niespokojnie w kółko.

- Ogromne. To bardzo niebezpieczny demon- odpowiedział spokojnie dowódca i upił łyk gorącej kawy.

- Ja to załatwię. Zleję tak szczeniaka, że oddadzą mi nawet smoka pod opiekę- zapewniłem, wpatrując się w spokojne oblicze śpiącego chłopaka.

- Nie skrzywdzisz znowu mojego kochanego demonka- powiedziała stanowczo czterooka i okryła Erena kocem.

- Ale to nie takie głupie...- mruknął cicho Erwin, podnosząc kubek do ust.

- Znajdźmy inny sposób.

- Nie, Hanji. Ten jest nawet dobry- zarządził Smith i wstał z szerokiego fotela. Wsadził pod pachę gazetę i udał się do swojego pokoju. Stary dziad...

Pewnie to Zakon Tytanów wygadał o posiadaniu przez nas niebezpiecznego demona klasy SS. Widzieli nas, jak wracaliśmy tydzień temu do domu z kolejnej misji. Zawsze sprawiają problemy i chyba nigdy to się nie zmieni. Trzeba ich kiedyś ubić.

Eren coś pomamrotał i przewrócił się na drugi bok. Wywróciłem oczami i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Czeka mnie męcząca robota papierkowa, którą Erwin bardzo hojnie się ze mną dzieli. Nie ma to jak bycie kapitanem...

***

- Muszę cię pobić w sądzie- wyjaśniłem bardzo treściwie nasz plan. Hanji załamana schowała twarz w dłoniach, a Erwin cicho się zaśmiał.

- Co?- spytał skołowany szatyn, ale zapewne doskonale mnie usłyszał.

- To jednyny sposób, aby uniknąć wyroku śmierci... No dobra... Nie jedyny, ale ten jest najszybszy i najdosadniejszy- powiedziałem stanowczo i upiłem łyk herbaty.

Nie zabijaj  [Riren, Levi x Eren]Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin