Chapter 2

1.3K 60 7
                                    

- Spóźniłaś się.
- Spóźniłam się z twojej perspektywy. Z mojej zostało mi jeszcze pare sekund.
Wyszłam na zewnątrz, a chłopak za mną.
- Co zamierzasz robić? - spytał.
- Chciałeś się poznać, co nie?
- No tak...
- A więc, opowiedz mi coś o sobie - zaczęłam iść tyłem, by móc na niego patrzeć. Mimo wszystko, że od początku nie do końca go lubiłam, był przystojny. STOP! Ja tego nie pomyślałam, co nie?
- No to jestem Percy mam 18 lat...
- Staruch - wtrąciłam.
- A ty niby ile masz? - odbił.
- 5000 - zaśmiałam się.
- O, na prawdę? Wyglądasz na 16.
Odwróciłam się do niego tyłem kręcąc głową.
- Głupek - mruknęłam idąc dalej.
- Słyszałem - krzyknął za mną. - A do tego ty zaczęłaś.
- Nie marudź tylko chodź.
Już z daleka słyszałam muzykę. Skręciliśmy w mniejszą uliczkę. Nad głowami wisiały girlandy z papierowych kwiatów. Na ścianach budynków widniały kolorowe kwiaty. Na drodze rozsypane były płatki kwiatów.
Ludzie wokół nas mieli albo kwiaty namalowane na policzkach albo ubrania w kwiaty. Dziewczyny trzymały w rękach bukiety kwiatów, a na ich głowach widniały opaski z drobnych, różnokolorowych kwiatków.
- Co to jest? - spytał Percy.
- Festiwal Kwiatów - odparłam.
- Po co mnie tutaj ściągnęłaś?
- Chcesz mnie poznać? To najpierw musisz poznać moje tradycje. - przyspieszyłam kroku.
- Festiwal Kwiatów, czyli inaczej Florealia to jedno z ważniejszych świąt belizejskich - wytłumaczyłam. - Wszyscy się przebierają. Dziewczyny dostają od chłopaków ogromne bukiety kwiatów, które później rozsypują na drodze. Co kilka lat wybiera się Królową Kwiatów.
- I niech zgadnę - jego palec wskazujący powędrował ku górze. - Aktualnie ty nią jesteś.
Zaśmiałam się i pokiwałam głową.
- Zmieniamy Królową co kilka lat, kiedy zwiędnie jej kwiat. Zazwyczaj to są 3-4 lata. Za trzy dni mija pięć lat odkąd ja nią jestem i jest to mój ostatni raz.
Dotarliśmy na koniec ulicy, gdzie od razu dopadła mnie szatynka.
- Caroline! Gdzieś ty była! - wciągnęła mnie do małego pomieszczenia za sceną i powoli mi się przyjrzała.
- Jak ty wyglądasz dziecko! I co to za buty! - ciągnęła dalej.
- Wyluzuj Emily - westchnęłam i wzięłam od niej parę szpilek. Niechętnie zmieniłam moje wygodne baleriny na to okropieństwo, a następnie zdjęłam z ramion ramoneske. Emily wcisnęła mi różowe futerko i szarfę, a na głowę koronę z kwiatów.
Powoli wyszłam na zewnątrz. Percy stał tam, gdzie go zostawiłam i rozglądał się dookoła. Zwrócił na mnie swój wzrok i otworzył szeroko oczy.
- Wow.
- Racja. Wow - Emily wyszła za mną z pomieszczenia. - Kto to, tak w ogóle?
- Natrętny współlokator - odparłam ze skwaszoną miną.
- No proszę. Masz szczęście młody. Nie wielu udaje się wejść do Pałacu Królweskiego. A co dopiero tam mieszkać.
- Mam szczęście, że znajduje się aktualnie w towarzystwie tak pięknych dwóch kobiet - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Przyzwyczajona do takich słów nie zarumieniłam, czy nie zawsydziłam się, ale nie byłabym sobą, gdybym nie uderzyła go w ramię.
Stojąca obok szatynka zaśmiała się i przywołała gestem ręki chłopaków ubranych w stroje strażników. Podniosłam sukienkę i powoli weszłam na scenę, a oni poszli za mną. Podeszłam do mikrofonu i wzięłam go do ręki.
Moje serce biło jak szalone. „To pewnie wina mojego natrętnego współlokatora" - powiedziałam sobie w myślach.
Kompletnie nie wiedziałam co mówić i bałam się, żeby nie wyjść na idiotkę.
- Robię to już po raz kolejny i po raz kolejny nie wiem jak zacząć - zaczęłam powoli - Ale witam was w drugim dniu Floreali. Chyba wszyscy wiemy na czym polega dzisiejszy dzień. A więc... ZABAWĘ CZAS ZACZĄĆ! - krzyknęłam i upuściłam mikrofon na ziemię. Zeszłam ze sceny i podeszłam do Jacksona i Em.

🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Weszłam do pokoju i rzuciłam w kąt szpilkami. Położyłam się na łóżku z głośnym jękiem. Percy zrobił to samo, kładąc się obok mnie. Westchnął głośno, ale nie ze zmęczenia.
Zrozumiałam o co mu chodzi.
Uśmiechnęłam się na myśl jak próbowałam nauczyć Percy'ego belgijki. Zaśmiałam się pod nosem.
- Nie śmiej się. Belgijka to bardzo trudny taniec! - oburzył się, przez co zaczęłam się bardziej śmiać.
- Głupia...- fuknął, co mogło mieć tylko jeden efekt. Wylądowałam na podłodze wijąc się ze śmiechu.
- Księżniczka i tak się zachowuje - usłyszałam. Szybko podniosłam się na nogi i stanęłam przed bratem. Na szczęście był sam.
- James, nie strasz!
- Ethan - poprawił mnie, ale wiedziałam, że robi to na złość.
- Shut up - warknęłam. - Chciałeś coś ważnego? Bo chciałabym iść spać.
- Z nim? - wskazał na Percy'ego, który podniósł się na łokcie.
- Tak, a co - odparłam, a chłopak zaczął się śmiać.
- Ta na pewno. Chciałem ci przypomnieć, że musisz jutro znaleźć chwile czasu dla mnie - wyciągnął z za pleców niebieską tubkę.
Moje usta otworzyły się szeroko.
- James! - przytuliłam brata.
- Co to jest? - spytał Percy podchodząc bliżej.
- Farba do włosów - odparł szatyn.
Brwi chłopaka podniosły się ku górze w geście zdziwienia. Przewróciłam oczami, kiedy w końcu zdał sobie sprawę z tego, o co nam chodzi. Zasady Królewskiej Etykiety.
- Skarbie, mówiłem już, że jestem Ethan.
- Ethan nie złamałby zasad.
- Wszyscy je łamiemy.
Westchnęłam głośno.
- Tak. Chyba tak. Chcesz coś jeszcze?
- Tak. To znaczy... Ugh. Percy chodź idziemy - złapał go za przedramię i szarpnięciem wyciągnął z mojego pokoju.
Pokręciłam głową ze śmiechem i zamknęłam za nimi drzwi.

🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Rano obudziły mnie promienie słońca. Nie przebierając się chciałam wyjść z pokoju na śniadanie, ale zatrzymała mnie służba.
- Coś się stało? - spytałam kiedy wepchnęli mnie do pokoju i wjechali do pokoju wieszakiem z sukienkami.
- Możecie się tak nie tłuc? - do mojego pokoju wszedł Percy przecierając oczy. Jego włosy były rozczochrane, a oczy czerwone.
- Przepraszamy panie Jackson, ale musimy przygotować księżniczkę do śniadania. Więc mógłby pan... - zmieszana Mary próbowała go wygonić z mojego pokoju.
- Percy mógłbyś wyjść - próbowałam jej pomóc.
- Jeżeli dowiem się, co było powodem tak wczesnego obudzenia mnie - założył ręce na piersi i oparł się o framugę drzwi.
- Delegacja? - spytałam, a Michael pokiwał głową.
- Z Hiszpanii - dodał, a ja zachłysnęłam się śliną.
- Coś nie tak panienko?
Próbowałam coś powiedzieć, ale nie mogłam przestać kaszleć. Trudno mi było oddychać. Położyłam ręce w miejscu serca i upadłam na ziemie.
- Carol, co się dzieje? - Percy podszedł do mnie i złapał za ramiona. Przestraszona służba biegała wokół szukając czegoś. Michael wziął z szafki nocnej inhalator i podał mi go, a ja go użyłam. Wzięłam głęboki oddech i od razu poczułam się lepiej.
Podniosłam wzrok na chłopaka. Jego oczy wyrażały strach.
- Astma - wytłumaczyłam wstając z podłogi, dalej kaszląc co jakiś czas.

🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Kiss me//Nico di AngeloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz