1.30 Powrót Do Rodzinnych Stron

239 25 9
                                    

Informacje.

Tego mi trzeba.

Potrzebuję informacji.

Z samego rana wychodzę z pokoju, żeby zjeść szybkie śniadanie. Wczoraj odpowiedziałam Jiro o wszystkim. O dziwo, prawie nie płakałam. Przyjaciółka została przy mnie, póki nie zasnęłam.

Wyjmuję jakiś jogurt i płatki, robię kawę i siadam przy stole. Jest jakoś po siódmej i większość osób jeszcze śpi, więc siedzę w samotności. Ta, kurwa, ja i samotność. Ten związek nie ma prawa bytu w tym mieście. Widząc, kto wchodzi na piętro, przeklinam się w myślach za to, że nie wzięłam telefonu.

- Kogo moje oczy widzą? - zagaja, a ja mam ochotę wydłubać mu te zajebiście czerwone oczy łyżką. - O tej porze i już na nogach?

- Jak widać. - komentuję z wyczuwalną irytacją w głosie. Nie będę rozwydrzoną lalą, która strzela fochy, ale niech też wie, że też mam coś takiego jak uczucia.

- Wyglądasz jak... - Niech nawet nie próbuje kończyć. Wyglądam co najmniej jak gówno. Podkrążone zaczerwienione oczy, blada skóra pełna pryszczy i powyciągana piżama składająca się z krótkich spodenek i trzy rozmiary za dużej koszulki. Piękność ze mnie.

- Daruj sobie. - ucinam i wkładam naczynia do zmywarki. Kocham technologię.

- Jak moja babcia po wychowaniu piątki dzieci. - kończy i nawet będąc odwrócona tyłem, widzę ten jego cholerny uśmieszek na ryju. - A nie, czekaj. Moja babcia wychowała piątkę dzieci i wygląda lepiej niż ty.

Ja wiem. Ja jestem stuprocentowo świadoma, że mówi to, żeby mnie podręczyć. Nie robi tego specjalnie. Nie powinnam się odzywać, ani nic robić. A jednak to robię.

Nie panuję nad sobą. Chwytam pierwsze, co wpadnie mi w rękę i i rzucam tym w jego kierunku. W tych kilku sekundach lotu, z wrażenia aż rymowankę ułożyłam.

Na górze róże,
Na dole mam kołdrę,
Jebłam mu właśnie talerzem w mordę.

Blondyn w ostatniej chwili pochyla się i talerz rozbija się na ścianie.

- Przerzuciłaś się z kaktusów na talerze? Szalejsz! - śmieje się jak gdyby nigdy nic i wyjmuje sok z lodówki.

- Ugh... Pierdol się. - warczę pod nosem i odwracam się na pięcie, idąc się przebrać.

Jak tylko wychodzę z pokoju, od razu kieruję się na zewnątrz. Informacje. Znajdę je tylko w jednym miejscu. Jestem już prawie przy bramie wyjściowej, gdy zatrzymuje mnie robot-ochroniarz. Kurwa.

- Proszę o identyfikator. - skrzeczy. Pieprzona technologia. Wyjmuję z kieszeni plakietkę, którą dostaliśmy na początku roku i wystawiam ją przed siebie. - Brak zgody na wejście, uczniu 409. Proszę o powrót do dormitorium.

- Już, kurwa, idę. - warczę pod nosem i wracam skąd przyszłam. W połowie drogi jednak zmieniam kierunek. Potrzebne mi pozwolenie.

Prawie biegnę w stronę największego budynku na terenie mieszkalnym. Szybko wchodzę do środka i kieruję się na prawo. Wyjeżdżam na ostanie piętro i zaczynam dobijać się do drzwi. Czemu on, kurwa, nie otwiera?! W końcu moja cierpliwość się kończy i po prostu otwieram drzwi. To, co zastaję za drzwiami, rozwiewa moje wątpliwości. Ląduję w ciemnej sypialni, w rogu stoi biurko z laptopem z kotem na pulpicie, ściany zawalone są plakatami różnorodnych rodzai kotów, a na gigantycznym drapaku śpi dwójka czarnych kotów. To na pewno pokój Aizawy. Żółty śpiwór na łóżku to potwierdza.

- Ten to ma niedźwiedzi sen... - mamroczę pod nosem. - Psorze, pobudka. - Mężczyzna bełkocze coś przez sen. I to niby my wczoraj coś piliśmy. - Wstawaj, kurwa! - krzyczę i o mało co nie dostaję zawału serca. Śpiwór momentalnie odwraca się w moją stronę z rządzą mordu w oczach.

Memory Series ¦¦¦Boku No Hero Academia¦¦¦ Where stories live. Discover now