⊱ DZIESIĄTY ⊰

895 91 35
                                    

     Rozmyślała cały wieczór. Słowa Seana wybrzmiewały w jej głowie, jakby dopiero co je wypowiedział. Umyślne czyny, które miały przysporzyć cierpienie — niezwykle ją to poruszyło, zważywszy, że sama niedawno uświadczyła takiego potraktowania. Nie potrafiła pojąć, jak ktoś mógł specjalnie tak postępować. Współczuła rodzinie Adriana, jednocześnie złoszcząc się na chłopaka.

     Nazajutrz obudziła się z bojowym nastawieniem, chociaż we wnętrzu drżała drobna nuta niepokoju. Zamierzała zamienić parę słów z Adrianem, toteż drogę pokonała ze stanowczym planem, jednak tuż przed drzwiami odwaga ją opuściła, a po przekroczeniu progu cały zamiar wyparował i ślad po nim zaginął.

     Pobieżnie rozejrzała się po mieszkaniu, lecz jej wzrok nie widział. Nie potrafiła skupić się na otoczeniu, nawet najmniejszy szczegół nie utkwił Leili w pamięci. Dopiero gdy spojrzenie spoczęło na sylwetce Seana — jakiejś przygarbionej, skurczonej przygnębieniem — i zatrzymała się na jego twarzy, odzyskała zdolność widzenia. Smutek bijący od niego sprawił, że siły z wolna wzbierały w Leili.

     — Cieszę się, że przyszłaś — odezwał się cichym głosem, a na usta wpełzł ledwie widoczny uśmiech, w którym na próżno było doszukiwać się chociażby krzty radości.

     Leila nieśmiało skinęła głową, gdyż głos, jak na złość, uwiązł w gardle.

     — Zapraszam. Napijesz się czegoś? Mamo!

     Zaprowadził dziewczynę do saloniku. Gestem zachęcił ją, żeby usiadła na kanapie. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać, już chwilę potem siedziała jak na szpilkach, a do pomieszczenia wkroczyła ciemnowłosa kobieta, co tylko dołożyło igiełek na siedzisku Leili.

     — Więc ty musisz być Leila. — Twarz kobiety się rozpromieniła. — Sean o tobie opowiadał. Jestem Anna.

     Wyciągnęła dłoń w kierunku dziewczyny, którą ta szybko uścisnęła, nie pozwalając Annie czekać ani sekundy.

     — Napijesz się czegoś? Kawy? Herbaty? Soku?

     — Naprawdę nie musi się pani kłopotać.

     — Ależ to żaden kłopot.

     Leila nie zdążyła wyrazić kolejnego sprzeciwu, gdyż kobieta już zmierzała w stronę kuchni. 

     — No więc czego się napijesz?

     — Sok. Wystarczy sok.

     Dziewczyna spięła się jeszcze bardziej.

     — Nie przejmuj się nią. — Sean usadowił się obok. — Każdy w jakiś sposób chce ugościć zaproszonego.

     Po chwili pomieszczenie znów wypełnił odgłos kroków, a chwilę potem na stoliku wylądowała szklanka.

     — Dziękuję.

     Kobieta odpowiedziała uśmiechem.

     — Więc jesteś koleżanką Seana?

     Leila skinęła głową. Koleżanka to za dużo powiedziane, ledwo kwalifikowała się na znajomą. Ale skoro Sean tak ją przedstawił, czy był sens się spierać i wyjaśniać ich relację? Niekoniecznie posiadała na to chęci i siły.

     Sięgnęła po sok. Utrzymanie szklanki okazało się drobnym wyzwaniem, gdyż dłonie nieustanie trzęsły się, odkąd tu przybyła. Upiła parę łyków, a przyjemnie kwaskowaty smak pomarańczy, rozpłynął się po gardle, porywając ze sobą gulę zdenerwowania.

CiszaWhere stories live. Discover now