⊱ CZTERNASTY ⊰

766 83 37
                                    

     — Leilo Collins, czy możesz wytłumaczyć mi, co się stało? — Samantha Bennett nie bawiła się w powitania, nie raczyła nawet przedstawić problemu kryjącego się za pytaniem, z którym od razu uderzyła, gdy tylko usłyszała głos przyjaciółki.

     Leila zmarszczyła brwi i wygodniej ułożyła się na poduszkach wyścielających łóżko. Po tonie wypowiedzi przeczuwała, że czekała na nią długa i niezbyt przyjemna rozmowa.

     — Nie mam pojęcia, o czym mówisz. A tak w ogóle to ciebie też miło słyszeć.

     — Jak to nie masz pojęcia?! — głos niemal zahaczał o pisk. W wyobraźni widziała, jak przyjaciółka wytrzeszczała oczy. I choć na zaczepki zawsze odpowiadała, tak wzmiankę o przywitaniu puściła mimo uszu, jakby nigdy nie padła. Widocznie nurtująca ją sprawa doszczętnie pochłonęła dziewczynę.

     — Normalnie nie wiem, o co chodzi — odrzekła spokojnie, lecz najchętniej pociągnęłaby temat w inną stronę, chociażby rozległego monologu Samanthy o spędzonych wakacjach.

     Zapadła minuta ciszy, po której z ust Samanthy wydobyło się głośne westchnięcie, jakby dopiero teraz uświadomiła sobie, że bez podania konkretnej przyczyny pytania, nie uzyska satysfakcjonującej odpowiedzi. 

     — O ile mnie pamięć nie myli, miałaś wyznać swoje uczucia. Więc jak poszło? — zaczęła już mniej emocjonalnie.

     Słowa uderzyły w Leilę niczym solidnie wymierzony policzek. Widmo niepomyślnego dnia szczelnie się wokół niej owinęło. Wszystkie uczucia odżyły na nowo, jakby nigdy nie odeszły, a wyłącznie trwały w letargu. Łzy z wolna wzbierały szkląc oczy. Łudziła się, że miała to już za sobą, że przebrnęła przez złe chwile i ruszyła naprzód. I jakże świetnie jej to wychodziło! Udawaniem niemal szukała sama siebie. A skupienie na pracy i ciągłe myślenie o Adrianie nad wyraz pomogło jej przy wmawianiu sobie, że minione zdarzenie nic nie znaczyło.

     Potrząsnęła głową, chcąc tym wyrzucić bolesny obraz z przeszłości. Zdało się to jednak na nic. Nieprzyjemny posmak pozostał.

     Jak dużo wiedziała Samantha? Po tonie jej wypowiedzi mogła wywnioskować, że sporo, o ile nie całą prawdę, możliwe że zabarwioną zbędnymi, fałszywymi wstawkami. Ta świadomość nie powstrzymała jednak Leili przed próbą zatajenia sytuacji.

     — Właściwie to nie odważyłam się niczego powiedzieć.

     — Ach, tak? Więc nadal jest, jak było? — w głos wkradła się wyraźna nuta powątpiewania.

     — Tak.

     Samantha ponownie westchnęła. Milczała dłuższą chwilę, niby dając Leili czas na przemyślenie ostatnich słów.

     — Kogo ty próbujesz oszukać? Mnie czy siebie? Camila pisała do mnie, jak się czujesz, bo nie mają z tobą kontaktu, a nie czują się na tyle z tobą zaznajomione, by narzucać się, przychodząc pod twoje drzwi.

     Leila nie odpowiedziała. Racja, Camila, Olivia i Clara pytały się o jej samopoczucie. Stanowiło to cząstkę góry wiadomości, które otrzymała od paru innych, bliżej nieznajomych jej dziewczyn. W ferworze emocji Leila wrzuciła wszystko do jednego wora wścibskiego wpychania nosa, więc nie omieszkała zbyć koleżanek ostrymi słowami. Od tego momentu jeszcze kilka razy pisały do niej, lecz wytrwale je ignorowała.

     Camila, Olivia i Clara były sympatycznymi osobami i na tyle, na ile zdołała poznać dziewczyny, śmiało mogła stwierdzić, że nie lubowały się w roznoszeniu plotek i kierowaniu się ciekawością w negatywnym znaczeniu. Jednak nie łączyła je wystarczająco bliska relacja, by skłoniła Leilę do zwierzeń. Traktowała dziewczyny wyłącznie jako znajome, z którymi się spotykały i z którymi miło było porozmawiać. Nie czuła się przy nich jak przy Samancie.

CiszaWhere stories live. Discover now