⊱ SIEDEMNASTY ⊰

743 83 12
                                    

     Dwa dni później, gdy Leila zgodziła się przed sobą ze słowami Samanthy, że kłótnia cioci i mamy była ich problemem, zrozumiała, iż drastyczne kroki, które podjęła nijak miały się do sytuacji. W końcu w czym pomogłyby dwa tygodnie w samotności? Owszem, sprawdzi, czy poradzi sobie sama, przy okazji Diana odpocznie, ale co dalej? Konfliktu między kobietami to raczej nie złagodzi. Ale jeśli faktycznie dobrze sobie poradzi, zobaczą, że parę dni w pustym domu to dla niej nic takiego. Mama spokojnie pojedzie do pracy, a Diana po części odzyska życie prywatnie, nie musząc ją dzień w dzień niańczyć.

     Po części odzyskała wiarę w drastyczne kroki. W końcu od początku miały pokazać, że świetnie radzi sobie sama.

     Tak więc stały teraz w korytarzu we trzy, a dwie walizki czekały przy ścianie. Serce Leili biło na tyle szybko i mocno, że odnosiła wrażenie, iż kobiety bez trudu słyszały jego pęd.

     — Jesteś tego pewna? — zapytała Amelia.

     — Dobrze to przemyślałam. Dam sobie radę — zapewniła, chociaż tak naprawdę to ona bardziej potrzebowała usłyszeć tego zapewnienia.

     — Diano, nic nie powiesz? — Amelia szturchnęła wspomnianą, na co tamta spojrzała na nią niezbyt przyjaznym wzrokiem.

     — I przez kogo tu tak stoimy — wymruczała na tyle wyraźnie, by Amelia z łatwością mogła ją zrozumieć, a już normalny tonem powiedziała: — Przecież nie wyprowadzamy się na stałe. W razie kłopotów Leila zawsze może do nas zadzwonić.

     Diana nie kryła się z faktem, że nadal się nie pogodziły. Zresztą nie zdziwiło to Leili, wszak przez ostatnie dwa dni traktowały się jak powietrze, a rzadko wypowiadane do siebie zdania były zdawkowe. Może i Amelia chciała, by wrócił spokój sprzed sprzeczki, lecz ciocia nie wykazywała podobnych zamiarów.

     — Dobrze, dobrze. — Leila zerknęła na wyświetlacz telefonu. Panująca atmosfera skutecznie obrzydzała jej dzień. Jeszcze na odchodnym mogłyby się ponownie pokłócić, czego widocznie brakowało do szczęścia. Toteż czym prędzej pragnęła pozbyć się ich z domu. — Nie chciałabym nikogo pospieszać, ale zaraz będę musiała szykować się do pracy.

     — Dobrze, dzwoń w razie czego. — Amelia jako pierwsza wyściskała dziewczynę.

     Leila zaważyła, że mamie pożegnanie wyszło gładko, podczas gdy w ruchach cioci wplatało się zawahanie. Może ta pierwsza wystarczająco się do tego przyzwyczaiła.

     Drzwi zamknęły się, a Leila odetchnęła z ulgą. Cieszyła się, że wytrzymała w postanowieniu i nie zatrzymała bliskich. Jednak zaraz żołądek zacisnął się w nieprzyjemny supeł. Ledwie została sama, a dom już zionął lodowatą pustką. Głośno przełknęła ślinę, opierając się o ścianę.

     Wizja samotności nad wyraz w nią uderzyła, aż pozbawiła ją oddechu.

     Wtem dźwięk przychodzącej wiadomości wybudził ją z odrętwienia.


     Nie rób niczego na siłę. Jeśli poczujesz, że nie dajesz rady, zadzwoń. Przyjadę najszybciej, jak to będzie możliwe. Pierwszy raz zostajesz sama na tak długo, więc to nic złego, jeśli cię to przytłoczy.


     Wbrew oczekiwaniom wiadomość wypłynęła od Diany. Czyżby ciocia bardziej się o nią martwiła niż mama?


⋅•⊱•⊰•⋅


CiszaМесто, где живут истории. Откройте их для себя