⊱ DRUGI ⊰

1.4K 159 119
                                    

     Przesiadywaniem w ogrodzie pragnął zabić wolny czas, którego jak na swój gust posiadał aż nadto. Lecz, jak na złość, minuty ciągnęły się wówczas w nieskończoność, przywodząc różnorakie myśli — najczęściej te niepotrzebne — co doprowadzało go niemal do szewskiej pasji. Dla odprężenia spoglądał na niebo i przesuwające się po nim obłoki — raz nieskazitelnie białe, raz podszyte nutami szarości. Dbał o tutejszą roślinność bardziej, by móc się czymś zająć, niż z upodobania. Mała odmiana od pracy i przebywania w domu, na którą mógł sobie pozwolić. Czynności wykonywane samemu, bez spojrzeń obcych, bez konieczności interakcji z nimi.

     Ostatnio coś się zmieniło. Jego sposób bycia powoli, acz nieodwracalnie ulegał zmianie. Mając dziewiętnaste urodziny za sobą, powracał do życia, budził się z długiego snu. Po trzech latach izolacji dostosował się, może jeszcze nie do końca, do nowej rzeczywistości, niekreślącej się zachęcająco. Czuł, że powinien, jak każdy człowiek, włączyć się w społeczeństwo, mimo że się różnił. Ale przecież nie był jedynym innym.

     Bał się. Codziennie męczył się ze swym tchórzostwem.

     Intensywnie myśląc o kroku naprzód, długo zbierał się na odwagę. I w końcu nadszedł ten dzień. Niepewnie stanął przed furtką, otwierając ją drżącymi dłońmi. Serce biło jak oszalałe niczym gotowe, by wyrwać się z piersi i rozbić o twarde podłoże. Zapragnął uciec, wycofać się na bezpieczny, znajomy teren. Jednak nie zrobił tego, wyszedł. A kosztowało go to wiele, więcej niż przeciętny człowiek mógł sobie wyobrazić.

     Patrzył na drugą stronę ulicy. Kusiła, acz jawiła się strachem nieznanego. Wykonać kolejny krok? Wahał się, ale ostatecznie zawiesił nogę nad jezdnią.

     W jednej sekundzie mocne szarpnięcie powaliło go na chodnik. Siedział dłuższy czas, nie wiedząc, co się wydarzyło, dogłębnie wypełniony dezorientacją. Skierowawszy wzrok w prawo, ujrzał ciemnowłosą. Mówiła coś, szybko wyrzucała słowa. Krzyczała? Była zdenerwowana? Przecież nie zrobił nic złego.

     Uważnie obserwował jej reakcję, gdy napisał, że nie słyszy. Zmieszanie dziewczyny delikatnie zagrało na strunach irytacji, a zignorowanie faktu o jego dysfunkcji i dalsze używanie mowy, już wyraźniej rozbrzmiało melodią podenerwowania.

     Jednak jego nerwy skutecznie łagodził smutny wyraz twarzy rozmówczyni. A raczej — jej smutek przysłaniał mgłą negatywne uczucia.

     Mimo wszystko czara złości się przelała. Wystarczyło jedno zdanie uderzające w niego niczym solidnie wymierzony policzek.

     — Głupota — wymamrotał, zaciskając szczękę.

     Czy dla każdego głupotą będzie jego próba wkroczenia między ludzi? Czy aż tak bardzo to razi i przeszkadza?

     I kolejna kwestia — samochód. Zbyt przejęty opuszczeniem granic posesji, nie zauważył zbliżającego się pojazdu. Gdyby był normalny, mógłby usłyszeć, a tak spowijała go cisza, nie oznajmiając zagrożeń, nieodłączny, niechciany towarzysz.

     Zacisnął pięści.

     Doszedł do momentu, w którym nie widział, co myśleć targany różnymi emocjami.

     Z głośnym westchnięciem opadł na trawę. Jedno wyjście, mimo iż niedalekie, i spotkanie z przypadkowym nieznajomym wystarczająco go wykończyły, wysysając wszelakie chęci. Nie sądził, by w najbliższym czasie pokusił się o ponowne wkroczenie w zewnętrzny świat. Musiał dać sobie chwilę czasu, by złapać oddech i nabrać sił, przygotowując serce oraz umysł.

CiszaWhere stories live. Discover now