⊱ DZIEWIĄTY ⊰

901 98 13
                                    

     Zamknięte do przyszłego tygodnia. Przepraszamy!

     Biała kartka przyklejona do drzwi przywitała Leilę czarnymi, starannie zapisanymi literami. Wiedziała o tym zamyśle już wczoraj, jednak nie omieszkała przyjść i ujrzeć na własne oczy. Nie posądzała Seana o drobne oszustwo, nie, gdy patrzyła na tak wyraźne przygnębienie szczelnie otulające jego twarz. Po prostu... Sama nie wiedziała dlaczego, ale przekonanie się o zamknięciu Pink Coffee dało jej poczucie niewyobrażalnej ulgi.

     Miała jeszcze czas, zanim zacznie pracować.

     Nie to, że zdążyła się zmęczyć po jednym dniu. Problem tkwił w niezdarności męczącej ją latami, która nie pozwalała utrzymać tacy. Jednak rozlana kawa i stłuczone kubki nie stanowiły góry lodowej, a przynajmniej nie same. Dołączyła też trudność w zapamiętaniu klientów. Chociaż pamięć Leili była świetna, niestety gdy w grę po raz pierwszy wchodziły twarze osób, zawodziła. Zdawała sobie z tego sprawę, jednakże nigdy nie podejrzewała, że aż tak utrudni to życie.

     Była beznadziejna i nic nie przemawiało na jej korzyść. Narobiła więcej szkód, niż pożytku, mimo to Sean nie dał tego odczuć, skwitował wszystko ciepłym uśmiechem, co tylko pogorszyło samopoczucie Leili.

     Wróciła z mocnym postanowieniem. Od razu zabrała się za ćwiczenie noszenia tacy. Nawet jeśli nie uda się doprowadzić umiejętności do perfekcji, w co wątpiła, to przynajmniej wyniesie ją na stopień użytkowości.

     Diana siedziała za stołem, wolno sączyła herbatę, a strona trzymanej w lewej dłoni książki od dłuższego czasu nie została tknięta. Bacznie obserwowała bratanicę wykonującą przeróżne wygibasy, by nie rozlać wody wypełniającej plastikowe kubeczki. Widok przezabawny, lecz dla Diany niepokojący. Oszalała! Do końca oszalała! Raz po raz otwierała usta, by coś powiedzieć, lecz kończyło się to tak samo — nie odnajdywała odpowiednich słów, więc zaciskała usta w wąską linię.

     Taca niebezpiecznie się zakołysała, a kubeczki poszły w jej ślad. W końcu, rozhulane za bardzo, przewróciły się. Zimna ciecz strumyczkami spłynęła na podłogę.

     Leila cicho przeklęła. Przechyliła tackę i ręką pozbyła się resztek wody. Następnie cisnęła nią na stolik, jakby obwiniała ją o swoje niepowodzenie i w ten sposób chciała rozładować nagromadzoną złość. Szybko sięgnąwszy po ścierkę, przeszła do poskromienia małego bałaganu.

     Diana odchrząknęła. Nie mogła już dłużej biernie się przyglądać. Odłożyła na bok książkę. Czas urządzić przesłuchanie.

     — Czy możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co ty robisz?

     Leila podniosła się i spojrzała na ciocię, jakby dopiero teraz zauważyła jej obecność. Niespiesznie odłożywszy ścierkę, usiadła naprzeciwko. Pytanie nie zabrzmiało jak pytanie, bardziej jak rozkaz, którego nie można nie wykonać. Dziewczyna wiedziała już, co ją czeka.

     — Ścierałam wodę — odpowiedziała, chociaż domyślała się, że cioci chodziło o coś zgoła innego.

     Diana uniosła brwi.

     — Doprawdy? A wcześniej?

     — Nosiłam tacę.

     — Po co?

     — Ćwiczyłam.

     — Dlaczego?

     — Nie jestem w tym dobra.

     Kobieta uśmiechnęła się, a ów uśmiech zdradzał delikatne objawy zdenerwowania. Zrozumiała, że Leila specjalnie odpowiadała w ten sposób.

CiszaWhere stories live. Discover now