Rozdział 10

2.7K 221 104
                                    

Od operacji minęło kilka tygodni. Proces leczenia przebiegał pomyślnie, a obserwacje dowodziły, że żadne komplikacje nie miały i nie powinny mieć miejsca. Kakashi czuł się już na tyle dobrze, że mógł samodzielnie się poruszać i jeść, a jego sprawność fizyczna powracała z dnia na dzień w coraz to większych ilościach. Pewnego ranka musiałaś zajrzeć do niego i pozostawić leki nieco szybciej niż zwykle, gdyż miałaś coś do załatwienia. Biorąc pod uwagę wcześniejsze dni, podczas których w czasie twojej porannej wizyty mężczyzna dopiero co się budził uznałaś, że teraz powinien jeszcze spać. Jak najciszej więc otworzyłaś drzwi, aby po chwili na twojej twarzy pojawił się dojrzały pomidor.

- O Boże, przepraszam! - pisnęłaś, natychmiast wycofując się z powrotem za drzwi, gdyż widok półnagiego Kakashi'ego, który właśnie się przebierał nieco cię zawstydził. - Niechcący! - dodałaś, aby trochę uratować swoją sytuację.

- W porządku, przecież nic się nie stało. - usłyszałaś stłumiony głos za ścianą i domyśliłaś się, że Kakashi właśnie ma z ciebie niezły ubaw. - Możesz wejść, w końcu nie jestem nagi. - dodał, na co ty zamiast nieco się rozluźnić, zażenowałaś się jeszcze bardziej. Weszłaś dopiero po chwili, kiedy twoje policzki już trochę ochłonęły.

- Przepraszam, naprawdę nie chciałam. - wytłumaczyłaś się zaraz na wejściu.

- [Imię], mówiłem już, że nic się nie stało. Nie przejmuj się. - powiedział srebrnowłosy z gestem rozbawienia na twarzy. - Więc jak? To co zawsze? - rzekł nawet nie czekając na odpowiedź z twojej strony. Położył się na łóżku i podwinął prawy rękaw, abyś mogła podłączyć nową kroplówkę pod jego żyłę.

- Więc, z tego, co widzę. - zaczęłaś, starając się dołączyć do zmiany tematu. - Wyniki są naprawdę dobre i myślę, że za kilkanaście dni powinien pan dostać wypis. - powiedziałaś, podając kroplówkę i w międzyczasie zerkając na kartę pacjenta na szafce nocnej. - Swoją drogą bardzo szybko się mistrz regeneruje. Przeciętny pacjent musiałby zostać tu jeszcze przynajmniej przez kilka tygodni. - dodałaś z uznaniem.

- Cóż... Myślę, że dużą rolę odgrywa w tym również personel medyczny. - stwierdził mężczyzna, uśmiechając się do ciebie w swój słynny sposób z przymkniętymi oczami.

- Oczywiście, że tak. - odparłaś z udawaną powagą w głosie i dumnie uniosłaś głowę ku górze. - Jednak zaraz muszę na chwilę wyjść i będę zmuszona poświęcić panu mniej czasu niż zwykle. - dodałaś, ciągnąc swój oficjalny ton.

- No proszę. Zatem widzę, że związek z Naruto kwitnie w najlepsze. - stwierdził z uznaniem i nutką rozbawienia.

- No pewnie. - mruknęłaś tylko nie bardzo zwracając uwagę na jego słowa i swoją wypowiedź, gdyż za bardzo skupiłaś się na mocowaniu kroplówki w wenflon. - Zaraz, co? - pisnęłaś, kiedy twój mózg przetworzył wszystko w tempie przeglądarki Explorera. - Ależ skąd! Przecież to wszystko to brednie. - dodałaś nerwowo, przypominając sobie sytuację sprzed kilkunastu dni, którą najwyraźniej Kakashi pamiętał doskonale. - Naruto jest tylko kretynem, z którym się przyjaźnię. Nic więcej nas nie łączy. - dodałaś. - Absolutnie nic. - zaakcentowałaś.

- Naprawdę? - mężczyzna uniósł nieco brew w geście zdziwienia. - Przecież...

- Ah, tamto... - zachichitałaś nerwowo, próbując wymyślić coś na szybko. - Jak już mówiłam, Naruto jest kretynem. Nie powinien pan brać jego słów, a tym bardziej czynów na poważnie. - zasugerowałaś. - Poza tym, ja naprawdę nie mam czasu na chłopaków i randkowanie. - westchnęłaś, przysiadając na skraju łóżka mężczyzny. - Siedzę w szpitalu praktycznie dwadzieścia cztery godziny ma dobę. Oczywiście nie narzekam, bo sama obrałam sobie taki kierunek i cieszę się, że mogę to robić. Jednak czasem mam takie wrażenie, że wraz z tym moja młodość przeminie w mgnieniu oka, odizoluje się od całego świata i będę sama już do końca życia. - powiedziałaś, dopiero po chwili dochodząc do wniosku, że chyba trochę za dużo, niż chciałaś.

- Naprawdę tak myślisz? - usłyszałaś tuż obok siebie i dopiero wtedy zorientowałaś się, że mężczyzna dotrzymywał ci właśnie towarzystwa w tej samej pozycji, w jakiej ty sama się znajdowałaś. Czyli siedząc obok ciebie na skraju łóżka. - Wiesz, pewnie się nie znam, bo nigdy tak naprawdę nie byłem w żadnym poważnym związku i nie mam wielkiego doświadczenia. - powiedział. - Jednak na prawdziwą miłość trzeba poczekać, bo ona sama przychodzi w najbardziej niespodziewanym i odpowiednim momencie naszego życia. Jestem pewien, że ze swoją inteligencją, urodą i optymistycznym spojrzeniem na świat, już wkrótce zawita również do ciebie. - dodał. - [Imię], pomaganie innym to jedna z najlepszych czynności, jakie może robić człowiek. Myślę, że jesteś jeszcze młoda i na wszystko masz czas, a praca tutaj wcale nie oddziela cię od świata, ale wręcz przeciwnie. - spojrzał na ciebie z uśmiechem, dodając ci otuchy.

- Naprawdę pan tak myśli? - wydukałaś tylko przypadkowe słowa, jakie ci ślina na język przyniosła.

- Oczywiście, że tak.

Szczerze mówiąc... Jego słowa najzwyczajniej w świecie cię zamurowały. Kiedy patrzył na ciebie z tym swoim uroczym uśmiechem nie zauważyłaś nawet, że całkowicie się zagapiłaś i całkiem odjęło ci mowę. Podczas tych kilku sekund chyba z milion razy zlustrowałaś jego twarz własnymi oczyma nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

- To... - wymamrotałaś nagle. - Bardzo miłe, że pan tak myśli. - dodałaś, nagle spuszczając wzrok na podłogę. - Swoją drogą powinnam już iść. - mruknęłaś, odruchowo wstając i drapiąc się po głowie. - Wpadnę później. Do zobaczenia. - rzuciłaś uśmiechając się z zamiarem wyjścia z sali.

Byłaś pod wielkim wrażeniem postawy Kakashi'ego, który zaczął cię... Pocieszać? Cóż, to było dość dziwne i niecodzienne, jednak bądź co bądź, ale poczułaś się lepiej.

— Aha... I jeszcze jedno. — zauważył, unosząc palec wskazujący, jakby nagle przypomniał sobie ważną rzecz, gdy ty już prawie otworzyłaś drzwi. Odwróciłaś się zatem ponownie w jego stronę. — Proszę, przestań mówić mi per pan. Czuję się przez to stary, a przecież aż tak bardzo nie jestem. — dodał.

— Umm, dobrze. Postaram się. — odparłaś, uśmiechając się przyjaźnie, a następnie wyszłaś z pomieszczenia.

~ To niby jak mam mu mówić?! Kakashi? To takie... Dziwne... Chyba po prostu będę mówić "Mistrzu". A może...~

— O, [Imię] - chan! — z zamyśleń wyrwał cię wesoło kroczący Naruto. — Wychodzisz już? — zmarszczył czoło, lustrując cię wzrokiem. — Myślałem, że razem dotrzymamy Kakashi'emu towarzystwa. W końcu, no wiesz... — poruszył znacząco brwiami. — Uważa nas za parę. — dodał, próbując udać uwodzicielski głos.

— Nie skomentuje tego. — burknęłaś tylko. — I tak, wychodzę. — dodałaś krótko, mijając chłopaka.

— W takim razie może umówimy się na później? — wykrzyczał jeszcze, kiedy znajdowałaś się już kilkanaście metrów od niego.

— Chyba nie mam dzisiaj czasu. — odparłaś, co po części było prawdą, a następnie nie chcąc już usłyszeć żadnych słów z jego ust, jak najszybciej się oddaliłaś.

Westchnęłaś głęboko i popatrzyłaś na budynek Hokage, aby następnie udać się właśnie tam.

🍂🍂🍂🍂🍂

Pamiętajcie o ⭐, jeśli rozdział się spodobał ^^

Buziaki, Melody ;**

A tak przy okazji, zapraszam was do mojej kolejnej książki z pierdołami, tym razem o memach z Naruto xD

Mój Sensei // Kakashi x Reader PL //Where stories live. Discover now