When our stars stopped shining

117 10 0
                                    

Spotkanie trwało już dobre piętnaście minut, a Taehyunga ciągle nie było.
Głos pani Choi dobiegał jakby z innego wymiaru do uszu zdenerwowanego Jungkooka, który nerwowo stukał nogą o posadzkę, ciągle tępo wpatrując się w drzwi wejściowe.

Ożywił się nieco, gdy te otworzyły się gwałtownie, jednak jego radość nie trwała długo, bo to nie blondyn stał po drugiej stronie.
Drobna kobieta powoli weszła do środka, zwracając na siebie uwagę zgromadzonych.
Prowadząca przerwała swoj monolog, i podeszła do niej, nie próbując nawet ukryć swojego zdziwienia z tej niespodziewanej wizyty.

Jungkook przyjrzał się dokładniej kobiecie.
Miała nie więcej niż czterdzieści pięć lat, i była naprawdę bardzo ładna.
Czarne włosy niedbale spięte były w luźnego koka, który mimo iż nie wyglądał zbyt estetycznie, o dziwo bardzo jej pasował.
Już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że płakała. Bardzo długo, i bardzo intensywnie, co zdradzały czerwone, opuchnięte oczy.
Jej dłonie drżały, kiedy z przejęciem mówiła o czymś pani Choi, na której twarzy z każdym słowem malowało się coraz większe przerażenie, pomieszane ze smutkiem i szokiem, zupełnie jakby opowiadana przez przybyłą historia była czystą abstrakcją, nie mogąca przydarzyć się w prawdziwym życiu.

- Jungkook, wiesz co mogło się stać?- odezwała się nagle Ji Woo.
Chłopak jednak nawet na nią nie spojrzał, ciągle patrząc w kierunku rozmawiających kobiet.
Nagle czarnowłosa wybuchnęła histerycznym płaczem, upuszczając na ziemię jeszcze przed chwilą trzymaną w dłoniach torebkę. Terapeutka szybko objęła ją ramionami, przytulając do swojej klatki piersiowej, jedną dłonią powoli gładząc jej plecy.
W tamtym momencie Jungkook nie wytrzymał, i szybko odwrócił wzrok w kierunku ciagle czekającej na jego odpowiedź dziewczyny.
- Niby skąd, i dlaczego miałbym coś wiedzieć?
Dziewczyna spojrzała na niego dziwnie, na co chłopak uniósł brwi w niemym zapytaniu, nie wiedząc o co może jej chodzić.
Szatynka przysunęła się bliżej niego, i delikatnie ścisnęła jego dłoń- To matka Taehyunga.
Serce Jungkooka na chwilę przestało bić.
Przez jego głowę przewinęło się milion tragicznych scenariuszy, z miłością jego życia w roli głównej.

Nie nie nie nie nie
Wszystko w porządku
Na pewno nic mu nie jest
On przecież...

- K-który z w-was to J-Jungkook?- gonitwa myśli chłopaka została przerwana  pytaniem jąkającej się, zapłakanej kobiety.
Szybko wstał z miejsca, i podszedł do niej, próbując opanować paniczne drżenie rąk.
- To ja- powiedział cicho- Gdzie Taehyung?- spojrzał na kobietę, w której oczach znów zgromadziły się łzy- Nic mu nie jest, prawda?
Niemy szloch opuścił usta matki blondyna, a słone łzy znów zaczęły skapywać z jej policzków.

Jungkook delikatnie dotknął jej ramienia próbując ją uspokoić- Błagam- wydusił z siebie niemal niesłyszalne- Niech pani mi powie, że nic mu nie jest.
Kobieta przetarła swoje oczy, i sięgnęła do torebki.
Wyjęła z niej niebieską kopertę, i drżącą dłonią wręczyła ją chłopakowi.
- N-napisał, by ci j-ją dać- Jungkook patrzył na zmianę na nią i otrzymany skrawek papieru- N-nie wiem, co t-tam jest. Ale ch-chyba list.
Głos uwiązł mu w gardle, kiedy próbował przetworzyć w głowie to, co właśnie usłyszał.
- Nie chcę listu- powiedział gniotąc go nieco w dłoni- Chcę z nim porozmawiać. Niech tylko pani mi powie, gdzie on jest. Ja zaraz...
- Taehyung nie żyje!- krzyknęła kobieta, na co czarno włosy wzdrygnął się, upuszczając kopertę-On nie żyje...- po tych słowach padła na kolana, głośno płacząc.

Cisza
Nie słuchać już niczego
Milknie bicie serca
Ono nie potrafi już dłużej żyć
Koniec
To koniec

W tamtym momencie świat chłopaka stanął w miejscu.
Oczy zalśniły od łez, a oddech niebezpiecznie przyspieszył.

Nie wierzył jej, to nie mogła być prawda.

- Kłamie pani- powiedział gniewnie, patrząc z góry na kobietę- On żyje.
Terapeutka podeszła do niego, i delikatnie chwyciła go za ramię- Jungkook...- zaczęła poważnym tonem, a łzy jeszcze szybciej zaczęły wypływać z oczu chłopaka- Taehyunga znaleźli dzisiaj rano. Najprawdopodobniej wczoraj popełnił samobójstwo skacząc z mostu.

Oddech oddech oddech oddech
Błagam, niech ktoś przypomni mi jak oddychać
Duszę się

- Tak mi przykro, kochanie...Wiem, że się przyjaźniliście.
Chłopak zaśmiał się obłąkanie- Niczego  nie wiesz- powiedział ostro, odpychając od siebie zdziwioną kobietę- Wy wszyscy niczego kurwa nie wiecie!
Szybkim ruchem zgarnął z ziemi kopertę, i wybiegł z budynku, całkowicie ignorując wołające jego imię głosy.

To nie prawda
To nie prawda
To nie prawda

Nigdy nie biegł tak szybko.
Wszystko wokół zlało się ze sobą, stając się rozmazaną plamą kolorów, przyprawiającą go o zawroty głowy.
Zacisnął powieki, i przyspieszył jeszcze bardziej, nie zważając na nic.
Palący ogień w jego płucach był niczym, w porównaniu z rozdzierającym jego serce bólem, przenikającym do każdej komórki jego ciała.
W tamtym momencie oddał by wszystko, by przestać odczuwać cokolwiek.
Czuł się jak w transie, nawet nie wiedział kiedy pokonał całe miasto, znajdując się pod domem.
Zaraz po przekroczeniu progu pobiegł na górę.
Wpadł do swojego pokoju, i szybko zamknął drzwi.
Opierając się o nie powoli zsunął się na podłogę, próbując uspokoić oddech.
Spojrzał na ciągle trzymany w dłoni list.

List od niego.

Osoby, która była dla niego najważniejsza.
Osoby, która obiecała zawsze być przy nim.
Tak dużo czasu zajęło mu poskładanie swoich rozbitych części na nowo.
Patrząc na ten list, Jungkook już wiedział, że po jego przeczytaniu rozpadnie się ponownie.

Tym razem już na zawsze
Bo jedyna osoba jaka mogła go ocalić odeszła
Wraz z ostatnim promieniem ich słońca
Wspomnieniem nieprzespanej nocy
Kiedy wszystko było tak, jak to sobie wymarzyli.

Nasze niewypowiedziane słowa |taekook|Where stories live. Discover now