I am lost

787 26 2
                                    


- Jak się dzisiaj czujesz Jungkook?

Siedzący nieopodal chłopak spojrzał na kobietę pustym wzrokiem.
Owinął się szczelniej za duża bluzą, i skrzyżował ręce na piersi.
- Czuję się dobrze.

Kłamstwo Kłamstwo Kłamstwo

Kobieta uśmiechnęła się lekko na te słowa.
- Bardzo mnie to cieszy. Czy jesteś już w stanie powiedzieć mi, dlaczego to zrobiłeś?

Nie chciałem już dłużej czuć
Chciałem odejść w jej ramiona
Umrzeć

- Szczerze to nie mam pojęcia. Chyba byłem w jakimś transie. Czułem się źle, zobaczyłem żyletkę... Jakoś tak wyszło- odwrócił głowę z stronę okna, starając się zachować obojętną postawę, jednak w głębi duszy śmiejąc się ze swoich żałosnych słów.

Szczerze  nienawidził tych spotkać. Te idiotyczne pytania
doprowadzały go do szału.
,,Lekarze i psychologowie"- prychnął pod nosem na samą myśl o tych pseudo-uzdrowicielkach. Nic nie wiedzą. Mają gdzieś to, jak się naprawdę czujesz. Wystarczy ubrać maskę, lekko się uśmiechnąć, powiedzieć, że wszystko w porządku. A oni zadowoleni, że ci pomogli biegną do twoich rodziców po pieniądze za ,,leczenie".
Żałosne.

-Yhm,rozumiem-powiedziała,zapisując coś na kartce-Powiedz mi jeszcze Jungkook...Czy uważasz,że pobyt w szpitalu ci pomógł ?

Jak można patrzeć, i nie widzieć?
Nie widzieć, że wszystko na próżno
Chciał ze sobą skończyć
Nic nie pomoże jego duszy

- Tak,pomógł- kłamstwa przychodziły mu z niezwykłą łatwością.Były jak wyuczone formułki, które powtarzał niemal codziennie od prawie trzech lat.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że czujesz się lepiej. Twoi rodzice także.
Chłopak spojrzał na nią wymownie, jednak nic nie powiedział.

Przepraszam Cię, mamo
Że nie jestem synem, jakiego zawsze chciałaś mieć

Uniósł lekko w górę konciki ust.
- To chyba dobrze,prawda?
- Ależ tak! To znaczy,że terapia jest skuteczna- uśmiechnęła się promiennie - Jednak,razem z twoimi rodzicami stwierdziliśmy, że grupa wsparcia dobrze by ci zrobiła.
- Nie potrzebuję czegoś takiego- szybko odpowiedział, poprawiając się nerwowo na krześle, w myślach karcąc kobietę za kolejny już tego dnia błąd - Mam leki, przychodzę do pani dwa razy w tygodniu.To chyba wystarczająco,prawda?- dodał, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę gniewu.
- Spokojnie, Jungkook. Nie ma się co denerwować. Taka grupa to naprawdę świetna sprawa.

Tyle cierpienia, tyle wylanych łez
Zbyt dużo bólu w jednym miejscu
Nie chcę widzieć
Ich smutnych twarzy
Oczu
W których umiera życie

Kobieta, jakby czując niechęć chłopaka, co do tego pomysłu, dodała:
- Spójrz na to z tej strony. To osoby w podobnym do ciebie wieku, ze zbliżonymi do twoich problemami. Zawsze lepiej rozmawiać z kimś takim, niż z dorosłym, prawda?

Nikt nie zrozumie zranionej duszy

- Być może- westchnął- Mam jakiś wybór?
- Niestety nie. Twoi ro- przerwała nerwowo kaszląc, najwidoczniej uświadamiając sobie swoje wcześniejsze pomyłki, przy okazji z lekkim zakłopotaniem zakładając pasmo włosów za ucho - Twoja mama zdecydowała, a ja ją w tym poparłam. Nie jesteś pełnoletni, do tego czasu rodzic decyduje o formie leczenia. Tak jest w przypadku osób...powiedzmy w podobnym do twojego stanie.

Czy odnajdę się pośród tłumu?
Czy odnajdę swą twarz w cudzym odbiciu?

- Więc...kiedy mam pierwsze ,,świetne" spotkanie?
- Za dwa dni, czyli w czwartek- powiedziała z uśmiechem kobieta- Jestem pewna, że dobrze ci to zrobi, Jungkook.
- Na pewno. Już nie mogę się doczekać.

Nasze niewypowiedziane słowa |taekook|Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora