XIX. Jesteśmy razem

790 99 45
                                    

              Po zakończonej debacie, uczniowie którzy chcieli zagłosować, musieli udać się do sal z określonymi numerami i wkłożyć karteczkę z nazwiskiem do wielkiej, drewaniej urny.

John i Sherlock (mimo naprawdę złego humoru) chcieli wesprzeć Mycrofta swoimi głosami. W końcu wypadało. No i nie darzyli Amy Smallwood ciepłym uczuciem, dlatego były ku temu także powody personalne.

– Idziemy na te urodziny? – zapytał John, gdy stali już razem w długaśnej kolejce.

– Hmnn...? Nie, no co ty – westchnął Sherlock, podnosząc wzrok z nad komórki – lepiej nie.

– Och...

– A co, chciałbyś?

John pokiwał przecząco głową. Po pierwsze, to była Irene Adler – miała ewidentną chrapkę na Sherlocka – a po drugie, John nie miał żadnego garnituru. No i pieniędzy na garnitur także.

– Masz jakieś plany po szkole, czy to co zawsze?

– To co zawsze, ale potem mam spotkanie. Długo nie posiedzę – odparł, usilnie szukając czegoś w ekranie telefonu.

Spotkanie?

– Spotkanie? Z kim?

Sherlock tym razem westchnął cierpiętniczo i schował telefon do kieszeni czarnych dżinsów. Chyba nie dany był mu spokój.

– Tak, spotkanie. Wiesz, mam też innych znajomych, John. Jakbyś nie zauważył, mieszkam w Londynie siedemnaście lat.

John spojrzał na niego tym wzrokiem, więc Sherlock od razu posłał mu szybki uśmiech. Wiedział, że zły Watson, to denerwujący Watson, a to było kompletnie niepotrzebne. Szczególnie, że już od rana towarzyszyły im posępne nastroje.

– Dobra, to było głupie – przyznał wreszcie John.

Trudno było to przyznać, ale Sherlock miał także własne życie, w którym nie zawsze to John Watson jest na pierwszym miejscu. I John wiedział to od początku, ale mimo to czuł, że on ma w nim jakieś specjalne znaczenie.

***

                Molly Hooper siedziała na ławce przed szkołą czekając na Sebastiana i Jima. Umówili się na zakupy w Galerii, bo Irene wyprawiała urodziny, a przecież to wielkie wydarzenie (jedno z większych wydarzeń w życiu uczniów tej szkoły, przyjść na taką imprezę to plus sto do atrakcyjności). Oczywiście dla Molly ten dzień nie miał żadnego znaczenia, ale jej nowy znajomy – Moran – przyjaźnił się z praktycznie przyszywanym bratem Adler, a to do czegoś zobowiązywało.

Uśmiechnęła się łagodnie, gdy zobaczyła Sebastiana z Moriartym, wychodzących ze szkoły. Wstała i już miała do nich podbiec, kiedy do blondyna podszedł jeden z młodzików. Hooper widziała to miliony razy, ale nigdy nie reagowała. Wolała wmawiać sobie, że to nie to o czym myśli.

Nastolatek wręczył im pieniądze, a Jim wyjął coś z kieszeni i podał mu to z uśmiechem. Po chwili chłopak odszedł, a Jim i Sebastian pomachali do niej.

– Idziemy Hooper! – krzyknął Moriarty.

– No chodź!

Dziewczyna nie zawahała się ani chwili, choć jeszcze miesiąc temu nawet by na nich nie spojrzała. Jeszcze miesiąc temu... A przecież tak gardziła osobliwą znajomością Sherlocka z Adler. Teraz sama nie była lepsza.

Ale ludzie się zmieniają, racja?

– A ty Molly? Jak twoje oceny? – zapytał Moran obejmując ją ramieniem.

SZTUKA //teenlockWhere stories live. Discover now