II. To nie ja, to pies!

1.5K 179 158
                                    


      Pierwsze promienie słońca, które wkradły się przez niedomknięte rolety delikatnie smagały twarz młodzieńca siedzącego przy biurku. Miał bladą skórę, lekko podkrążone, niebiesko-zielone oczy oraz ciemne loki, niesfornie poruszające się za każdym razem gdy przesuwał ręką po drewnianym blacie. Z zapałem coś notował. Jednakże co to było, wiedział tylko on sam, albowiem tekst zapisał szyfrem. Z dumną przyjrzał się pracy unosząc ją lekko, tak aby złapała trochę słonecznego światła i uśmiechnął się. Jego zachwyt nie trwał wiecznie. Zadumę przerwał mu dzwoniący budzik, który swoim denerwującym dźwiękiem ogłaszał, iż wybiła właśnie godzina siódma.

– Tak szybko? ­– westchnął z irytacją i porzucił kartkę jakby nie miała już dla niego większego znaczenia.

Wstał z niechęcią z krzesła i przeciągnął się odsłaniając przypadkiem blady kawałek skóry na brzuchu. Patrząc w wolno stojące lustro w kącie pokoju, przeczesał dłonią włosy i poprawił granatowy podkoszulek oraz pasiaste spodnie od piżamy.

– Raz, dwa, trzy... – Zaczął odliczanie.

W tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. Stanęła w nich elegancko ubrana kobieta. Zobaczywszy syna stojącego przed łóżkiem posłała mu karcące spojrzenie.

– Sherlock. – Ton jej głosu sygnalizował lekkie niezadowolenie.

Powoli podeszła do niego, stając obok. Mimo koralowych szpilek na stopach i tak ledwo dorównywała mu wzrostem, a przecież była jedną z tych wysokich kobiet.

– Znowu nie kładłeś się spać – stwierdziła kiwając głową z politowaniem.

Chłopak westchnął wywróciwszy oczami i zostawiając matkę przed lustrem odszedł kilka kroków , po czym rzucił się na łóżko.

– Sen... – zaczął, lecz matka mu przerwała.

– To strata czasu.

Sherlockowi wyraźnie poprawił się humor, jej także, bo następnie obróciła się patrząc na swoje odbicie w lustrze i wygładziła biały żakiet oraz ciemną, plisowaną spódnice.

– Może być? – zapytała pozując.

Zapytany uniósł jedną brew, a następnie czując się jak cesarz na walce gladiatorskiej pokazał kciuka w górę.

– No.

– Wiem – przyznała śmiejąc się – wyglądam zabójczo!

Chłopak mimowolnie uśmiechnął się gdy brunetka ruszyła do wyjścia kręcąc w zabawny sposób biodrami. Zatrzymała się nagle, jakby przypomniała sobie dlaczego uraczyła syna wizytą.

– Jak ojciec wstanie, powiedz mu, że widziałam zarys jego nowego artykułu dla prasy i powinien spodziewać się prezentu na urodziny w postaci książki „Gramatyka na bardzo dobry". Nie mogę wiecznie poprawiać jego tekstów. Poza tym pamiętaj, żeby się nie spóźnić na rozpoczęcie roku szkolnego. Masz na dziewiątą – poinformowała go – zabierzesz się z Mycroftem i Gregiem, jadą o ósmej trzydzieści. ­

­– Dobra – rzucił jej na odczepne.

Nie uśmiechała się mu wizja spędzenia piętnastu minut w samochodzie zakochanej pary, ale nie miał siły na kłótnie z matką. Ciemnowłosa wychodząc z pokoju musiała wpaść na córkę, bo po chwili dało się słyszeć krzyk nastolatki i głośne tupnięcie. Sherlock zdecydowanie potrzebował się odciąć od tej głośniej rodziny.

Wibracje wydawane przez jego telefon skłoniły go do sprawdzenia kto się do niego dobija. Była to Molly — jego najlepsza i jedyna przyjaciółka. Jak zwykle upewniała się czy wszystko u niego w porządku i przypominała o której widzą się przed wejściem na salę gimnastyczną. Młody Holmes nie lubił gdy ktoś go kontrolował, ale Hooper była tak miła i urocza, że z czasem przestał się tak tym przejmować. Odpisał, że żyję i się nie spóźni, ta wysłała mu uśmiechniętą buźkę, a po chwili śmieszne zdjęcie kota, który utknął w kiblu. No bo kto ich nie lubi?

SZTUKA //teenlockWhere stories live. Discover now