III. Ciemny róż wyszedł z mody tak jak komplementy

1.3K 170 105
                                    


 

     Pod ścianą szkolnego korytarzu stała niepozorna dziewczyna o mysich włosach uczesanych w kitka i szarych oczach. Usta poprawiła ciemno-różową pomadką chcąc coś zmienić w swoim wyglądzie, a nowy rok szkolny był do tego wspaniałą okazją. Ubrana była w bordowo-malinową spodniczkę i białą koszulę zapiętą na ostatni guzik. Przez moment myślała o rozpięciu dwóch albo trzech, ale porzuciła ten pomysł gdy spostrzegła wesołą nauczycielkę angielskiego, która zmierzała w jej kierunku.

– Molly! ­– Kobieta podbiegła do niej przepychając się przez tłum uczniów, którzy czekali na wybicie magicznej godziny dziewiątej.

– Pani Hudson, jak miło – wydusiła z siebie gdy kobieta zaczęła ją przytulać.

– Jaka ty śliczna! Aż cię nie poznałam – powiedziała odsuwając się lekko.

– Dziękuję. Wie pani może czy Sherlock już jest?

Kobieta pokiwała przecząco głową.

– Pani Holmes siedzi tu od ósmej. Dostała wychowawstwo w klasie matematycznej i biedulka przyjechała wcześniej, natomiast Sherlock, według niej, powinien niedługo dotrzeć.

Dziewczyna nie widząc co ze sobą zrobić postanowiła chwilę pogawędzić z panią Marthą. Jednym z powodów nagłego zainteresowania kontynuowaniem konwersacji była nijaka Irene Adler stojąca po drugiej stronie korytarza. Jeszcze zechciałaby podejść.

– Podobno do naszej klasy przenosi się nowy uczeń – zapytała chcąc utrzymać temat tak aby kobieta sobie nie poszła, bo głupio było jej stać samotnie podczas gdy inni witali się po wakacjach.

Postanowiła, że gdy tylko zobaczy Sherlocka wyrzuci mu jego późne przybycie.

– Tak, z tego co słyszałam jest całkiem dobry. Pan Mark z biologii się ucieszy – westchnęła.

Zanim Molly zdążyła cokolwiek zrobić, bądź powiedzieć zobaczyła swojego przyjaciela idącego tuż za Gregiem i jego starszym bratem. Minę miał nietęgą, a ciemne loki rozwichrzone jakby jadąc tutaj, wystawił głowę przez okno. Białe spodnie i marynarka przerzucona przez ramię sprawiały, że wyglądał jeszcze dostojniej niż zwykle.

– O to nasza duma i radość, Mycroft Holmes we własnej osobie! – zawołała anglistka donośnie, otwierając ramiona, ale wyraz twarzy chłopka odwiódł ją od tego pomysłu.

Greg jednak słynący ze swej miłej natury obdarzył staruszkę uściskiem i słowem przywitania. Sherlock korzystając z chwili nie uwagi przemknął bokiem by stanąć tuż koło dziewczyny.

– Dzień dobry – powiedział Mycroft krzywiąc się w grymasie, który miał udawać uśmiech – dobrze, że panią spotkałem.

Kobieta z zaciekawieniem przekręciła głowę czekając na dalszy ciąg jego wypowiedzi.

– Rozumiem, że w tym roku kontynuujemy działalność naszego kółka teatralnego?

– Jakże by inaczej! – odpowiedziała radośnie uśmiechając się do młodzieży - mam nadzieję, że tym razem Greg także włączy się w część muzyczną naszych przedstawień.

Szatyn wzruszył ramionami.

– Chciałbym, ale nie wiem czy dam radę pogodzić to z pracą.

– Och, a dlaczegoż to bierzesz się nagle za robotę? – zapytała z zainteresowaniem w głosie.

– Kupiłem samochód, muszę go spłacić rodzicom – wyznał – chce pani zobaczyć? Wiem, że to nic przy pani furze, ale był w dobrej cenie i świetnym stanie.

SZTUKA //teenlockWhere stories live. Discover now