XVIII. Głosujcie na Mycrofta!

790 94 75
                                    

           Zaczął się październik. I bynajmniej nie zaczął się najlepiej. Prócz pobudki przez psa o czwartej rano, na Sherlocka czekało nie małe zawiedzenie.

– Jak to masz zastępstwo w mojej klasie? Czemu się zgodziłaś? – jęknął gdy matka postawiła przed nim miskę z owsianką.

Kobieta odwróciła się do niego plecami żeby kontrolować blat wzrokiem, ale wciąż go słuchała.

– Nie było nikogo innego, poza tym nie widzę problemu, synku – odrzekła – Mycroft nigdy nie miał takich pomysłów.

– Bo Mycroft i tak już jest pupilkiem nauczycieli!

Kobieta walnęła pięścią w blat. Sherlock zastygł z łyżką w połowie drogi do ust.

– To że twój brat wykorzystuje swój potencjał aby dostawać dobre oceny, nie jest wcale pupilkowate – powiedziała spokojnym głosem – przepraszam, że się uniosłam.

Chłopak wywrócił oczami, wbijając łyżkę z powrotem w papkę. Nie miał ochoty na śniadanie, wraz z nowiną stracił cały apetyt.

– Skoro skończyliśmy temat to radzę ci się pakować, podwiozę cię. – Zalała termos gorącą wodą – Wychodzimy za kilka minut.

–A Mycroft? Nie mogę jechać z nimi? – zapytał niemal błagalnie – Albo zostać w domu?

– W żadnym razie! – oburzyła się – Co do twojego brata, od kiedy tak bardzo chcesz jeździć z nim i Gregiem do szkoły? Podobno ich nie lubisz.

– No bo...

– Jedziesz ze mną. Już dość mnie zdenerwowałeś.

***

            Dzień oraz nowy miesiąc dla Johna Watsona zaczął się wręcz wspaniale...

– John! Jest za dwadzieścia ósma! – Usłyszał krzyk Harriet z korytarza – wychodzę na tramwaj!

Poderwał się z rozkładanej kanapy wraz z trzaśnięciem frontowych drzwi. Czyżby Harry tym razem nie żartowała? Brzmiała bardzo poważnie...

Chłopak panicznie zaczął szukać komórki, żeby sprawdzić godzinę. Panna Watson lubiła robić mu różne żarty, więc wolał się upewnić.

07:43

– Kurde.

Natychmiast zaczął pakować plecak i szukać rozbieganym wzrokiem zaginionej skarpetki. Że też Harriet nie obudziła go wcześniej... ale czego mógł się po niej spodziewać? Uwielbiała gdy to on – Wielki John Watson – spóźniał się do szkoły.

Wciagając na siebie wczorajsze spodnie, chwycił plecak i rzucił się biegiem do drzwi. Na szczęście buty były na swoim miejscu, tak samo kurtka.

– Nienawidzę jej – burknął pod nosem zakluczając mieszkanie.

Został mu niecały kwadrans do lekcji. Może jeszcze zdąży?

***

         Słońce świeciło dość intensywnie sprawiając, że stojący przed szkołą Sherlock musiał mrużyć oczy. Wypatrując swojego przyjaciela – Johna Watsona – kończył już drugiego dziś papierosa. Ale co mógł poradzić, że matka była dziś nadwyraz uprzykrzająca?

Świat się chyba na niego uwziął, bo zamiast niskiego przyjaciela o ciepłym spojrzeniu i piaskowych włosach dostał jego młodszą siostrę.

– Nie boisz się, że mama cię zobaczy? – zapytała Harriet zatrzymując się przed nim.

SZTUKA //teenlockOù les histoires vivent. Découvrez maintenant