VIII. Wszyscy są tu mile widziani

956 130 122
                                    


            Harry przechadzała się holem zamyślona. Wahała się czy powiedzieć mamie o nocnej wyprawie Johna, czy nie. Mogła go jeszcze po szantażować, ale z drugiej strony ten wybryk odwróciłby uwagę rodziców od jej różowych włosów.

Ojciec nie zniósł tego zbyt dobrze.

Lekcje się skończyły i mogła już wracać do domu, ale najpierw musiała zaleźć Johna, który miał klucze. W sekretariacie powiedzieli jej, że zapisał się na jakieś kółko teatralne czy chuj wie co więc musiała podejść pod salę z tym całym spotkaniem.

– Harry?

Dziewczyna odwróciła się słysząc swoje imię.

– John. Nareszcie – westchnęła – dasz mi klucze do mieszkania? A ty to kto? – Łypnęła na wysokiego bruneta w filetowym golfie.

– Przyjaciel – powiedział chłopak.

– Kolega – poprawił go Watson.

Zwykle nie zawiera się przyjaźni po kilku dniach, a po tym co powiedziała mu Sally musiał się poważnie zastanowić...

– Sherlock – przedstawił się ignorując niemiłą uwagę Johna i uśmiechnął się sztucznie.

Blondynka zmierzyła go wzrokiem, a po chwili na jej twarz wstąpił uśmiech jakby znalazła członka jakiejś sekty do której należy. Co poniekąd było całkiem bliskim stwierdzeniem.

– Zapisałeś się na to? – zapytała z wyrzutem wskazując na listę zawieszoną przy drzwiach do sali – czego ja się dowiaduję... najpierw księgarnia, kółko teatralne, a potem co? Zaczniesz pisać bloga?

– Tak w zasadzie to tak – wtrącił John przypinając sobie o propozycji pani psycholog.

Harriet mruknęła coś pod nosem i już chciała odebrać klucze, żeby wreszcie pójść do domu.

– A może zostaniesz?

Dziewczyna wzdrygnęła się gdy usłyszała za sobą głos.

– Mycroft Holmes – wyciągnął dłoń – u nas wszyscy są mile widziani.

Różowowłosa ścisnęła jego bladą, pokrytą piegami rękę. Przez twarz białowłosego przeszedł cień grymasu, ale także dziwny intrygujący błysk w oku. Zapowiadało się ciekawie. Może jej pisanie fanfiction przyda się przy scenariuszach i innych teatralnych bzdetach?

– Okej – powiedziała nie spodziewanie.

Coś urzekło ją w Holmesach. Czuła, że jest coś co powinna tutaj zrobić. Jakieś czekające na nią zadanie.

– Harry... – Zdziwiony John otworzył szeroko oczy.

Na pewno nie spodziewał się takiego obrotu zdarzeń. Harriet też nie. 

***

                Irene Adler odnalazła w końcu salę gdzie odbywało się spotkanie. Wiedziała od Jima, który z kolei dowiedział się od Molly, że Sherlock zapisał się na kółko. Było to trochę dziwne i Irene sama nie do końca chciała w tym uczestniczyć, ale czego się nie robi dla wyższych celów. W środku panował półmrok. Podłoga był z ciemnego drewna, a ściany wymalowano czarną farbą. Na górze przy suficie wisiało kilka reflektorów i lin. Scena znajdowała się na końcu, jako zwieńczenie kilkunastu rzędów ciemnych, składnych foteli. Na samej scenie stało parę krzeseł, a za tło robiła czerwona kurtyna.

– Witam, Irene, tak? – zapytał białowłosy chłopak z kartką w ręce.

– W rzeczy samej.

SZTUKA //teenlockNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ