VII. Zaliczony?

1.2K 132 194
                                    

              Krótkowłosa blondynka siedziała sobie w oknie nad łóżkiem, gdy jej współlokatorka zbierała się do wyjścia. Janine założyła swoją ulubioną, liliową sukienkę i baleriny.

– Gdzie idziesz? – zapytała Mary.

– Do Irene, robi jakąś imprezę – odrzekła zakładając dżinsową katanę.

– Do tej Irene? Irene Adler? – upewniła się Mary.

– Tak, a co, też chcesz iść?

Blondynka o mało nie wybuchła śmiechem. Ona i imprezy? I to jeszcze u Adler? Poza tym jest wtorek. Kto robi imprezy we wtorek?

– Nie, baw się dobrze i wróć przed ciszą nocną – powiedziała.

– Zawsze możesz wpuścić mnie oknem – zaśmiała się i zarzuciła sobie na ramię swoją ciemnozieloną torebkę.

– No chyba, że tak.

Ciemnowłosa wrzuciła telefon do torby.

– To pa – westchnęła Hawkins.

– Pa! – krzyknęła za nią blondynka.

W pokoju zrobiło się jakoś cicho. Przez otwarte na oścież okno słychać było odgłosy z ulicy. Mary usiadła na łóżku i włączyła laptopa. Kolejny wieczór spędzony samotnie z serialem...

Młodzi artyści? Co do cholery...

W folderze widomości wyświetlało jej się ogłoszenie od pewnego Mycrofta. Z tego co wiedziała był to ten szanowany uczeń.

Kółko teatralne działające przy zespole szkół im. Arthura Conana Doyle'a ogłasza nabór członków. Wszystkich chętnych zapraszamy do sali scenicznej w środę po siódmej godzinie lekcyjnej.

– Kółko teatralne? To u nas było coś takiego?

Weszła w link ze stroną domniemanej grupy. Nie było zbyt wiele zdjęć. Mary kojarzyła jedynie osoby ze starszych roczników, które zdążyły już opuścić szkołę. Może dlatego tak bardzo zależało im na nowych członkach.

Morstan nie była za bardzo towarzyska, ale jej manipulacje na opiekunkach z domu dziecka oraz dilerach były świetnym przykładem ukrytego talentu aktorskiego. Czemu by nie spróbować bardziej na poważnie? Tylko, że samej było jej głupio... może Janine się zgodzi?

* * *

                   Sherlock i John siedzieli na łóżku razem z psem oglądając film. Na nocnej szafce stała pusta miseczka po budyniu i telefon wyświetlający nieodebrane wiadomości. Nagle ktoś zapukał do drzwi, a Redbeard warknął wyrwany ze słodkiego otępienia.

– Wejść! – krzyknął Holmes wciskając pauzę.

Do środka wszedł Mycroft.

– Nie przeszkadzam? – Poruszył sugestywnie brwiami.

– Nie... – wydusił John odsuwając się lekko od chłopaka.

Sherlock wywrócił oczami. Tylko tego mu brakowało. Mycroft czasem zdawał się znać preferencje Sherlocka.

– Czego chcesz? – burknął.

– Mam propozycję. Jak wiecie albo nie, prowadzę kółko teatralne i... – zaczął.

Brunet zaśmiał się kpiąco.

– I co? Chcesz żebyśmy się tam zapisali? Dobre.

Jednak John wydawał się być zainteresowany.

SZTUKA //teenlockOnde histórias criam vida. Descubra agora