2. Epilog

1.9K 99 40
                                    

Dwa lata później.

Eos stoi oparta o fotel, na którym siedzi Molly, od kominka bije rozleniwiające ciepło, w kuchni Watson i Lestrade kłócą się o ostatni kawałek indyka, a ona nie może oderwać wzroku od Sherlocka. Jej oczy wodzą za każdym jego ruchem, gdy detektyw krąży po pokoju z ich córką na rękach, jakby tańczył w rytm pianina, na którym gra Lily. Dziewczynka śmieje się, próbując łapać kołnierz jego fioletowej koszuli, jest wystrojona w czerwoną sukienkę, dokładnie taką, jaką ma na sobie jej mama.

Hopper zauważa, jak starszy z braci Holmes bierze swój płaszcz i od razu daje znać swojej przyjaciółce o próbie jego ucieczki. Kobieta podrywa się z oparcia i rusza za nim na dół, zakładając po drodze swoją kurtkę. Wychodzą na taras przez mieszkanie Pani Hudson, a on bez słowa odpala jej papierosa.

– Nie pozwolę Ci jeszcze nigdzie iść – mówi Eos, uśmiechając się zdecydowanie.

– Wiem o tym i dlatego nie mam zamiaru jeszcze uciekać. Najzwyczajniej w świecie wciąż nie mogę w to uwierzyć.

– W co tym razem?

– W to, że mój młodszy brat ma córkę, rodzinę, przyjaciół, przyjęcia świąteczne – śmieje się Mycroft, zaciągając się swoim papierosem. – Do tej pory nie sądziłem, że on ma w ogóle serce.

– A teraz jego serce żyje poza jego ciałem.

– Masz rację. Aurora uczyniła z niego bardziej człowieka niż ktokolwiek z nas.

– Nie chciałam, żeby się zmieniał, ale przez te dwa lata odkąd się pojawiła, zmieniło się wszystko. I naprawdę nie mogę narzekać, nigdy nie podejrzewałam go o to, że może zaangażować się emocjonalnie w cokolwiek niebędące kolejną zagadką.

– Ty zawsze byłaś jego ulubioną zagadką.

Drzwi za nimi otwierają się z głośnym skrzypnięciem, ale żadne z nich nie musi się nawet odwracać, by wiedzieć, że dołączył do nich Sherlock.

– Nie musicie udawać, że rozmawialiście o czymś innym niż nasza córka – stwierdza detektyw, odpalając swojego papierosa i stając między Eos, a swoim bratem.

– Właściwie rozmawialiśmy o tym, że za rok powinniście zaprosić rodziców – sarka starszy z braci.

Cała trójka wybucha głośnym śmiechem i niemal jednocześnie zaciąga się kolejny raz swoimi papierosami, by po chwili, w tym samym momencie wypuścić dym z płuc w zimne grudniowe powietrze.

– Wiesz, że wciąż jeszcze nie przetrawili tego, że nie powiedzieliśmy im o ślubie – mówi Sherlock, patrząc przed siebie z uśmiechem. – Jakby to, że nikomu nie mówiliśmy, nie było wystarczającym argumentem.

– Nadal uważam, że ślub to było głupie posunięcie.

– Nikt nie broni Ci tak myśleć drogi bracie, ale sam mi zasugerowałeś kilka lat temu, że jak Eos ma kiedykolwiek nosić nazwisko Holmes to mam to zrobić tradycyjnie – sarka detektyw.

– Poza tym spytał, a ja powiedziałam „tak".

– To, co właśnie powiedziałaś, to chyba najbardziej doskonałe podsumowanie całej waszej znajomości – stwierdza Mycroft i znów cała trójka parska cichym śmiechem, obserwując, jak starszy z braci wyjmuje z kieszeni piersiówkę. – Może to nie wiśniówka mamy, ale mam nadzieję, że docenicie kontekst.

– Sentymenty – wtrąca Sherlock, a Eos wspina się na palce i całuje go lekko.

– Wspomnienia Mądralo – mruczy brunetka, jeszcze raz muskając jego wargi swoimi i bierze od jego brata alkohol, by wypić solidny łyk – Jezu! Mycroft! Obalałeś ostatnio rząd jakiegoś postkomunistycznego państwa? To smakuje jak bimber.

moc sentymentu • SherlockWhere stories live. Discover now