16.

1.7K 161 25
                                    

Alice nie ma zamiaru oglądać filmu, czy jechać na imprezę po jego zakończeniu, w końcu według wszystkich jest w nowym związku, jest szaleńczo zakochana, więc to chyba jasne, że ucieknie bocznym wejściem wprost w ramiona ukochanego.

Otwiera drzwi wejścia dla obsługi, a jeden z ochroniarzy od razu rozkłada nad nią parasol, kobieta trzęsie się z zimna w swojej niepoważnej sukience w strugach deszczu i głośno przeklina na angielską jesień, ale wtedy tuż przed nią zatrzymuje się samochód. Sherlock wysiada z czarnego lexusa, ma na sobie pożyczony płaszcz, głupią fryzurę i okulary przeciwsłoneczne. Mimo tego całego przebrania Hale i tak od razu uśmiecha się na jego widok i daje mu się objąć, gdy ten zarzuca jej swój płaszcz na ramiona. Gdzieś z boku błyska flesz aparatu fotograficznego jakiegoś zabłąkanego paparazzie, a para całuje się, teatralnie, choć oboje są na tyle dobrymi aktorami, że nikt nie ma prawa przejrzeć ich gry.

W końcu znikają w samochodzie, a Alice owija się szczelniej płaszczem starszego z braci Holmes i uśmiecha do Sherlocka.

– Wyglądasz kompletnie idiotycznie – mówi kobieta i próbuje go potargać, ale detektyw odsuwa się lekko.

– Ty też – odpowiada krótko, a ona parska śmiechem.

– Nie prawda, ja wyglądam fenomenalnie. Przynajmniej zdaniem dziennikarzy i nie przejmuj się, ludzie Mycrofta zadbają, by nie było ich pod moim domem – mówi spokojnie Hale i poprawia naszyjnik z drobnymi brylantami. – I chyba nam się udało, wszystkie portale plotkarskie już huczą spekulacjami, o tym, kim jest mój ukochany.

– To dobrze, o to nam przecież w tym wszystkim chodziło.

Detektyw milknie, przeglądając strony w telefonie w zatrważającym tempie, a Alice wygląda przez okno na deszczowy Londyn i uśmiecha się lekko. Kochała to miasto prawie tak mocno, jak kochała mężczyznę obok siebie.

W końcu zatrzymują się pod jej domem i wchodzą do środka, gdzie Alice od razu zrzuca niewygodne buty na wysokim obcasie i kieruje się do kuchni. Na stole czeka na nią butelka z szampanem, którą po ostatniej przygodzie mierzy dość podejrzliwym wzrokiem. Sherlock za to odwiesza swój płaszcz na wieszak i otwiera butelkę, po wcześniejszej analizie korka. Hale stawia na stole dwa kieliszki i obserwuje z uśmiechem detektywa.

Kiedy nic nie mówił był dla niej absolutnie perfekcyjny, wysoki, przystojny o najbardziej niezwykłych oczach na świecie i doskonałych kościach policzkowych. Alice mogłaby patrzeć na niego godzinami, ale wiedziała, że on w końcu zawsze zacznie kolejny monolog i wtedy przypomni sobie, że jest też najbardziej inteligentnym człowiekiem na świecie, co równa się temu, że nigdy nie straci dla niej głowy.

– Myślisz, że już wie? Nasz morderca. Sądzisz, że już odkrył, że to Ty? – pyta Alice, sięgając po swój kieliszek.

– Jestem tego pewien.

– Czyli kupił nasze małe przedstawienie?

– Z całą pewnością wie, że poczułaś się pewniej. W końcu zwolniłaś ochroniarzy Mycrofta, jesteś dużo swobodniejsza i absolutnie doskonale wypadłaś dziś w roli zakochanej idiotki.

– Dziękuję – odpowiada, upijając łyk szampana i puszcza do niego oko. – Zawsze mówiłeś, że jestem dobrą aktorką.

– Najlepszą, jaką widziałem.

– Schlebiasz mi dziś panie Holmes – mówi kobieta zalotnym tonem i podchodzi w jego stronę. – Myślisz, że nas teraz obserwuje?

– Bez wątpienia. Nie spuściłby Cię z oka, kiedy wyglądasz tak jak dziś.

– Więc niech patrzy.

Alice odstawia kieliszek na stół za sobą, wspina się na palce i nie przestając patrzeć mu prosto w oczy, rozwiązuje mu muchę i przyciąga do siebie. Sherlock od razu całuje ją zachłannie, jakby nie mając ochoty na dalsze podchody. Oboje byli tylko dorosłymi ludźmi, którzy kiedyś, przez jakąś rozpaloną sekundę byli dla siebie wszystkim. Alice odwraca się do niego plecami, a on rozpina suwak w jej sukience, która opada wokół jej kostek, kobieta przesuwa kieliszki na brzeg stołu, czując jego usta na swoim karku. Sherlock łapie ją za rękę, obraca do siebie, by ponownie złączyć ich usta, gdy ona walczy, ze wszystkimi guzikami w jego dopasowanej koszuli.

W końcu siada przed nim całkiem naga na stole i przyciąga go bliżej do siebie, tym razem jest między nimi więcej pewności, mniej sentymentu, a więcej zdecydowania, że oboje doskonale chcą tego, co się dzieje. Alice oplata nogami jego biodra, wzdychając głośno przy każdym ruchu, jakby każdy jej oddech miał być jednocześnie obietnicą i prośbą, by tak zostało już na zawsze.

Dużo później, gdy Alice stoi naga przed lustrem w łazience, widzi przez uchylone drzwi, że Holmes obserwuje ją kątem oka, co przyjmuje z ciepłym uśmiechem. Zdejmuje rzęsy, zmywa makijaż, rozczesuje misternie upięte kilka godzin temu włosy i kiedy idzie do niego, Sherlock uśmiecha się lekko.

– Miło Cię widzieć Alice.

– Wiesz, że Twoje docinki do tego, jak wyglądam na scenie, przestały być oryginalne dziesięć lat temu? – pyta rozbawiona Alice.

– Zawsze uważałem, że marnujesz swój potencjał, bawiąc się w przebieranki.

– Potencjał do czego? Bycia Twoim Johnem?

Śmieje się i sięga po kieliszek, patrząc na niego leżącego w jej łóżku i powoli zasypiającego i zaczyna czuć przerażenie. Znów boi się dokładnie tego samego, boi się, że Sherlock sam sprowadza na siebie mordercę, żeby rozwiązać zagadkę. Może dla Johna to po prostu dzień jak każdy inny w świecie na Baker Street, ale ona nie może przestać myśleć o tym, że może być odpowiedzialna za śmierć kolejnej bliskiej osoby.

– I co wydedukowałaś, gapiąc się na mnie? – pyta Holmes, a ona bierze głośny wdech.

– Że się cholernie boję.

Sherlock wzdycha głośno, gasi nocną lampkę, zabiera kieliszek z jej szczupłych dłoni i przyciąga ją do siebie, a Hale zwija się w jego ramionach, od razu czując się trochę bezpieczniejsza, trochę bardziej spokojna.

– Wiesz, że Cię obronię. W końcu to właśnie robimy od zawsze, chronimy się nawzajem Gwiazdeczko.

Alice budzi się w pustym łóżku, a w domu panuje idealna cisza, zakłada na siebie koszulę nocną i szlafrok, do którego wsuwam telefon. Na dole też nie ma po nim śladu, są tylko nasze porozrzucane ubrania i puste kieliszki.

Mądrala >Zostań w domu, zaraz do Ciebie wracam Kochanie.

Alice patrzy z lekkim uśmiechem na tę wiadomość i bez zastanowienia od razu, na nią odpowiada, kręcąc się po kuchni.

>Musisz wiedzieć, że nigdy nie byłam dziewczyną, od której ucieka się przed śniadaniem.

Dopiero po chwili słyszy, że jego telefon odzywa się w kieszeni płaszcza Mycrofta, który wciąż wisi na wieszaku przy wejściu, podchodzi do niego i zaczyna pisać kolejną wiadomość.

>John jak bardzo możliwe jest, że Sherlock wyszedł ode mnie bez telefonu i płaszcza?

Wysyła ją i idzie powoli w stronę schodów, mając wielką nadzieję, że jak wróci na górę do sypialni, Sherlock po prostu tam będzie.

I wtedy uświadamia sobie, że wiadomość, którą dostała przyszła na jej telefon.

Nie na ten, który dostała od Sherlocka.

Niemal od razu dopada ją nieme przerażenie, a w jej żołądku coś się przekręca, rzuca się biegiem na górę po swoją broń i jak tylko przekracza drzwi sypialni, ktoś łapie ją w pasie. Alice czuje jedno bolesne ukłucie w okolicy karku i wszystko przed jej oczami zaczyna się powoli rozmywać.

– Tęskniłaś Gwiazdeczko?

Pada ciche pytanie tuż przy jej uchu, zanim Alice upadnie na podłogę, uświadamia sobie, że doskonale zna głos, mężczyzny obok siebie.  

moc sentymentu • SherlockWhere stories live. Discover now