2.9

992 91 1
                                    

Następnego dnia rano Eos zabiera dziecko na dół i robią śniadanie u Pani Hudson, przynosi też talerz dla detektywa, ale on zdecydowanie bardziej woli papierosa, którego pali przy oknie. Kobieta wiąże włosy i siada przy biurku Johna, zaczynając pisać o ostatnim śledztwie, a Rosie siedzi obok niej, kolorując kolorowankę.

– Klientka – oświadcza Sherlock i odchodzi od okna, ustawia krzesło na środku pokoju i wskazuje Eos fotel Johna.

– Nie. Dobrze mi przy biurku, jest niedziela rano, obstawiam niewiernego męża. Nie mam zamiaru dla czegoś takiego przerywać pracy.

Sherlock obraca lekko krzesło w stronę okna i swojej przyjaciółki, a na schodach rozlega się stukot butów na obcasie. Do mieszkania wchodzi wysoka dziewczyna szczelnie owinięta w zielony płaszcz.

– Sherlock Holmes i doktor Watson? – pyta, patrząc na parę z równym zainteresowaniem, jak oni patrzą na nią.

Ma około dwudziestu trzech lat, amerykanka, jej matka musi pochodzić ze środkowych Stanów Zjednoczonych, ale ojciec na pewno musi być Brytyjczykiem. Przyleciała wczoraj, zatrzymała się w hotelu, czyli sprawa wcale nie jest taka pilna, skoro pojawia się dopiero teraz. Ma w oczach coś bardzo znajomego.

– Nie jestem doktorem Watsonem, ale proszę usiąść – mówi z lekkim uśmiechem Strange i całuje Rosie w czubek głowy. – Idź do Pani Hudson Małpko, na pewno upiekła już te ciastka. – Dziewczynka przytakuje lekko, zeskakuje z krzesełka i wychodzi, zamykając za sobą drzwi mieszkania, Eos poprawia okulary i odwraca się w stronę klientki. – Proszę mówić, nie przyjechała Pani z Berkeley na herbatę.

Kalifornia to oczywiste. Denerwuje się, jest pod presją, ale bardzo stara się to ukryć.

– Nazywam się Zoe Sparks, przyjechałam tutaj, ponieważ mam starszą siostrę, z pierwszego małżeństwa mojego ojca, nigdy się tym nie chwalił, aż do zeszłego roku – zaczyna nerwowym głosem klientka. – Rok temu tata dopiero mi o niej opowiedział, kilka miesięcy temu zachorował na raka, nieuleczalnego i chce, żebym ją odnalazła. Wiem, że ostatnio była w Londynie i nie mogę go zawieść.

– Masz jakieś informacje, jak się nazywa? Jak wygląda? Skąd pewność, że jest w Londynie? – wysypuje z siebie pytania Strange.

– Alice Hale. Nazywa się Alice Hale.

Sherlock spogląda kątem oka na swoją partnerkę, która na sekundę odwraca się do komputera.

Nic, żadnego drgnięcia ust, zero paniki, zaciekawienia. Po prostu wraca wzrokiem na tę dziewczynę i posyła jej kpiące spojrzenie. Jest doskonała.

– Jak ta martwa piosenkarka, czy tam aktorka? – pyta prześmiewczym tonem brunetka.

– Nie jak ona, tylko to właśnie ona. I ona żyje.

– Skąd niby to przypuszczenie? – pyta w końcu Sherlock, a dziewczyna skupia na nim całą swoją uwagę.

– Mój ojciec... To wie. Mówi, że nie przestał jej czuć.

Eos parska śmiechem i to pierwsza nieprofesjonalna rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła w życiu, ale nie może się powstrzymać, słysząc te bzdury.

– Powinnaś porozmawiać z policją i jej mężem, widzieli jej ciało, a ja byłem na pogrzebie. Alice Hale jest martwa, sprawa zamknięta.

– Dodatkowo jej ojciec umarł, jak miała trzy lata, nie miała żadnego rodzeństwa, jej matka nigdy ponownie nie wyszła za mąż, a w pogrzebie uczestniczyło podobno dwieście osób – mówi szybko Strange jadowitym tonem. – Internet, zdobycie tych informacji zajęło mi dziesięć sekund. A i nie zostawiła żadnych pieniędzy. Możesz się przejść na jej grób, informacje, gdzie jest pochowana też są w Internecie.

– Nie byłaś na jej grobie? – pyta Sherlock, a dziewczyna kręci głową

– Ja też nie, nie byłam jej wielką fanką.

– Powinnaś pójść, jest tam bardzo ładnie – stwierdza detektyw, a Eos wie, że nie mówi tego bez powodu.

– Jej mąż nie chce się ze mną spotkać, próbowałam. Próbowałam, skontaktować się też z jej byłą asystentką czy znaleźć kogokolwiek innego kto był jej bliski. I mówiąc szczerze, jesteś tylko Ty Panie Holmes – mówi Sparks, w ogóle nie przejmując się Eos.

– Jestem detektywem, nie byłem jej bliskim.

– Wiem, że ją znałeś w dzieciństwie. Ojciec mówił mi o rodzinie Holmesów mieszkającej kilka domów dalej. – Sherlock składa dłonie w piramidkę, obserwując blondynkę o krótkich włosach, która oddycha dużo bardziej nerwowo, niż powinny powodować to okoliczności.

– Owszem, kiedyś ją znałem, przyszła do mnie jak do przyjaciela, ale nie chciałem wziąć jej sprawy. I nie próbowałem wystarczająco mocno jej rozwiązać, znalazłem jej martwego chłopaka, tyle ode mnie wymagała.

– Tego martwego chłopaka, który podobno później ją zabił? – pyta Sparks.

– Byłaś jednak na policji – mówi Eos i stuka paznokciami w blat biurka, czekając na jej kolejny ruch.

– Byłam. Nie opowiedzieli mi nic więcej niż to, co sama znalazłam w Internecie. Ona w ostatnich dniach miała kogoś, mówiła, że jest zakochana. Może upozorowała swoją śmierć, żeby móc z nim uciec?

– Fakt była bogata, ale uważasz, że przekupiła Scotland Yard, patologa i cholera wie kogo jeszcze, żeby uciec? Chyba sama słyszysz, jak niedorzecznie to brzmi – sarka Eos.

– Jeśli mam być szczera, to kompletnie mnie nie obchodzi czy ona żyje. Chcę dowodu, żeby mój tata mógł w spokoju umrzeć w domu... – odpowiada ostro blondynka, a jej głos się lekko załamuje.

– Zostaw swój numer telefonu – mówi Sherlock, wyraźnie czymś zainteresowany. – Przemyślę to i może się z Tobą skontaktuję.

Dziewczyna obrzuca triumfalnym spojrzeniem Eos, która wypuszcza głośno powietrze i obraca się z powrotem do komputera. Gdy tylko klientka opuszcza mieszanie, kobieta wygląda przez okno.

– Dzwoni do kogoś prawda? – pyta Holmes, a jego przyjaciółka przytakuje i milczy, czekając, aż detektyw jej wszystko wyjaśni – Prawie nic z tego, co mówiła, nie jest prawdziwe. Aż do ostatniego zdania.

– Ta cała Zoe Sparks nie jest siostrą Alice, prawda?

– Jest. Może być. Musimy to potwierdzić. Ostatnie zdanie Eos, pamiętasz jej ostatnie zdanie? Powiedziała, że chce, żeby ojciec umarł w domu. Więc gdzie jest teraz?

– Ktoś go porwał, żeby mieć na nią haka? – pyta Strange, patrząc na detektywa. – Ktoś chciał zmusić ją, by tu przyszła.

– Tak i mamy dobrą kartę. Ten ktoś, kto szuka Alice, nie ma pojęcia o Tobie – mówi Sherlock, wstając z fotela. Podchodzi do Eos i zupełnie naturalnie całuje czubek jej głowy, jakby to była najbardziej zwykła dla nich rzecz w ich świecie.

– To Moriarty – oświadcza Strange. – Tylko on wie, że znaliśmy się w dzieciństwie, ale nie ma pojęcia, że zamieszkałyśmy tam dopiero po rzekomej śmierci mojego ojca.

– Chyba Alice stała się jego małą obsesją. Sam nic nie znalazł i teraz chce patrzeć, jak tańczę, wysyłając do mnie siostrę zmarłej dziewczyny – mówi Sherlock, podchodząc do okna. – Wiesz, gdzie musisz iść?

– Dlaczego to ja mam się z nią spotkać?

– Dlatego, że John jest zajęty, a potrzebujemy kogoś, kto zdobędzie jej zaufanie. Miałaś kiepski początek, ale przecież to nie problem dla Ciebie, prawda Gwiazdeczko?

Kobieta wzdycha teatralnie, wstając od komputera. Podchodzi do pleców detektywa, oplata go ramionami w pasie i tkwi tak kilka sekund, jakby próbowała ukraść ostatnie pięć sekund normalności, zanim uderzy w nich kolejna burza.

moc sentymentu • SherlockWhere stories live. Discover now