2.10

1.1K 82 7
                                    

Jesień uderzyła w Londyn dużo szybciej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać, z dnia na dzień, ciepłe słoneczne popołudnia zastąpiła nieznośna mżawka i przejmujący wiatr. Eos próbuje chronić się przed jednym i drugim, idąc jedną z uliczek cmentarza Kensal Green, wiedząc doskonale na spotkanie z kim się wybiera. Nie ma najmniejszego problemu z odnalezieniem właściwego nagrobka i zgodnie z wszelkimi przewidywaniami detektywa, spotyka tam Zoe. Blondynka stoi na alejce, próbując zapanować nad parasolką, którą jesienna aura Londynu, skutecznie próbowała wyrwać jej z dłoni.

– Powinnaś wiedzieć, że to nazywany w Londynie dobrą pogodą – sarka Strange, stając obok dziewczyny.

– Co tu robisz? Myślałam, że nie jesteś jej fanką.

– A Ty siostrą marnotrawną. Przyszłam, żeby z Tobą porozmawiać, On pracuje nad sprawą, a nie bardzo lubi rozmawiać z ludźmi. Od tego ma nas. Poza tym mówi, że ją przypominasz – mówi spokojnie Eos, a Zoe wzdryga się lekko, co jest dobrym znakiem, na to, że połknęła rzuconą mimochodem przynętę. – Dlaczego rok po jej śmierci?

– Dlatego, że tata dowiedział się, że ma raka. Chce ją odnaleźć, żeby się z nią pogodzić przed śmiercią.

– A Ty? Wierzysz, że ona żyje?

– Skoro On tak mówi, to w to wierzę. I nie jestem w pozycji, w której mogę sobie pozwolić na komfort własnej opinii – mówi chłodno Sparks.

Eos wzdycha, wiedząc, że nie mówi teraz o swoim ojcu. Moriarty twierdził, że Alice Hale żyje, a tylko samobójca podjąłby się polemiki z samym Napoleonem Zbrodni. Brunetka patrzy na złote litery wyryte w czarnym granicie, nie odczuwając zupełnie nic poza dobrze znaną jej ulgą, że ma tamto życie daleko za sobą.

– Czy możemy, iść gdzieś gdzie nie pada? – pyta Zoe, wyrywając ją ze swoich myśli.

– Niedaleko jest niezła perska knajpka – odpowiada Strange, na co dziewczyna kiwa głową i obie ruszają szybkim krokiem w stronę bramy.

Przez większość drogi rozmawiają tylko o pierwszych wrażeniach z pobytu w Londynie, jakie ma Sparks lub narzekają na wiatr wiejący z każdej strony. W końcu, po kilkunastu minutach docierają do restauracji i zajmują miejsca w kącie sali.

– Długo z nim pracujesz? – pyta od razu Zoe, gdy tylko zamówią herbatę.

– Tak właściwe pracuję dla jego brata, jestem przyjaciółką doktora Watsona i czasem zastępuję go Sherlockowi – tłumaczy Eos ciepłym tonem, którym próbuje skracać dystans między nimi. – Czym się zajmujesz w Stanach?

– Na pewno już to wiesz. Myślę, że wiecie już o mnie dużo więcej, niż wam powiedziałam.

– Jesteś doktorantką filologii i pracujesz na uniwersytecie, Twój ojciec po ucieczce z kraju zmienił nazwisko i kontynuował badania z zakresu fizyki molekularnej, ożenił się z koleżanką z uczelni, która kilkanaście lat później zostawiła go z dzieckiem dla jakiegoś młodego polityka.

– Tak właśnie. Nie muszę nic wam mówić.

– Nie musisz, rozumiem czemu, to robisz. Dla mojego ojca zrobiłabym to samo jakby żył – mówi smutno Strange, widząc od razu cień porozumienia w oczach blondynki.

– Eos to greckie imię?

– Pewnie tak, ale nie mam greckich korzeni. Moja mama naczytała się o bogini brzasku i nowego początku i uznała, że to świetne imię.

– Moja matka nie była specjalnie zainteresowana moim wychowaniem. Dlatego ojciec jest dla mnie najważniejszy. Jest moją jedyną rodziną.

– Nie jedyną, jak się okazało, masz też siostrę.

moc sentymentu • SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz