10.

2.1K 163 16
                                    

Holmes i Watson wracają do domu dopiero nad ranem, większość nocy spędzili w towarzystwie policjantów Scotland Yardu, próbując ustalić, co dokładnie stało się z autem Alice.

John nie może jednak odpocząć i kiedy jego przyjaciel rzuca się na kanapę, by poukładać całą zdobytą wiedzę w swoim pałacu pamięci, on musi zabrać córkę do żłobka. Z jednej strony jest zły na samego siebie, że nie umie po tylu latach opracować jakiegoś balansu między normalnym życiem, a rozwiązywaniem spraw z Sherlockiem, a z drugiej strony cieszył się, że choć na pół godziny wyrwie się od ciągłych pytań, które Holmes rzucał bardziej w przestrzeń niż do niego.

Jak tylko drzwi mieszkania zamykają się za Watsonami, Sherlock otwiera oczy i spogląda w sufit, gdy jego niezwykły umysł dalej analizuje fakty.

Samochód został uszkodzony celowo w taki sposób, by usterka nie miała miejsca od razu, a dopiero na samej autostradzie, przy gorszych warunkach drogowych powinna się zakończyć śmiertelnym wypadkiem. Pogoda jednak nie pomogła zabójcy. Zabójcy, który doskonale wiedział gdzie i kiedy będą. Pytanie ile osób może znać ich dokładny kalendarz, wszystkie szczegóły, daty, godziny, trasy, modele aut.

Detektyw podrywa się gwałtownie z sofy i rusza do biurka, by włączyć swój komputer, bez problemu znów loguje się na jej telefon, odkrywając, że nie ruszyła się od wczoraj z domu. Dokładnie tak jak kazał jej Mycroft.

– Ciekawe czy jakby kazał Ci skoczyć z mostu, to też byś to zrobiła? – pyta ją, a ona śmieje się cicho i poprawia rudy warkocz.

– Zależy z jakiego mostu i w jakich okolicznościach Mądralo – mówi swoim wszystkowiedzącym głosem, którego najpewniej nauczyła się właśnie od niego – skoczyłabym ze szczytu Tower, jeśli od tego miałby zależeć wasze życie.

Sherlock odsuwa od siebie kolejne wspomnienie, które błąkało się po jego głowie, miał wrażenie jakby zapach jej perfum, powodował w jego mózgu lawinę myśli, których nie chciał. Podobnie jak nie chciał kiedykolwiek wracać do wspomnień związanych z nią, ponieważ przynosiły mu one jedynie rozproszenie. Dłuższą chwilę zagłębia się w zawartość plików na jej telefonie, próbując znaleźć jakieś ślady, aż z zamyślenia wyrwa go dopiero głos Johna nad jego ramieniem.

– Więc wciąż ją śledzisz? – mówi Watson, uśmiechając się wrednie. – Czy powinienem spytać, dlaczego to robisz?

– Nie śledzę jej. Szukam czegoś.

– Oczywiście, to w takim razie zmienia całą sytuację, przecież szperanie w jej prywatnych rzeczach jest mniej niepokojące niż śledzenie.

– Wyjdź, przeszkadzasz mi – ucina dyskusję Sherlock, a Watson podnosi ręce do góry, poddając się i znika w kuchni – Zadzwoń do Lestrade'a i dowiedz się, czy poza ochroniarzem zaginął wtedy ktoś podobny.

– Nie możesz tego zrobić sam?

– Nie! – krzyczy detektyw i wraca na kanapę, gdzie kładzie się z zamkniętymi oczami.

Dlaczego ta sprawa tak się ciągnie? Już dawno powinna być zamknięta, a ona powinna wrócić do swojego życia i przestać go rozpraszać, tymi nieistotnymi bzdetami z przeszłości. Może gdyby zamiast niej, klientką była jakąkolwiek inna kobieta, morderca już dawno siedziałby za kratkami. Czego nie potrafisz dostrzec?

Papieros. Potrzebujesz, chociaż cholernego papierosa.

Przez okno wdzierają się pierwsze tego dnia promienie słońca, które nadają jej włosom kolor ognia i oświetlają malutkie zagracone mieszkanie. Przeciąga się jak kot i wydmuchuje papierosowy dym do góry w stronę sufitu, gdy on obserwuje jej delikatną szyję.

moc sentymentu • SherlockWhere stories live. Discover now