2.19

966 75 6
                                    

W mieszkaniu na Baker Street cykl życia nigdy nie miał sztywnych ram czasowych, nawet John i jego córka nie wprowadzili do domu jakiegoś balansu. Sherlock nigdy nie sypiał więcej, niż było to dla niego absolutnie konieczne, zwłaszcza w takich okolicznościach, jak te które zastały ich obecnie. Dlatego niemal kilka chwil po tym, jak Eos zasnęła obok niego w łóżku, wymyka się z niego i wraca do rozpoczętej przez nią pracy.

Holmes dość często łapał się na tym, że żałuje, że wpuścił ich do swojego życia, najpierw Johna, a później znów ją. To było z jego strony nieodpowiedzialne, przez uczucia stawał się słaby, a przez jego słabość oni byli wystawieni na atak. Mimo wszystko, nawet jeśli nie chciał się przed sobą samym do tego przyznać, nie wyobrażał sobie sytuacji, w której straciłby kogoś jeszcze.

Eos udaje, że śpi, gdy czuje, że Sherlock ucieka z ich łóżka, jednak nie chce go zatrzymać. Sama potrzebuje trochę czasu, nie tylko, by uspokoić karuzelę w swojej głowie, ale przede wszystkim, by poukładać, to co się dzieje. Z niesmakiem przyznaje, że Holmes ma rację, jej miłość do niego zaślepiała ją na bardzo wiele rzeczy i czasami naprawdę żałowała, że zdecydowała się przy nim pozostać, a nie uciekła, tak jak proponował jej to Mycroft. Jeśli wtedy, by to zrobiła, zapewne spędziłaby resztę życia samotnie, ale nie byłaby świadkiem tego wszystkiego, co otacza ich teraz. Choć z drugiej strony, jeśli to wszystko było ceną ich wspólnego życia, musiała tylko zagryźć zęby i żyć dalej.

Przed szóstą rano Strange, słyszy, że w mieszkaniu pojawił się ktoś jeszcze, a po chwili rozpoznaje, że bracia Holmes kłócą się przyciszonymi głosami. Wie, że nie chcą jej obudzić, więc brunetka od razu podejrzewa, że sprawa jest poważna, skoro nie chcą jej narażać. Dlatego po cichu podnosi się z łóżka, owija szlafrokiem należącym do Sherlocka i otwiera drzwi, starając się z całych sił sprawiać pozory, tego, że jakoś się trzyma.

– Co tu robisz Mycroft? – pyta kobieta, całując go w policzek i nalewa sobie kawy z dzbanka w kuchni.

– Wiemy, kim jest szofer Adler.

– I wiemy, kim jest Twój chłopak – dodaje Sherlock.

– Słucham? – parska rozbawiona Eos, a Mycroft wręcza jej kopertę ze zdjęciami, pierwsze są zrobione przez nią, a kolejne przez kogoś z biura. Większość z nich przedstawia Strange i Sebastiana, podczas ich spotkań w klubie i kawiarni pod jej domem. – Co to ma znaczyć?

– Dalej – mówi Sherlock, zabierając jej z dłoni filiżankę z kawę i wymieniając ją na kubek herbaty.

Na kolejnych zdjęciach również jest ten sam mężczyzna, jednak w towarzystwie Adler i Jima.

– Sebastian Moran. Wiedzieliśmy, że Moriarty ma swoich najbardziej zaufanych ludzi i jak widać, trafiła Ci się wisienka na torcie, jego prywatny człowiek od brudnej roboty – tłumaczy Mycroft.

– Podał mi prawdziwe imię? – pyta Eos, a detektyw parska śmiechem.

– Naprawdę to Cię w tej sytuacji zastanawia najbardziej? Nie to, czemu próbował Cię uwieść?

– Nie, to akurat jest dla mnie absolutnie jasne. Chciał to zrobić dla informacji, na wasz temat – odpowiada Eos, upijając łyk zielonej herbaty, z zaskoczeniem przyjmując to, że w ogóle mają w domu herbatę. – Kwestia imienia jest dla mnie o wiele ciekawsza.

– A dla mnie najciekawsze jest to, że cyngiel Moriartiego, ma Cię na oku – mówi chłodno starszy z braci Holmes, zabierając brunetce teczkę. – Więc w tej chwili bierzesz telefon, umawiasz się z Eve i za trzy dni znikasz w Ameryce Południowej razem z Pearsonem. – Zanim Eos zdąży w jakikolwiek sposób wyrazić sprzeciw, Mycroft kręci głową. – I nawet nie próbuj ze mną dyskutować, to rozkaz.

moc sentymentu • SherlockWhere stories live. Discover now